BMW Sport

Kurde, przy odpowiednich ruchach przecinkiem, powiedziałbym, że prawie jak u mnie.
Gratuluję, to pokazuje, że byłeś w dobrym miejscu, w dobrym czasie i wykorzystałeś odpowiednio szansę.

Dzieki,

Jednak patrząc na możliwości i na to co rynek otwiera powoli przedemną, wiem że to dopiero początek.

Każdemu kto patrzy na kwotę, pragnę przypomnieć że nawet jak prześledzicie moje posty na forum to zawsze byłem "tytanem pracy", pracowalem po 12-14h dziennie zanim doszedłem do stanu w ktorym praktycznie nie musze robić nic, oprócz "wymyślania".

Wykorzystałem wiele możliwości, w tym np: "nowy wał" - ktore pozwolił mi zoptymalizować działalność w taki sposób aby mieć same faktury przychodowe a tym samym - przejść na ryczałt i płacąc podatek rzędu ~11%. [w tym roku już sam ryczałt nie wystarczy, ale mam pomysł na spolkę zoo inwestycyjną z citem estońskim, więc też ten problem z limitem na ryczałcie moge legalnie obejsc]

Wykorzystałem internet i social media, poświęciłem mnóstwo prywatności i czasu.
Teraz ciesze się wolnością finansową, podobnie jak Pako - nie mam żadnych zobowiązań finansowych [no zaraz biore małe autko w leasing aby utrzymać wiarygodną historie na przyszłe potencjalne inwestycje], mam teraz mnostwo czasu i nie musze już poświecac tyle prywatności.

Więc tak zbytnio nie odchodzić od tematu to napisze tylko że dla mnie "nowy wał" to jedno z lepszych co wprowadził PiS.

To niesamowite i zapewne mi nie uwierzycie, ale ja już 10 lat temu wiedziałem, że Waldek będzie milionerem. Podświadomość, nadświadomość, umysł zbiorowy, czy dusza wszechświata - nazwijcie to jak chcecie, ale ten wewnętrzny głos dokładnie to mi przekazał. Ciekawe co? Ten głos mówił też, abym się przeprowadził do Wawy i wpadał na te słynne spotkania na Niemieckiej autostradzie byle by się z Waldkiem zakumplować bo to na 100% pomoże mi osiągnąć mój cel. Było to w okolicy 2015 ledwo 335d kupiłem... Wydaje mi się, ale tego nie jestem pewny, że podobnie miał ten łysy ochroniarz z dyskoteki, który widywał Waldka pod klubem we ferarii, a teraz jest programistą i zarabia dobrą kasę. Wszystko dzięki temu, że zaufał przeczuciu i zagadał do Waldka jak to ogarnąć. Dostał odpowiedz i z niej skorzystał przez co życie się mu odmieniło wspaniała historia, uwielbiam takie!!!

Kyo jeszcze jedna kwestia. Pogadaj z Polakiem który jest już kilka lat w Stanach, tj. zazwyczaj człowiek, który ma szerokie horyzonty, bije od niego energia chce mu się żyć, i Tobie też rozmawiając z nim. A pogadaj u nas chwilę z takim typowym Polaczkiem/cebulaczkiem, to po kilku minutach będziesz chciał się wyrzygać do wiadra.

wujekwaldus,



lub odwrotnie, narzekającym na wszystko człowiekiem nie ważne skąd a pełnym energi itd polakiem z polski efekt bedzie taki sam

jak będziesz chciał to wszędzie i we wszystkim znajdziesz problem do niezadowolenia

jak już zmieniać całkowicie życie to na lepsze, np jak ktoś lubi ciepły klimat to w ładne miejsce z ciągłym słońcem itd

Zarobki sa bardzo ważne, nie ma co do tego wątpliwości.

Natomiast zarabiając kilka średnich krajowych, czyli mogąc teoretycznie naprawdę dobrze żyć - powinno móc się w kraju dobrze żyć. I grzechem byłoby biadolić, ale coraz częściej dopadają mnie w 90% podobne przemyślenie do Kyo.

Otóż to. Problem jest w tym, że odbiera to motywację.

Przykładowo. Jak byłem młody miałem marzenie kupić sobie m3.

Teraz po co miałbym pracować ciężko by kupić m3 skoro zabiorą mi prawko na pierwszym zakręcie za byle co, nie mam gdzie nim zaparkować, korki systemowo są tworzone. Do tego dowalą mi podatek zaraz od posiadania spalinowego?! Nic tylko faktcznie wziąć ten dochód podstawowy, dorobić sobie na czarno dwa dni w tygodniu plus coś tam z wynajmu i nie pracować, bo się nie opłaca. M3 sprzedam najwyżej bo po ch**, będzie nie dość czas to jeszcze fundusz na piwo do siedzenia w galerii Linkolna.

Zgadza sie, jeszcze dodałbym od siebie:
USA też nie jest krainą mlekiem i miodem płynącą, i jeżeli ktoś tam wyjeżdża za lepszym życiem, to najczęściej jest to ktoś kto nie boi się wziąć spraw w swoje ręce, dużo pracować, decydować, jak i rozstać z szarym ale znanym polskim materacem, więc taka osoba najcześciej jest energiczna i pogodna, do tego przedsiębiorcza. A zostają właśnie ci od wiadra - tam też tacy są - ulice Filadelfii są obecnie ich pełne.

Mówi się też że narzekanie to sport narodowy Polaków - kolega podniósł ten temat - uczestniczyłem w rozmowie o tym ostatnio z Niemcem, Egipcjaninem, Amerykanką, i znajomym z Ukrainy, w restauracji na spotkaniu - otóż nie - zaprzeczyli stanowczo.
Tak więc to zależy kogo sie spotka i od towarzystwa w jakim sie obraca. Tam też są narzekacze i czarnowidzowie.

Ja mam tu dobrze, natomiast widzę że tutejsza władza robi wszystko bym miał gorzej, byłoby głupio ten fakt wypierać, udawać że się go nie widzi, czy zaprzeczać - po prostu nie będe mógł żyć tak jak lubie, o czym wspominałem - w moim rozumieniu - normalnie.
Co więcej - te bzdurne ograniczenia dotkną tak samo mnie, Was, przeciętnego Kowalskiego który nie będzie mógł zaparkować skody, czy Waldka który zechce z żoną sie przejechać Ferrari do restauracji, i nie będzie miał gdzie zaparkować, albo będzie musiał stawiać trzy ulice dalej a kobieta będzie musiała iść w szpilkach po jakichś kocich łbach.
No ludzie - tak to wygląda.

To scenariusz hurra optymistyczny dla większości, i może najgorszy dla Waldka - ma immune na większość bzdur, bo koniec końców będzie mógł kupić tą restaurację, razem z kucharzem i do niej wjechać, sam jeden, natomiast my jednak nie.

Więc nie chcę mieć gorzej, tylko chcę mieć lepiej, oczywiście że lepsze wrogiem dobrego, i dlatego zawijam zwieracz, niech 'dobre' zostaje za mną, i chcę zwrócić się ku lepszemu.



Skoro już jest nas kilku, żyjemy w naszej ocenie dobrze, a mamy podobne przemyślenia, to coś jest na rzeczy - ja rozmawiałem o tym z paroma znajomymi, też czują że coś jest na rzeczy.

Nie wiem jak inni, ale pewnie wykonywany zawód też ma swoje, przynajmniej u mnie. Duża część pracy to kontakty z instytucjami państwowymi, sądami, policją.
Jednocześnie mam znajomych, którzy twierdzą ze w USA te kwestie nie są tak oporne. Swoją drogą myślę, że jestem na miejscu przez dwie kwestie - rodzinę/znajomych w mniejszym stopniu i to, że nie umiem nic, co by się przydało za granicą

Ja jestem na przededniu budowy domu - do tej pory temat tylko liznąłem a już mnie skręca na samą myśl. To są uwarunkowania systemowe.

Podzielone społeczeństwo to drugi aspakt.

Lepiej być w kraju z najlepszą armią świata, niż mieć czołg pod oknem.

Niedawno kupiłem dom, za chwilę go wynajmę, później pewnie sprzedam, i ani trochę mi nie szkoda, bo ilekroć patrzę za okno - niezależnie od tego jak świeci słońce, to wiem co tu nastąpi, i wiem że trzeba się zawijać. I czasu jest co raz mniej. Trochę się czuję jak Noe - w zasadzie to buduję arkę, po to żeby się nią zawinąć.

Część ludzi czuje ten niepokój co w '39, albo co czują zwierzęta gdy las gdzieś dalej płonie, ale nie wiedzą co nadejdzie, czy nadejdzie, ale czują żeby brać nogi za pas.
Nie jest to kwestia jakiegoś odczucia w moim przypadku - co do tego mam pewność zbudowaną na podstawie informacji które zdobyłem w ciągu ostatnich lat, a przeczucie mi podpowiada tak samo jak aldkowi.

Kyokushin ja też odczuwam ten niepokój. Co rano budzę się jak Adaś Miauczyński w Dniu Świra,o 5 nad ranem jak słyszę samolot to boje się że ruskie z bombami lecą, i tak codziennie. A ile razy miałem koszmary, że jestem na froncie, chowam się kumplem w kościele mariackim z gnatem w ręku, bo Rosjanie jeżdżą czołgami po rynku... Problem w tym, że są to sny bardzo autentyczne, a gwarantem bezpieczeństwa dla mnie nie może być minister obrony, który jest pediatrą, czy marszałek sejmu który prowadził mam talent i kooperował z Panem Bogiem

Ruskich czy nawet kosmitów się nie ma co bać, przynajmniej będzie wiadomo komu dać w ryj.

To co idzie jest gorsze, bo wewnętrzne, niewidoczne, rozproszone, i wysysające energię, do samego szpiku. Socjalizm.

Serio mówisz?

To grubo. Ale z wojna to chyba na kilka lat mamy spokoj

Jestem odmiennego zdania. Celem ruskich jest dezintegracja NATO, wspominał o tym Ben Hodges ostatnio. Także może być tak, że będę próbować ataku na jakiś kraj NATO. Dodatkowo jak Trump zostanie prezydentem, to ruscy będę mieć jeszcze więcej zapału do tego. A najłatwiej zaatakować największych frajerów prawda?

https://fb.watch/qZ3LvjOLzy/