Witam, trochę się rozpiszę ... Jakieś 2 godziny temu, jadąc z Gorzowa do Szczecina (byłem jakieś 20-30 km od Szczecina) w gęstej mgle, miałem zapalone wszystkie możliwe światła i przy zapaleniu jeszcze długich zapaliły mi się kontrolki od ASC I ABS oraz kontrolka ładowania. I wtedy wszystko się zaczęło ... wyłączyłem radio nawiew, przeciwmgielne, tak że zostały tylko światła mijania i pracujący silnik, z myślą, że dokulam się do szczecina, bo zgasić auto w szczerym polu na drodze ekspresowej to lipa. Po chwili zapaliła mi się kontrola od AIRBAGU, wyłączył się gaz i wszystko zaczęło wariować, jechałem dalej straciłem wszystkie podświetlenia, przebieg podświetlenia i światła mijania(ledwo świeciły), jechałem dalej bo myślałem, że się uda, co chwile zapalały się wszystkie kontrolki światła, ale tylko mrugały, potem jadąc ostatnim tchanieniem przy około 50-60km/h włączała się sama kontrola trakcji szarpiąc autem(załączała się i wyłączała), aż auto zgasło jakieś 4km przed akademikiem:), pod akademik z centrum scholował mnie życzliwy człowiek. Przyjechał szwagier i wpadliśmy na pomysł że by auto zapalić na kable, po podłączeniu kabli prąd wrócił, auto zapaliło jakby nigdy nic i wszystko działa należycie, kontrolka od ładowania się nie świeci, tylko jak mocno przygazuje to lekko mrygnie, ale autem jeździłem i wszystko jest ok. Jak dla mnie dziwne ?? Co o tym sądzicie ?? Czy to mogą być tylko szczotki albo regulator napięcia?? Czy miałem jakieś zwarcie?? Czy zna ktoś dobrego mechanika w Szczecinie? Czy spróbować wrócić do gorzowa jakieś 100km bo w gw jest dużo zaufanych mechaników. pomocy
_________________ popek;-)
|