Witam wszystkich forumowiczów.
Wczoraj spotkała mnie niemiła sytuacja. Otóż jechałem sobie spokojnie ogarniać przedświąteczne sprawy i podczas wyjazdu z terenu zabudowanego zacząłem przyspieszać, Beemka się odrobinę zawachała po czym usłyszałem "PUFFF" pod maską i oczywiście dym za autem. To już wiedziałem że coś z wężem od turbo. Niestety, nie mogłem tego ogarnąć na miejscu więc dojechałem do domu jakieś 2 km takim kopciuchem. Oczywiście maska do góry, osłony zdjęte, patrzę a przewód za egr spadł. Myślę sobie "ok, zakładam i jest z powrotem wporzo." Założyłem wąż, odpaliłem i silnik zaczął na wolnych obrotach dziwnie drgać. Autem dziwnie szarpie na biegu jałowym tak jak by silnik miał zaraz zgasnąć. Dzisiaj Musiałem podjechać jakieś 15 km i podczas jazdy jest wszystko ok natomiast na jałowym trzepie budą i obroty świrują. Co może być przyczyną, może któryś z Forumowiczów spotkał się z takimi objawami? Czy może być to kwestia rozregulowania się mieszanki przez jazdę bez doładowania? Auto to 320cd 2004r automat po wirusie ~180KM
Serdecznie pozdrawiam i życzę spokojnych i wesołych świąt.
|