Tomek napisał(a):
renoraines napisał(a):
Zmiana w Prawie o ruchu drogowym miałyby natomiast polegać na zezwoleniu policji na czasowe odbieranie prawa jazdy, jeśli kierowca rażąco przekroczy dopuszczalną prędkość.
WOW! Od dawna o tym myślałem i nawet pisałem na forum. W końcu ruch w dobrą stronę.
Bez prawa jazdy da się jeździć, nielegalnie oczywiście, ale fizycznych przeszkód nie ma. Ile jest wypadków spowodowanych pijanym kierowcą, któremu odebrano prawo jazdy? Skonfiskować parchatego Golfa, w którym go złapano po pijaku za pierwszym razem, wtedy można mówić o ruchu w dobrą stronę.
Tomek napisał(a):
kostek_ja napisał(a):
Oczywiście nikomu do głowy nie przyjdzie że wtedy ludzie jeszcze bardziej zwolnią i wpływy jeszcze bardziej spadną
No i bardzo dobrze, w końcu by było działanie skierowane na rzeczywiste pilnowanie porządku a nie pozorowane zagrania i zabawa w kotka i myszkę.
Kiedy kierowcy nauczą się jeździć ostrożniej, obniży się dopuszczalną prędkość, wprowadzi nowe zakazy lub obostrzenia i znów budżet odżyje. Bo przecież wyłącznie o to chodzi, o strzyżenie owiec z kasy, bezpieczeństwo owiec to wygodna wymówka, w którą tak wielu wierzy, niestety. Kiedy słyszę, że wpływy z mandatów są zaplanowane i minister finansów ciska się nerwowo, bo plan się rypnął (13 milionów zamiast 1,2 miliarda, och jaki to ból dla rządu, niemal słychać jak nienasycona stugłowa hydra wyje z głodu), kiedy widzę jeżdżąc po kraju gdzie i w jakiej wysokości ustawiane są ograniczenia i fotoradary, nie mogę myśleć inaczej, bo przeczyłbym zdrowemu rozsądkowi.
Tomek napisał(a):
kostek_ja napisał(a):
Ostatnio nawet obniżyli mandat bodajże za przechodzenie na czerwony, motywując to tym iż ludzi nie stać płacić mandat o takiej wysokości.
Moim zdaniem mogliby w ogóle nie karać niechronionych uczestników ruchu. W niektórych krajach czerwone dla pieszego jest jedynie informacją pomocniczą. Sam zresztą się do tego stosuje jako pieszy a czasem nawet jako kierowca.
Czyli kiedy na czerwonym na ulicę wtargnie pieszy (jeśli dobrze kojarzę zapisy z kodeksu ruchu drogowego, istnieje pojęcie "wtargnięcia pieszego") prosto pod przepisowo jadący samochód (50 km/h w terenie zabudowanym, żadnych świrujących dresiarzy w starych beemkach), będzie to wina kierowcy. Logiczne i praktyczne. Genialny pomysł z tym niekaraniem niechronionych uczestników ruchu, prawie tak dobry jak lewacka (a jakże) idea podniesienia wartości "niskiej szkodliwości społecznej czynu" z 250 zł do 1000 zł. To ostatnie to jawne głaskanie bandytów po głowach, zamiast tłuczenia ich okutą pałką, by wybić im głupie pomysły względem poszanowania własności prywatnej. No cóż, o swój elektorat trzeba dbać.