BMW Sport

kri100s, przede wszystkim kupując nowego chińczyka musisz mieć blisko do serwisu. Na początku będzie wymagał wielu poprawek, regulacji etc, etc. Chyba, że myślisz o używce, to być może wszelkie problemy są już rozwiązane. Sam motorek moim zdaniem taki średniak. Wybrał bym tego: http://www.motocykle-125.com.pl/lista-p ... k-123-125/ trochę lższejszy, trochę tańszy i trochę mocniejszy.

Aż tak źle ? Czytałem troszkę w necie i nie ma zbyt dużo problemów. W używki nie chce iść bo nie znam się na motorach i chcę coś nowego żeby działało. A wywalić 4 koła extra, żeby to była Honda czy Yamaha też mi się nie uśmiecha.

tragedii nie ma, ale dupereli sporo wyskoczy. Możesz sobie to sam ogarniać, ale w końcu po coś ta gwarancja jest co?
Rometa możesz kupić 125 i od razu zlecić zmianę cylindra na 150, ofc bez adnotacji w dokumentach. Nie wiem czy junak coś takiego oferuje. Też się rozglądam za czymś dla siebie.

Widziałem aukcje na allegro, że robią takiego tuningi w RS125 właśnie i to nawet do 250ccm

250 zamiast 125 to jest to;) Jakie osiągi po tuningu do 250ccm?

Słyszałem że skuterki KYMCO są całkiem niezłe, mój znajomy ma 50-tkę 2T i sobie chwali. Ma go od nowości, i z tego co mi wiadomo nic się z nim nie dzieje. Jednak moim zdaniem nie ma w ogóle porównania skuterów/motocykli chińskich do porządnych sprzętów europejskich czy japońskich. Wolałbym zdecydowanie wydać te 5 czy 6 tysięcy na kilkuletnią używaną Yamahę albo Hondę, niż nowego chińczyka, bo są bezawaryjne, jest do nich dużo części i obsługa nie będzie problemem. Jak chcesz motocykl czy skuterek do miasta to lepszy będzie czterosuw, bo dużo kulturalniej pracuje i mniej pali (zauważalnie).

Jak już zostało powiedziane w temacie, lepiej chyba kupić coś markowego ale używanego, a jeżeli ma być to do miasta to koniecznie coś chłodzonego cieczą.

Jak ktoś kupi to:
http://www.motocykle-125.com.pl/lista-p ... mw-c1-125/
i przyjedzie na trampa to ode mnie leci 05 dobrej łychy!!

Pracowałem jako sprzedawca nowych chińczyków. Jeżeli ktoś się zastanawia czy warto coś takiego zakupić to odpowiem krótko - nie warto.

Popieram. Kolega kupił kiedyś nowego chińczyka Zipp Tracker 250. Ja mam doswiadczenie (niewielkie) ze starą japonią i jak patrzyłem co się dzieje to tragedia jakaś.
Na strat nowe opony, stara ślizgały się jakby były z plastiku. Hamulce się nie nadawały- pompka do wymiany na taką z japońca. Gaźnik do regulacji chyba 2x, czasem ponoć są sytuacje, że serwis tego nie może ogarnąć. Każda klameczka czy dźwignia jest z takiego chińskiego metalo-plastiku który pęka od byle czego. Po kupnie od razu wszystkie śruby należy wkręcić na klej do gwintów bo można coś zgubić. Wiem, że kumpel go popędził po kilu miesiącach za rozsądną cenę i to była dobra decyzja. Ponoć rdzewieją a z trwałością chyba tez nie za różowo. Wszelkie junaki i romety to ta sama czajna tylko polski szparunek. Co do prędkości (4 suwowa 250ccm) to po mieście nawet to dawało radę bo biegi krótkie ale jak wyjechałem na kawałek trasy to silnik momentalnie się skończył. Nawet z perspektywy katamaraniarza to jest zwyczajnie za wolne i znudzi się po miesiącu. Dla większości motocyklistów szybkie moto to ma 3s/100 i 7s/200 ale tutaj za normalnie jadącym autem nie szło się utrzymać.
Z "dorosłych" motocykli to bierze się 50-70km na początek najlepiej w niezbyt ciężkim nakedzie i z łagodną charakterystyką. 125ccm nie ma prawa być za mocna.

Też się zastanawiałem czy kupić kilkunastoletniego japońca czy nowego chińczyka i obecnie jeżdżę Rometem Soft Chopperem. Wyboru nie żałuję. Jak poczytasz na forach to te chińczyki wcale nie są tak awaryjne jak niektórzy piszą. Sądzę, że po zakupie dokręcenie paru śrubek czy ustawić skład mieszanki jedną śrubką a druga wolne obroty to każdy głupi potrafi, tak samo jak luz zaworowy. Opony są śliskie na mokrym ale wystarczy zwolnić w zakrętach lub je wymienić. Junak z tego co wiem teraz daje 2 lata gwarancji lub 12 tyś km więc o czymś to znaczy. Te chińczyki to kopie japońców, a nie wytwór chińskich inżynierów.

W chińskich produktach (bo nie nazwałbym tego motocyklem) nagminnie przytrafiają się takie ciekawostki jak:
-gaźniki, których nie da się wyregulować
-rdza jeszcze w salonie (czasem dość zaawansowana)
-krzywe felgi i odkształcone opony (kiedyś po zareklamowaniu takiego koła otrzymałem od producenta jeszcze gorsze)
-tłoki nie wytrzymujące do końca dotarcia
-zdeformowane plastiki
-akumulatory działające kilka miesięcy

Kupując chińczyka trzeba się liczyć z tym, że firma padnie (tak jak padły największe swojego czasu czyli Motobi i Kingway) a kartą gwarancyjną będzie można sobie co najwyżej napalić w piecu - gwarantem jest producent a nie sprzedawca. Poza tym zakończenie produkcji danego modelu nawet przez istniejącą firmę nierzadko wiąże się z nieoferowaniem już części zamiennych.

Jednym z nielicznych motorków chwalonym przez klientów był Romet K125. Pamiętam również, że firma Almot (Junak/Ferro) kilka lat temu miała dość korzystną dla klientów politykę gwarancyjną. Co padło to wymieniali w ramach gwarancji. Nie wiem czy wciąż tak jest.

Uważam, że dużo mniejszą loterią niż zakup chińczyka jest jakaś dobra, markowa używka.

Potwierdzam, moim pierwszym "dorosłym" był Suzuki GS500E, mały zwinny, elastyczny i dający poczucie lekkości. Obok GS do nauki jazdy polecane są: Kawasaki ER-5, Honda CB500, Kawasaki GPZ 500, Yamaha XJ 600, dla bardziej pewnych siebie, którzy to już mieli do czynienia z motocyklami można polecić starego Bandita 600, kawał kloca, solidny motocykl o łagodnej charakterystyce.

Miałem przez 4 lata CBR125 z 2004 roku. Moto nie było rozpieszczane przez poprzedniego właściciela, a nie miałem z nim żadnych problemów - tylko olej, filtry i sprawdzanie zaworów. Ja osobiście uważam, że w serii jest to za słaby sprzęt. Mieszkając w okolicach Zakopanego, strasznie się Hanka męczyła na podjazdach, zwłaszcza jadąc w dwie osoby. Dla mnie patologią była niemożność rozpędzenia sie powyżej 50-60km/h na +/- 5 kilometrowym podjeździe (jak się ktoś orientuje Poronin-Ząb ). Pod koniec mojej przygody wymieniłem przednią zębatkę na ząb mniejszą i zmieniło się to niesamowicie na plus, także jak ktoś kupi ten sprzęt niezmiernie polecam!
Dodatkowo co mnie drażniło jako młodego wściekłego ściganta to nisko umieszczone podnóżki, przy zejściu "na kolano" można było się najeść strachu jak podnóżek przyszlifował o asfalt.
Podsumowując, jeśli oczekujesz frajdy z jazdy to po 2 tygodniach się znudzisz, jak tylko przejazd z punktu A do B to świetna opcja.
Ale to wciąga

Ja jeżdżę MZ ETZ 150, motor ma 29 lat i jest totalnie bezawaryjny

Nie chwaliłeś się! Gratki! Będziesz robił swap, na... etz251, bo M52b28 to byś się kurna zabił.

Nie jestem jakimś tam wielkim fanem motorów ale MZ ETZ zawsze chciałem mieć, pamiętam te motory jako dzieciak i tak mi się zakodowało w głowie. Paradoksem jest to, że trzeba mieć na niego prawo jazdy na motor a jeśli chodzi o moc jest słabszy od współczesnych, chińskich 125 ccm. Prawa jazdy nie mam, przejeżdżając koło policji zawsze pokazują kciuka do góry także jeżeli kiedyś trafi się jakaś kontrola to pewnie skończy się na pogadance o motorze, mam przynajmniej taką nadzieję
Jak zwykle nasz rząd nie dopracował przepisów bo sporo starych motorów, którymi większość porusza się "od święta", ma większe pojemności od chińczyków a ma mniej koni przez co trzeba mieć na nie prawko co jest totalnie bez sensu wg mnie.
Miałem okazję porównać moją MZ-tkę do tych Rometów, Ogarów itp. To jest coś jak użyte materiały w środku w e34 i w e60, resztę sami sobie dopowiedzcie

Klientela na takie motocykle jest teraz znikoma ale ceny za zadbane sztuki są już jak za tanią japonię. Wprowadzone ograniczenie (pojemność a nie moc) ma o tyle sens, że zaraz znaleźliby się cwaniacy, którzy wepchnęliby szmatę do gaźnika R6 i z wykresem z hamowni lecieli po poprawę wpisu w dowodzie. Tak przecież było na B1, wypruwali wnętrze w lekkim aucie i diagnosta wpisywał wagę dopuszczającą do B1 a przecież policjant nie będzie tego ważył.

Podparciem byłyby dane techniczne z katalogu i po temacie.