Miałem kiedyś też niezły czad w deszczu

;
Jak jeszcze miałem e28m30b25 jechałem wieczorem z pracy do domu , z koleżanką na fotelu pasazera , dojeżdżam do skrzyżowania , a tam czerwone.
Po mojej prawej ustawił się jakiś zdechły pasat, i zera na mnie , zapaliło się zielone to ja rura ale delikatnie ,bo inaczej bym nie ruszył na mokrym ,dwójką weszłem w delikatny łuk w lewo zaraz za skrzyżowaniem , pasat został w tyle , aż tu nagle czuję że mi dupa leci na prawo i wjechałem na przeciwległy pas ( naszczęście nic nie jechało), od razu kontra i spowrotem na swój (auta z tyłu za mną przyhamowały jak widziały co się dzieje, kumpela pisk) i znowu zarzucenie na przeciwległy pas , jeszcze jedna kontra wytracenie prędkości i już z górki,

patrzę na kumpelę -blada.
Manewrowałem tak, że mnie nie obróciło , więc można powiedzieć że dałem rady , ale jak pomyślę że z przeciwka mogło coś jechać ,to mi krew mrozi w zyłach bo na bank była by czołówka

.
Trochę kilometrów już przejechałem betami bo są u mnie w rodzinie już od 97roku , więc wiem jak się zachowują na śliskiej i suchej drodze , ale nie mogłem uwieżyć że tak łatwo mnie zarzuciło

, tymbardziej że opony miałem niekiepskie szczegulnie rowki odpowiedzialne za poślizg boczny.
No więc na drugi dzień jak już wszystko wyschło ; jadę znowu do pracy i przyglądłem się temu łukowi, co wczoraj mnie wyrzuciło i oczom nie wierzę

; plama oleju , którą na pewno zachaczyłem jednym kołem bo była wielkości około 40 cm , dokładnie w miejscu w którym toczy się lewe koło.
Od tej pory mam respect do mokrej drogi szczegulnie na łukach

.
Każdy powinien tego doświadczyć , aby mieć we krwi to że nigdy nie mozna ufać do końca we własne umiejętności , bo zawsze cos może pujśc nie tak.
Mój ojciec zawsze powtażał ; CZŁOWIEK SIĘ POWINIEN UCZYĆ W SZKOLE LUB NA CUDZYCH BŁĘDACH , LECZ JEST TAK GŁUPI ŻE UCZY SIĘ NA WŁASNYCH A TO KOSZTUJE NAJDROZEJ.
