Najlepsi są kupcy którzy przyjeżdżają z okolicznym znawcą szpachli i młotka
Przykład I:
Sprzedawałem Sharana 1.9 TDI, 2000r od pierwszego właściciela z przebiegiem 150 tyś, tylko strasznie zaniedbanego. Cena 28,5 tysi (4 lat temu). Zajeżdżają kupcy Audi A4 z Przeworska, którzy boją się wjechać w najmniejszą dziurkę bo zawiecha kosztowna. Oglądają wózek, słyszę szepty i narady. Werdykt:

był bity po same lampy tylne

, wspawana ściana grodziowa, zalany bo miał kilka plam na wykładzinie, nieoryginalna szyba (miałem zdjęcie z ubezpieczalni-kamyk), przebieg 13 razy cofnięty, książka nieoryginalna

. Dajemy 18 i zabieramy

. Dostali kilka ch..i na plecy i pojechali. Za 3 godziny przyjechał gość i za 28,3 zabrał bo chciał żeby spuścić na polerkę i dobry obiad.
Przykład II:
Sprzedawałem swoje E46. Pierwszy właściciel, 180 tyś na blacie, książka serwisowa. Cena 28 tysi (spory czas temu). Przyjechał młody niuniu ze siwagrem. Co robią? Wyciągają magnez i jazda po każdym elemencie. Zaprosiłem ich również do garażu aby weszli pod auto i zobaczyli spód. Werdykt: za czysta jak na ten przebieg i odpicowana do sprzedaży. Więc im tłumaczę,że auto odkurzam kilka razy w tygodniu bo krew mnie zalewa jak mam jakiś okruszek w nim, myję go karcherem, do mycia szyb używam płynu i ręczników papierowych. Jak mu pokazałem ilość kosmetyków to powiedział,że jestem handlarzem

Do książki też się przyczepił bo wyglądała jak nowa

(wożę ją w pokrowcu skórzanym). Po krótkiej wymianie zdań wyprosiłem szanownych kupców z garażu i podziękowałem za chęć kupna,ale za bardzo dbałem o Bumera,żeby oddawać go Cześkowi za pół darmo.
Przykład III:
Znalazł teść Seata Ibizę 2000 w Poznaniu. "Full opcja bez skóry"

,przebieg 44 tyś.
Gonimy 500km. Przyjeżdżam na miejsce i co? Przebieg cofnięty chyba z 544tyś, brak książki serwisowej,a miała być (gdzieś się zapodziała jak jechaliśmy), syf w aucie jak w stajni, klima ledwo dyszy, każdy zderzak trzyma się na słowo honoru. A typ to totalny handlarz. Porządna zjeba i pojechałem po innego Seata.
Przykład IV:
Mondeo 1.8 TD. Cena 7 koła. W miarę zadbany,ale chciałem się go pozbyć. Przyjechało małżeństwo z synami (auto było kupowane dla najmłodszego). Szybki rzut oka, 5-cio minutowa przejażdżka, kasa do ręki i ciao bambino. Po tygodniu gość dzwoni i mówi,że są bardzo zadowoleni, musiał tylko wymienić łożysko i dobić klimę.
Przykład V: Audi 80 mojego ojca. 2.0 benzynka, zawiecha porobiona na maxa, zero luzów, felga 18

kupiona od znajomego w bardzo atrakcyjnej cenie. Bardzo ładnie wyglądała+czarna szybka. Przyjechało trzech gości, pooglądali, pożartowali, z rozmowy wynikało,że ludzie na poziomie. Kasa na stół i na odchodne: Szczęść Boże.

Dwóch z nich to księża. Jeden jest proboszczem niedaleko mnie.
Przykład VI: Moja Astra GSI. Ciemny granat, teraz już rzadko spotykany w tym modelu. Przebieg 264 tyś, odrobiła się bardzo szybko. Zostawiłem ją na podwórku jak wyjeżdżałem zagranicę z wizją,że jak wrócę to porobię co trzeba, zachowam ją dla siebie i kupie sobie inny wóz. Na drugi dzień pobytu w Szkocji dostałem smsa od gościa,że daje 8 tysi i zabiera bo wie,że wyjechałem i auto stoi. Zero namysłu. Nie przeszkadzało mu nawet,że była bita z każdej strony po kilka razy (nie groźnie).
Przykład VII: Miałem za zadanie znaleźć Hondę Civic dla swojego śiwagra. Małolat, dopiero prawko zrobił. Cena do 7 koła. Znalazłem 2 takie odpowiednie. Jedną w Wawie, drugą koło Wołomina. Pojechałem oglądać tą w Wawie. Miernik lakieru na magnez nie chciał się nawet trzymać. Na 4 elementach z 5 wybranych losowo było tyle szpachli,że mógłbym hurtownię budowlaną otworzyć. A właściciel w żywe oczy,że ona tak jak z salonu wyszła tak teraz wygląda

. Automat ledwo chodził, klima jak się załączyła to myślałem,że coś odpadnie z auta. Drzwiami trzeba było dobrze trzepnąć,aby zamknąć. Do drugiej Hondy się spóźniłem. Jak zadzwoniłem do gościa to mało nie płakał z nerwów bo przyjechał kupiec który oglądał i badał auto przez 5 godzin.