BMW Sport

Samochód innego użytkownika drogi koziołkuje, i zostaje na dachu:

Wersje:

1. Wyciągamy kierowcę najszybciej jak sie da i stawiamy auto na kołach aby zapobiec wyciekowi paliwa.

2. Wyciągamy kierowcę i zostawiamy auto tak jak jest, oddalając sie na bezpieczną odległość.

3. Wasze opinie.




Piszę bo miałam podobne zdarzenie......

opcja pierwsza i jeszcze bym zadzwonił po jakieś rescue a wczesniej sam robil resuscitation czy cusik, przynajmniej tyle pamietam z przysposobienia obronnego z liceum...

No o karetce nie wspominam bo to chyba oczywiste a assistance sama się zjawia nieproszona..ale nie o tym.

opcja nr 1 i wyciągamy radio
hehehe tak zrobił Pan który pomagał mi wysiąść po wypadku z mojego autka -pare lat temu

jestem ratownikiem medycznym i to co moge powiedziec co mnie uczono to opcja druga

ostroznie wyjac kierowce i pasażerow polozyc na plask.trzeba uwazac na ewentualne urazy kregoslupa wiec to nie jest takie latwe.

Auto powinno zostac w tym stanie jak zostalo.od tego jest straz pozarna.auta teraz maja odciecie zaplonu w razie kolizji wiec nawet ewentualny wyciek paliwa nie zagraza chyba ze jestes z cygaretem.jedynie co to skazi troche ziemii.

Widać ze juz pozapominaliscie nauke na prawo jazdy, w tej ksiazeczce wszystko bylo!!

BoxX............ja miałam egzamin prawie 10 lat temu a wypadki.....takie nie zdarzaja się tak czesto jak wrzucanie pierwszego biegu:)

Temat uważam za słuszny, bo wielu kierowców zapomina o tych podstawach, bardzo ważnych.

mam nadzieję, że wszystko skończyło się dobrze

Mi nic, dostawczy przede mną innej agencji ochrony mial przelot osobowego o 20 cm przed maska na moich oczach (a prowadził go mój ex), ja za nimi w osobowym innej agencji ochrony. Wyskoczylismy do tego auta, chłopaka wyciągnelismy i od razy panowie zabrali się za odwracanie auta na koła......Chlopakowi nic sie nie stało, wezwalismy karetkę na wszelki wypadek.....zrobilam mu szybkie oględziny czy nie jest gdzies rozcięty (dobrze, że w schowku ex zawsze mial gumowe rękawiczki na wypadek sprawdzania innych osób w pracy), ale kompletnie nic mu się nie stalo. Świadkowie byli, chłopak w pasach byl i to go uratowało od innych urazów...

Ale na prawdę nie mam do dziś pojęcia co zrobić....ale skoro Kuba napisał co napisał...to pewnie ma rację. Auto zostawić. Z człowiekiem ostroznie.

Ja nic nie mowie, ale o pierwszej pomocy ostatnio sie zmienily przepisy na testach prawa jazdy, wprowadzono jakies nowe zasady i normy, bylo to w prawie pwszystkich gazetach na koncu, wiec mysle kto jest odpowiedzialnym kierowca powinnien to przeczytac, mimo ze zdawalem prawko jeszcze przed wejsciem tych przepisow nowych to i tak czulem obowiazek zapoznac sie z nimi. Prosze tego nie przyjmowac za krytyke!!

BoxX to poszukaj i wklej jak mozesz:-)

agrafga, to dobrze, że całe zdarzenie maiło pozytywne zakończenie

BoxX, ale jak forumowicze torszkę sobie przypomną o tych istotnych elemetach to na pewno to nikomu nie zaszkodzi, a może pomóc lub nawet uratować życie

prosze takie cos znalazlem

http://www.grupa33.jgora.pl/modules.php ... =0&thold=0

....jak do uciętego placa doszłam to mi się słabo zrobilo...

No ale wiecie cos, w/g mnie obojetnie jak zorganizujemy pomoc czy wedlug przepisow czy nie to jak sie zatrzymiemy w miejscu wypadku i chcemy udzielic pomoc to juz jest bohaterstwo, bo wiekszosc woli uciec, i nie zwrocic uwagi... Niekiedy jest tak ze jaka kolwiek pomoc moze uratowac komus zycie.

Czy bohaterstwo to wg mnie za duże słowo, jednak ludzie niestety w obliczu krzywdy innych podchodzą do sprawy lajtowo...nie mój cyrk nie moje małpy i odwracają głowę, albo jak widzą że ktoś inny już zajął się problemem to dla nich życie toczy się dalej.
Tym chłopakiem zajęliśmy się tylko my.....reszta jechała, omijała patrząc tylko z efektem karpia "ooo..wypadek" i pokazując palcem. A skrzyżowanie jedno z ruchliwszych w Warszawie...przy TV.


Kiedyś mój kolega miał wypadek, kobieta wjechała w jego bok. Jemu nic ale wyskoczył do niej tylko po to...żeby zapytać czy jej sie nic nie stało......

Generalnie wszystko wskazuje na odpowiedź nr 2. Ważny jest człowiek a nie to co stanie się z autem. Nie ma potrzeby podejmowania dodatkowego ryzyka bo nie da się porównać wartości życia i wartości samochodu. A tu trochę więcej na temat obowiązku udzielenia pierwszej pomocy http://www.ospslesin.org/pierwsza%20pom ... pomocy.htm

To zleży od wielu czynników.
Najpierw należy zabezpieczyć miejsce wypadku: wystawić trójkąt, właczyć awaryjne. Jednocześnie dzwonimy pod nr alarmowy i wzywamy pomoc. Znam przypadki, że przez nieoznaczenie miejsca wypadku gineli sami pomagajacy bo najechało na nich inne auto.

Następnie udzielamy pomocy poszkodowanym i jeśli jest tak potrzeba i mozliwość ostroznie wyciagamy rannych z auta. Zgodnie z naszymi umiejetnosciami i wiedzą ratujemy i usadowiamy rannych w bezpiecznym miejscu. Rozbitych aut nie musimy przestawiać, spychać i tp. Zajmie sie tym straż pozarna, policja.
Jesli jestesmy sami to mamy pełne rece roboty. Najlepiej jak są pomocnicy, wtedy mozemy rozdzielić zadania, stanowcze i proste instrukcje typu: Pan/Pani zadzwoni po pomoc na nr 112, jestesmy na takiej a takiej to trasie taki i taki kilometr. Pan/Pani zabezpieczy miejsce - prosze wystawić trójkat ostrzegawczy 200 m stad.
Sami lub z pomoca jeszcze kogos mozeny wtedy zabrać się za pomoc rozbitkom.

Ludzie najczęściej sie gapia i nie wiedzą co robić, ale jak im się wyznaczy konkretne zadanie to je wykonają.
Ja bym to tak zrobił jak opisałem. Zreszta znam to z doświadczenia, nie jestem jednak zawodowcem.

No to jest opcja chyba dla Hulka albo innego Supermana, tudzież Herkulesa

IMHO, najważniejszy jest człowiek. Wyciągnąć go ostrożnie i zabezpieczyć miejsce wypadku (ustawić trójkąty, włączyć awaryjne - w swoim aucie, nie w tym, co na pleckach leży ), żeby nie narażać innych.