Więc tak, podłączyłem kontrolkę pod zaworek, załączyłem i zaświeciła. Odpaliłem silnik i zostawiłem go na wolnych obrotach, gdy temperatura się podniosła kontrolka zgasła. Czyli wszystko ok, działa.
Ale, no właśnie ale.
To zacznę od początku. Jakiś miesiąc temu stwierdziłem że silnik za głośno pracuje i już chyba czas wyregulować zaworki. No i zabrałem się do roboty. Po regulacji odgłosy dochodzące z pod dekla zaworów się uspokoiły (nie całkowicie do końca bo wałek do wymiany, nowy w drodze).
No i tu sedno sprawy. Zaczęły być słyszalne nowe odgłosy. Bardzo trudno je opisać, ale są bardzo podobne do odgłosu spalania stukowego (miałem kiedyś w maluchu), takie jakby nierównomierne grzechotanie takie trochę metaliczne. Odgłos jest tylko po zapaleniu zimnego silnika i tak po około 2-3 minutach
nagle ucicha. Myślałem że panewki, bo bardziej to słychać u dołu silnika, ale panewki się odzywają podobno dopiero po rozgrzaniu oleju. Później stwierdziłem, że to może już końcówki wtryskiwaczy się kończą i tak hałasują, ale:
Jak tak sterczałem nad tą kontrolką sprawdzając zasilanie elektrozaworku, to odkryłem że mój "grzechot" silnika milknie dokładnie w momencie wyłączenia zasilania na tym właśnie elektrozaworku i silnik wogóle zaczyna jakoś w tym momencie lżej pracować, bo przedtem jakby go coś że tak powiem "trzymało".
No i nie do końca trochę to rozumie. Czy mam źle ustawiony kąt wtrysku, a tamten układ na pompie jeszcze bardziej go przestawia na niekorzyść i stąd te odgłosy? Czy mam jeszcze coś innego uszkodzone?
Proszę o jakąś konkretną odpowiedź. Z góry dziękuje
