Jeszcze nigdy w swojej karierze kierowcy nie widziałem takie partactwa.
Do rzeczy...
Wujek miał pecha i w samochodzie otworzyła się maska podczas jazdy. Maska do wymiany. Poszła używka.
Opiszę tylko to co widziałem, nie będę opisywał niejasnej sytuacji z ceną za naprawę, bo nie ja to ustalałem i sam nie wiem jak było. Wyszło ~1100 zł - maska, listwa i założenie lamp nowych (stare były już mocno zniszczone i 1 miała połamane zatrzaski).
Wujek poprosił mnie, żebym przyjechał po odbiór auta razem z nim ( z racji, że ma małe pojęcie o tym i tamtym).
Przyjeżdżamy. Auto zasyfione (pierwszy raz odbierałem brudne auto od lakiernika

). Na szczęście maska czysta. Na masce hologramy i smugi... lakier wyglądał jakby go ktoś przejechał brudną ścierą i pastą tempo

.
Przyszedł lakiernik, który po moich uwagach stwierdził, że cyt. "mamy ch... pastę" no KUŹWA to po co malują?
Druga sprawa - miała być do pomalowania listwa. Listwę ktoś psiknął i też dookoła na odp... przeleciał pastą. Efekt? - całe drzwi wokół listwy matowe.
Lakiernik przyznał, że cyt. "no jest CH*** zrobione" i że poprawi.
Przyjeżdżamy na drugi dzień. Dodatkowo wziąłem kolegę z forum. Oczywiście maska dalej hologramy. Nawalone tylko wosku, że aż cała tłusta. Robienie z ludzi idiotów...
Na masce dziury. Nierówno wyszpachlowana. Pod słońce jak po gradobiciu... Jeden róg, który miał być naprostowany - krzywy... Widać odcięcia podkładu.
Dodatkowo połamane mocowanie emblematu i uszkodzony lakier (pewnie nie umieli odczepić).
Na pytanie, czemu to jest tak zrobione, Pan lakiernik stwierdził, że nie ma sprzętu, nie ma warunków i nie ma materiałów. TO DO CIĘŻKIEJ CHOLERY, PO CO LAKIEROWAĆ?
Lakierowanie odbywa się (jak się później dowiedzieliśmy

) w szopie, bez komory. W szopie pełno narzędzi, każdy może wejść. Wiadomo już skąd hologramy (piasek wokół zakładu jest wszędzie).
Narazie sprawa wygląda tak, że czekamy na szefa aż wróci z wakacji i zobaczymy co będzie.
ZERO! Pojęcia o naprawach lakierniczych! Omijać z daleka. Całe szczęście, że to nie moje auto...