Dziś otrzymałem od likwidatora informację, iż moje auto kwalifikuje się na szkodę całkowitą.
Uszkodzenia nie są poważne, nie wystrzeliły poduszki, podłużnice nietknięte, nawet chłodnice całe. Do wymiany błotnik, zderzak, pas przedni, maska + jakieś drobne pierdoły.

Na razie nie mam informacji o tym ile mi przysługuje odszkodowania, ta wpłynie może jutro ale raczej w poniedziałek. Chciałbym zawczasu się dowiedzieć jak sprawę potraktować żeby otrzymać zadowalającą mnie sumę.
Zakładam, że auto z Eurotaxu wycenią na jakieś 8tys zł (wg. Eurotax wartość to 10-13tys, na pewno sobie ładnie pozaniżają). Rozumiem, że w przypadku szkody całkowitej dostanę różnicę między wartością auta przed wypadkiem a po czyli
przypuśćmy 5tys.
Jeżeli się nie mylę, OC pokrywa naprawę auta maksymalnie do 100% jego wartości. Czy nie byłoby dużo bardziej korzystne dla mnie gdybym sporządził wycenę warsztatową na wartość niemal równą wycenie auta sprzed kolizji? Wtedy zamiast różnicy między wartością auta przed i po kolizji, dostaję odszkodowanie w wysokości wartości pojazdu?
Czy na coś takiego TU może się nie zgodzić, czy też ma obowiązek wypłacić środki na poczet naprawy pojazdu, co do którego stwierdziła szkodę całkowitą?