Przyjechałem na część wakacyjnego urlopu do rodziców wstawiłem auto do garażu i zaczęła się zabawa:
na początku szacowałem straty jakie poniosła klapa w wyniku ataku rdzy:
Prawy bok.

Spód klapy, chyba był smarowany jakąś farbą przez poprzedniego właściciela.

Lewy bok klapy.

Po zdjęciu plastików, otworzyłem ręcznie szybę.
Oczywiście rdza była jeszcze pod szybą, ale nie zrobiłem zdjęć. Pod plastikami był jeden wielki GNÓJ (ziemia i woda). Przewody całe upierniczone w tym.... błocie. ale to nic bo gdy zdjąłem plastiki boczne klapy to ujrzałem to:

użyłem płaskiego śrubokręta do sprawdzenia jak głęboko siedzi rdza:


nie pozostało mi nic innego jak wyciąć element pokryty rdzą. Inne miejsca były w dużo lepszej kondycji i zeszlifowałem je do gołej blachy.
Po wycięciu element wyglądał tak:

następnie wykonałem wzór z kartonu.

Póżniej na złomie szukałem kawałka blachy jakim można by uzupełnić brakujący kawałek, znalazłem stary bojler... nadał sie
kształt wycinka szlifowałem na wymiar tak by pasował jak najlepiej. Oto efekt:

mam spawarkę ale elektrodową tata powiedział że mogę zapomnieć o pospawaniu tego naszą spawarką więc pojechałem do kolegi i przykleił płytkę.

Kolejnym zadaniem było oszlifowanie spawów do gładkiej powierzchni tak by nie było wypukłych miejsc. niestety u góry nie miałem czym ani jak podejść, więc uznałem że jakoś to ukryje później.

Wziąłem matę z włókna szklanego i odmierzyłem kawałek jaki będzie potrzebny, rozrobiłem zywice z utwardzaczem i nałożyłem na pospawany element.

Ale niestety zrobiłem chyba złe proporcje bo siedzę i czekam już drugą godzinę i czekam aż wyschnie... ale mam czas na pisanie postu
