KotSylwester napisał(a):
Wg.mnie auto nie było zarejestrowane na naszego forumowego kolegę i na tym "pic" polega

Tutaj nie masz racji, bo samochód był zarejestrowany na mnie.
Bardzo żałuję, że nie wziąłem go w kredycie lub leasingu zamiast tego zachciało mi się kupować za gotówkę i to był błąd
bendzamin napisał(a):
Ja też nie...
Apollon bądź tak uprzejmy i od A-Z napisz jak to jest? Jak to się stało
Sytuacja wyglądała następująco:
Kolega potrzebował pożyczyć 80 000zł na miesiąc, jako że zawsze chętnie pomagałem wszystkim kolegom w potrzebie to i tym razem się zgodziłem, nie miałem niestety takiej sumy (zawsze inwestowałem całą kasę, bo i po co ma leżeć i nie zarabiać). "Kolega" jednak znalazł kogoś kto pożyczył by mu pieniądze pod zastaw mojego samochodu.
Zgodziłem się ale potrzebowałem jakiegoś zabezpieczenia, zabezpieczenie ustanowiliśmy na podstawie umów pożyczek na kwotę 150 000zł (firma zajmująca się udzielaniem pożyczek, coś jak PROVIDENT).
Spisaliśmy umowę notarialną, umowy zostały oddane do depozytu na okres 45 dni (do odbioru gdyby nie oddał kasy a ja straciłbym samochód).
Spisałem też umowę na użyczenie samochodu i umowę kupna sprzedaży in blanco (w razie nie wywiązania się z umowy ja tracę samochód i odbieram umowy na 150 000zł wszyscy są zadowoleni bo nikt nic nie traci poza kolegą który byłby w plecy, bo nie oddał pieniędzy). Ok? tak ale tylko pozornie.
Pożyczkodawca nie przybył osobiście, wysłał kogoś w zastępstwie zatem moje podpisy były jedynymi które znalazły się na umowie samochód został zabezpieczony, przekazałem wszystkie dokumenty i miałem oczekiwać na przelew...
Jak się później okazało umowa którą przeczytałem nie była tą która podpisałem (w stercie dokumentów nie zauważyłem kiedy podmienili owe umowy) różniły się tylko zapisem "przelewem na konto" i odebrałem osobiście"
Można zatem się domyślić, że przelew nigdy nie dotarł a z prawnego punktu widzenia poświadczyłem odbiór osobisty.
"Kolega" otrzymał owe pieniądze ale nie ode mnie, czyli tak jak gdyby ich nie dostał.
Pożyczkodawca zarobił samochód a "kolega" 80000zł
Kiedy odebrałem umowy (po upływie 45dni) okazało się, że one również nie są nic warte, bo miesiąc wcześniej zmieniono zarząd spółki i jedna z osób które podpisały umowę nie miała do tego prawa (Spółka miała reprezentację dwu osobową, umowa podpisana przez prokurenta i prezesa zarządu, prezes miesiąc wcześniej zastał zwolniony przez walne zgromadzenie wspólników).
Okazało się również, że prezesem został człowiek który przyniósł umowy pożyczki (rzekomy pośrednik) pieniądze pochodziły od jego konkubiny (którą też wydymał bo za jej pieniądze kupił udziały w firmie "kolegi" warte 250 000zł i do tego mój samochód, który teraz próbuje sprzedać aby zwrócić pieniądze konkubinie, twierdzi oczywiście, że wszystko jest ok a ja pożyczyłem pieniądze i nie oddałem zatem samochód należy do niej )
Wśród tych udziałów były miedzy innymi umowy na 150 000zł które miały mnie zabezpieczać.
Zatem jestem w posiadaniu umów które wręczyły mi osoby do tego nie uprawnione i z tego tytułu, prezes firmy której sprzedane zostały udziały (umowy były ich częścią) założył mi sprawę, że wszedłem bezprawnie w posiadanie tych umów.
Sprawa zagmatwana jak diabli bo niby prawowity właściciel był przy podpisaniu tych umów ale nic nie podpisał.
Teraz bujam się z tym tematem i robię co mogę, jednak spółka do której należą umowy sprzedaje wszystko innej spółce, (należącej do tych samych ludzi) w związku z tym nawet jeśli uda mi się wywalczyć te umowy to i tak nic z nich nie odzyskam, bo do tego czasu pieniądze z umów zostaną zebrane a w tej spółce nie zostanie złamany grosz
Mało tego pieniądze które inwestowałem w firmę, również wypłynęły (gdy byłem na urlopie) za sprawą "kolegi" mojego wspólnika, obecnie pozostał mi tylko do płacenia kredyt na 300 000zł za tego właśnie kolegę, któremu ten kredyt poręczyłem by mógł zacząć działalność.
A jako, że wywalił moją firmę w kosmos pozostałem bez dochodu i z zobowiązaniami na poziomie 7000zł miesięcznie (poręczenie jego kredytu)
Tak to właśnie jest być dobrym i pomagać kolegom
bendzamin napisał(a):
Najlepiej to kiedyś wyczaić Twoją 6er jak gdzieś jedzie, jechać z 2-3 kumplami, zasłonić tablice założyć kominiarki i gdzieś między blokami wieczorkiem sprawę załatwić. Wcale nie ostro, ale przewrócić, kopnąć, postraszyć i zabrać kluczyki (auto)
Albo je wyczaić gdzieś na osiedlu i w nocy legalnie ukraść... Przecież nie zgłosi na psiarnie bo nie ma jak?

EDIT: Nie masz żadnego zapasowego kluczyka? nic? Zero null? Nie wierzę!?
Kolego wszystko dobrze, ale takie metody działały w latach 90tych teraz taki numer można zrobić tylko raz.
Na chwilę obecną ten człowiek legalnie nabył mój samochód, i wszystkie tego typu próby zakończyły by się dla mnie w miejscu ciasnym i niezbyt wygodnym
Nim udowodnię, swoją rację (o ile to się w ogóle uda) samochodu już dawno nie będzie
Wydaje mi się, że dość jasno opisałem sytuację.