bendzamin napisał(a):
chociaż podstawowe bmw też dupy niw urywa, a dobrze skonfigurowany Ford jest naprawde 1adnym autem.
I oto właśnie mi chodzi.
bendzamin napisał(a):
Mondeo na pe1nym sztosie kosztuje 130 tys?
Za 145 tyś. masz 2.0 benzynę 240 koni, w najlepszej wersji wyposażeniowej, która zawiera (o ile dobrze pamiętam) również aktywne-sportowe zawieszenie i inne fordowskie frykasy. Mniej-więcej tyle kosztuje 318d...
jnx napisał(a):
Cytuj:
. Za 140 tyś. dostaniesz najwyżej średnio wyposażone 318d, z wnętrzem jakościowo przypominającym Seata... Kupel niedawno takie kupił.
Mhm...sugerujesz że im gorsza opcja wyposażenia w E90 tym gorzej wykończone?

Tutaj drobna korekta, bo jednak po lifcie w e90 jest chyba trochę lepiej z tą jakością, a przynajmniej tak wygląda, bo już nie macałem tych plastików gdy ostatnio siedziałem w FL. No ale kumpel ma przedliftową i wnętrze wygląda naprawdę nieciekawie

Może nie tyle wraz z wersją zmieniają się stricte materiały wykończeniowe, ale dostajesz już lepszą kierownicę, aluminiowe/drewniane wstawki, skórzaną tapicerkę i jakoś to wygląda.
Odnośnie jeszcze tej przewagi... J. Clarkson testując e46 328 powiedział, że to cholernie dobre auto. Problem jednak w tym, że nikt go nie kupi, bo większość wybierze 318, a to już są cholerne nudy. Ponieważ o ile w przypadku e36 taka 318, ze swoimi około 10 sek. do 100 km/h, w tamtych czasach faktycznie mogła mieć przewagę nad podobną konkurencją (o 328 nawet nie wspominając) i to należy zapisać na kolejny plus dla tej tego modelu, to jaką przewagę chcieli zdobyć konstruktorzy BMW, dodając nowej 318 e46 3 konie???

W tych latach była masa tańszych aut która do tej pory to objeżdża. Do 328 w e46 też mogli dać przynajmniej te 200-parę koni (a wiem, że nie stanowi to wielkiego wyzwania...). Głupio by mi było, gdyby w e46 328, objechał mnie gość z e36... Ale 328 i tak jest mocne, więc tego się aż tak nie odczuwa. I tu jest racja, że prawdziwe BMW z krwi i kości, to tylko dobrze wyposażona wersja, koniecznie z mocnym motorem. Te słabsze są trochę "na doczepkę", a mimo to paradoksalnie najlepiej się sprzedają. Może więc faktycznie liczy się tylko znaczek???