KotSylwester napisał(a):
Kyo ale marketing nie reklamy. Reklama to mały procencik marketingu.
Ale ja nigdzie nie napisałem ani twierdziłem że jedno to drugie.
Oczywiście, tak jak piszesz, jedno w drugim się zawiera

KotSylwester napisał(a):
Pozatym co Ci daje wyciszanie reklam?
Nic mi nie drze ryja z komputera, nie przeszkadza w przeglądaniu stron, nie napierdziela durnymi tekstami po mieszkaniu (tv/radio).
Generalnie w tv i radiu nie da się już nic obejrzeć, raz - kiepski reperturad, dwa - przez reklamy. 15 min blok reklamowy i 20 min filmu (starego jakiegoś).
W radiu w porze kiedy mógłbym go posłuchać (jadąc i wracając z pracy) - 2 piosenki i 5 min wyjątkowo szczekliwych reklam. Tak więc mam nagrane piosenki które lubię, których chcę słuchać na cd i radia nie słucham prawie w ogóle.
Dziękuję, wolę obejrzeć coś na komputerze/br/iść do kina (spóźniając się oczywiście 20 min).
ale na to czego nie mogę już wyłaczyć to albo nie patrzę albo nie słucham.
Na pocztę mam spamfiltry, nie wszystkie te perfidia niestety tną, ale jak coś jest spoza kręgów znajomych to od razu wycinam nawet nie czytając.
Ulotek nie biorę, od stojaków, to co mam w skrzynce od razu do kosza.
Tak więc ilość walących we mnie reklam, mam zredukowane do absolutnego minimum.
Ktoś może powiedzieć że przez to mogę nie wiedzieć co jest fajnego i co może mi się przydać.
Generalnie grzeje mnie to, nie jestem odcięty od świata, jak czegoś będę potrzebował to sobie to znajdę i dowiem się czy poszukiwany przeze mnie produkt istnieje.
Ogólnie bawią mnie marketingowe zabiegi, podsuwanie produktów jak kupujesz inne, układanie towarów na półkach, patenty z cenami że niby promocja a i tak drożej niż cośtam innego, śmiesznie porobione przejścia w sklepach że niby bierzesz to i to to tamto ci się przyda.
Ja wchodzę z listą co mam kupić i wali mnie to wszystko, obchodzę sobie sklep i biorę sobie to co mi pasuje, w sklepie i tak jestem raz w tygodniu i kupuję tam tylko jedzenie, całą resztę przez net, po buty i ubrania też darzy mi się 'wyjść'.
Nienawidzę jak mi się kończy umowa na telefon. Wtedy muszę się wgryzać w te gówniane oferty, zastanawiać z której wyrwę najwięcej, w każdej jest pełno tego syfu robiącego człowieka w trąbę pod pretekstem dopasowania indywidualnej oferty.
W tym roku, skończyło się to tak, że zrezygnowałem z prywatnego telefonu (i tak prawie nie korzystam, mam gg, majl, służbowy), mam na kartę żeby zachować numer i grzeje mnie to po raz kolejny.
Generalnie natręctwo zabiegów marketingowych i reklamy mnie drażni, irytuje, uważam że są w 90% kiepskie, na jedno kopyto, nudzące nie intrygujące i zalewające.
Dobre kampanie to np ta plusa z jakąś tam maskotką i serce i rozum orange. Ale, reklamy fajne, ale i tak mam ich w gdzieś, jak mają słabą ofertę, jak będzie dobra, to wtedy u nich coś kupię.
Mały głód to też fajny pomysł, nawet mam maskotkę, ale i tak danio nie jem bo po prostu jest drogie, biorę sobie podobny tańszy produkt innej firmy.
Podobnie ma się na stacjach benzynowych. Całkowicie spływają po mnie karty na punkty gdzie musisz wlać 25324234L paliwa by dostać toster. Jadę tam, gdzie benzyna ma lepszą cene niż gdzie indziej i nie obchodzi mnie czy na stacji mam sklep i ten sklep jest ładny czy jest po prostu buda z dystrybutorem. Isotne jest by paliwo nie było drogie i żeby jego jakość był dobra - np zamiast na Orlenie leję na Lukoil lub Neste.
Analogicznie można przejść przez wszystko.