maaaad napisał(a):
A dlaczego miałyby być droższe, skoro były silnikami mniejszymi, miały mniej cylindrów, materiały, zdaje się, porównywalne? Mniejszy silnik również łatwiej "dokręcić" na wysokie obroty

F20C (czy F22C) to taki odpowiednik M54, jezeli chodzi o koszta produkcji, ilosc cylindrow nie ma znaczenia, chodzi o technologie i uzyte rozwiazania techniczne. To czy jest mniejszy czy nie, nie ma tez znaczenia, gdy chodzi o obroty, wszystko zalezy od tego jaki jest stosunek srednicy cylindrow do skoku tlokow (im mniejszy skok, tym wieksze obroty sa bezpieczniejsze dla silnika), to samo dotyczy odpowiednio zaprojektowanego rozrzadu.
maaaad napisał(a):
LS7 - 72 KM/litr, max rpm: 7000
S65B40 - 100 KM/litr, max rpm: 8400
Masa - praktycznie taka sama (kilka kg różnicy na korzyść LS7).
Chyba moc z litra przy silniku wolnossącym jest całkiem dobrym wyznacznikiem zaawansowania technologicznego danego silnika

Ale zaznaczam, nie umniejszam tu nic LS7 z jego wyścigowym rodowodem i tytanowymi korbowodami, zaworami itd, tylko po prostu oba silniki reprezentują inną filozofię - moc z pojemności vs moc z obrotów, która w przypadku s65 jest uzyskiwana przy 4 zaworach/cylinder, przy tym osławionym pomiarze prądu jonowego w komorach spalania, przy Vanosie, no i oczywiście 8 przepustnicach, a są to rzeczy obce LS7.
IMO oba silniki są świetne

Nie chodzi o porownanie, pokazalem tylko, ze mozna stworzyc produkowany seryjnie silnik bazujacy na koncepcji z lat 50/60, bez zmiennych faz rozrzadu, 4 czy 5 zaworow na cylinder, itd. Nie ma co wpadac w zachwyt nad nowymi technologiami i pisac jak to jedno V8 jest najbardziej zaawansowane na swiecie, gdy wypada blado w porownaniu z silnikiem zapoznionym o pol dekady.
Zakov napisał(a):
Wiesz ale akurat nie byl to wynik turbodoladowania, a bardziej mocy rozwijanej przez te samochody (czy bardzo wymagajacego prowadzenia).
Zakov napisał(a):
Ale mogę Ci podać lepszy przykład - Formuła 1 Era turbo. Ile tam wyciągali? 1200 koni z 1.7L pojemności? A nawet i więcej

Mam gdzieś na kompie nawet zdjęcia takiego ustrojstwa. Turbo było, jest i będzie obecne w sportach motorowych. Bo i niby jak mieli by inaczej osiągnąć w tych rajdówkach po 500 koni z 2L pojemności? Gdyby dało się to osiągnąć w przypadku silnika wolnossącego, nikt ani by się nie obejrzał na turbodoładowanie... Ale z kolei nie wszędzie da się upchnąć wolnossące V8. Taka była moda, era fascynacji turbodoładowaniem, wymogi narzucane przez przepisy WRC i innych organizacji również wymuszały stosowanie takich rozwiązań i kierowcy musieli opanowywać niejednokrotnie bestialską moc, przychodząca falami wraz z "kaprysami" dużej turbosprężarki.
W WRC akurat ograniczenia biora sie z czegos innego, samochod tam startujacy musi miec odpowiednia mase i wielkosc, jest to seria przeznaczona dla samochodow kompaktowych i sub-kompaktowych, nie ma tam miejsca na duzy silnik wolnossacy. Zreszta cos takiego jak turbodziura tez jest tam zniwelowane dzieki zastosowaniu masy roznych rozwiazan, chocby podtrzymania turbo (o ile jeszcze nie zostalo zabrionione, nie interesowalem sie przepisami ostatnio).
Zakov napisał(a):
W sporcie się to nie zmieniło tylko, że teraz mamy powtórkę z rozrywki względem mody na turbodoładowanie zwanej Downsizingiem i tym bardziej będą na nas to wymuszać, zarówno w sporcie poprzez przepisy organizacji wyścigowych, jak i w codziennym życiu poprzez ustalenia ekologów na wysokim szczeblu. Kiedyś było 335i z R6 i dwiema małymi "turbinkami" - nawet mi się to podobało. Teraz jest 335i z jedną turbosprężarką twinscroll, a na końcu będzie 335i ze zmniejszoną pojemnością, mniejszą ilością cylindrów i jeszcze większą turbosprężarką - a to już mi się nie podoba...

Dalej nie wiem z czym masz problem, siegnij do historii, pod koniec lat 70 i przez lata 80 bylo podobnie, tez pojawil sie downsizing, tez pojawily sie silniki turbodoladowane....i moda minela.
Zakov napisał(a):
Myślę, że najlepszym przykładem tutaj było wspomniane prze zemnie Porsche GT3. Porsche mając wolny wybór, na wolnym rynku, woli stosować w swoim stricte torowym pojeździe silniki wolnossące mimo, że ma jednocześnie ogromne doświadczenie na polu turbodoładowania. Alternatywą jest tu oczywiście wspomniane przez kolegę turbodoładowane GT2, które również nie jest z "pierwszej łapanki" i świetnie radzi sobie na torze, ale jednak...

Jak dla mnie jest to dylemat pomiędzy sportowym charakterem, a użytecznością na co dzień.
Zaden dylemat, oba modele Porsche sa bezkompromisowymi samochodami, ktore mozesz zabrac na tor w weekend, bez zadnych dodatkowych przygotowan. Nie jest tak, ze jeden jest lepszy, a drugi gorszy. Porsche nie faworyzuje ani GT2, ani GT3, poprostu jako klient masz wybor i kupujesz sobie to co Ci odpowiada. A to, ze GT2 ma znacznie wiekszy potencjal to inna historia
Zakov napisał(a):
Podam przykład: Jadę sobie z kolegą jego Audi TT "1.8, 180km, turbodoładowanie" Nagle jakiś chwilowy korek, kolega zwalnia. Mnie nagle coś nie spasowało i pytam przy prędkości 40-50 km/h "Ty masz trójkę wbitą, nie?" A on mi na to, że nie piątkę, po czym przyśpieszył sobie bez żadnej redukcji i bez żadnego zamulenia. To chyba nie wymaga komentarza...
Natomiast w przypadku mojego m52tub28, to jest on trochę ospały przy niskich obrotach, w okolicach średnich robi się bardzo rześki, natomiast przy 4 tyś rpm wstępuje w niego szatan... Wtedy wciskanie pedału gazu wywołuje wrażenie jak by silnik miał zaraz wyskoczyć spod maski. Reakcja jest natychmiastowa, a moc dostępna od zaraz, bez żadnej zwłoki. I to jest właśnie to!

Ktoś kto od lat klekocze się TDI nie pojmie tego do póki nie spróbuje...
Wydaje mi sie, ze Twoim problemem jest stawianie znaku rownosci miedzy turbodoladowana benzyna, a turbodieslem, to nie dziala w ten sposob
Zakov napisał(a):
Aha i nie "kupuję" tego kitu, że mają być to silniki równie bezawaryjne. Wg mnie BMW nie uniknie mniejszych, bądź większych problemów związanych z zastosowaniem turbosprężarki.
Akurat o awaryjnosc spowodowana turbodoladowaniem bym sie nie martwil, BMW od dluzszego czasu ma swoje mniejsze i wieksze problemy jakosciowe.
renoraines napisał(a):
Są pasjonaci, którzy zakują silnik, bo mają na to ochotę, ale większość z tych ludzi zakuje evo czy impreze, bo są do tego zmuszeni, gdyż fabryczne części w tych wysilonych doładowanych silnikach nie dają rady.
Pewnie, EVO i Impreza STi to takie padaczki, ze przejedziesz 15 tys. km i juz trzeba silnik zakuwac

Wierz mi, bez tuningu to jedne z najbardziej bezawaryjnych samochodow. A jak sie komus wysypie to z reguly przesadzil z podniesieniem doladowania na fabrycznych gratach.