Wilkommen,
Witam,
Eurotrip Belin 2012.
Zgodnie z obietnicą prezentuje krótką relację wypadu na Sylwestra do Berlina

.
Z góry przepraszam, za chaotyczny opis i kiepskie zdjęcia. Pierwsze wynika ze zmęczenia, a drugie z braku czasu na robienie dobrych ujęć.
Historia:
W Czwartek wieczorem wraz z moją Ukochaną myśląc o kiepskiej perspektywie na Sylwestra (pewne plany nie wypaliły) doszliśmy do wniosku, że wyjedziemy...
Oczywiście mogliśmy zostać w Lublinie i bawić się w centrum na imprezie organizowanej przez miasto, ale perspektywa dostania w ryj i słuchania zespołu "Bajm" nie wyglądała najlepiej.
Pojawił się oczywiście pomysł "Warszawa" - ale zespoły, które miały wystąpić nie zrobiły na nas wrażenia. Potem był pomysł na Gdańsk, Lwów, Solina.
Ale w ostateczności - jak poczytaliśmy, że ma być 1 milion osób w Berlinie i największa impreza w Europie - to postanowiliśmy.... - jedziemy do Berlina.
Oczywiście, aby powiększyć stopień przygody postanowiliśmy pojechać Polonezem... ale zaraz Ja i Moja Ukochana ?! - musieliśmy ogarnąć na szybko jeszcze 2 osoby. W Czwartek w nocy trudno znaleźć kogoś, kto chciałby pojechać Polonezem 1600 km

. w Ostateczności zgodził się kumpel Robert.
i tak we 3 wyruszyliśmy w nocy z Piątku na Sobotę o 2:30. Wszystko byłoby super, gdyby nie to, że pół piątku spędziłem na staniu w kolejce w urzędzie a drugie pół na montowanie wnętrza do ATU (były tylko 2 fotele z przodu). Zanim skończyłem, spakowałem itd. była już 24:00 a o 1:00 miałem wstawać...
Nauczony doświadczeniem z poprzednich lat wziąłem mnóstwo narzędzi i trochę części zamiennych w razie problemów. (na szczęście nie musiałem niczego naprawiać.) Piotr_Ł pisał w temacie, że na ostatnich 140 km nie ma stacji – to prawda:P nie było. A na Orlenie przed samą granicą nie ma LPG. Zalałem trochę Pb95, a przy kasie na pytanie gdzie jest stacja z LPG usłyszałem w odpowiedzi, że sprzedawca nie może udzielać takiej informacji i poza tym to ona nie wie i najlepiej już zatankować po niemieckiej stronie za 3,2zł/l LPG. - dziękuje bardzo. Okazało się, że trzeba się wrócić i zjechać do miejscowości Słubice i tam jest stacja LPG jedna za drugą. A najlepsze jest to, że to się wszystko dzieje na autostradzie i żeby się wrócić musieliśmy wjechać do Niemiec – na najbliższym skrzyżowaniu zawrócić i wjechać z powrotem do Polski i pojechać do Słubic po gaz. - ale przynajmniej było śmiesznie

. Wg naszych planów mieliśmy zajechać do Poznania, trochę zwiedzić Starówkę i coś zjeść, ale podczas jazdy doszliśmy do wniosku, że tak dobrze nam idzie, że jedziemy dalej i wolimy zatrzymać się już we Frankfurcie nad Odrą. Po chwili wiedzieliśmy, że to pomyłka. Nudne, szare miasto z bardzo dziwnymi ludźmi. Zdecydowanie „ta gorsza” część społeczeństwa. Niesamowicie brzydkie i grube niemki, kolesie z pofarbowanymi włosami na blond i wygolonymi bokami w jaskrawych dresach – tragedia.
Pare fotek i szybki odwrót do Berlina. W Berlinie ogarneliśmy się świetnie (oczywiście, ze względu na świetne wcześniejsze przygotowanie

). Zatrzymaliśmy się na ulicy Hauptstrasse pod blokiem z apartamentami. Świetna lokalizacja aby zostawić samochód. Bezpieczna (na bogato) okolica. Ładny parking, kamery – super. Kolejnym powodem, dla którego zostawiliśmy konkretnie tam samochód to fakt, że to było najbliżej jak się da przed „zieloną strefą” + fakt, że przechodzimy przez ulicę i mamy od razu SKM. Bilecik grupowy w biletomacie z PL menu

15 Euro.
Jedna stacja na Ostkreuz i tam mamy wielki punkt do przesiadek. Wsiadamy do metra i po chwili jesteśmy w centrum na Alexanderplaze. Praktycznie wszystkie najważniejsze ulice i miejsca przeszliśmy piechotą. Od czasu do czasu poruszaliśmy się naprawdę świetną komunikacją.
Ok 20:00 postanowiliśmy udać się już pod Bramę Brandenburską. Dotarliśmy tam (przy okazji ogarniając jakieś jedzenie – „burger party 5 euro (6 różnych hamburgerów:P) – na 21:30.
Świetna organizacja przez policję wejść na impreze. Całe centrum praktycznie w barierkach, ale dzięki temu tłum bym świetnie kierowany po mieście. Weszliśmy głównym wejściem. Fajny był moment, w którym idziemy za całym tłumem w stronę sceny i nagle wszyscy stanęli i koniec. Każdy centymetr kwadratowy na placu był zajęty. Świetnie ustawiali nas w sektorach i po prostu jak dochodziło się „do ściany ludzi” to koniec. Ze względu na to, że było tam milion ?! (MILION)ludzi doszliśmy do wniosku, że jednak o 24:00 będzie tam „ciężko”. Wycofaliśmy się (co już było ciężkie, bo za nami ustawiały się kolejne ściany ludzi) i wymyśliliśmy, że pójdziemy z drugiej strony Bramy Brandenburskiej. Pomysł był świetny w swojej prostocie, ale okazało się, że miasto tak jest zablokowane przez policję, że nie da się podejść pod Bramę z drugiej strony.
Polak łatwo się nie poddaje i jakimś cudem bocznymi uliczkami doszliśmy na drugą stronę (zajeło nam to ponad godzinę:P), ale było warto. Okazało się, jesteśmy tam z może 60-100 innych osób, które tam były od paru godzin, lub wyszli z budynków z imprez, zanim zamkneli całe Unter den Linden. AAA – zapomniałem

– spowodowaliśmy mały pożar w Berlinie

. Postanowiliśmy jedną stacje przejechać metrem i spiesząc się na uciekający nam pociąg kolega Robert (Pozdrawiam) wyrzucił fajkę do kosza. Na pociąg nie zdążyliśmy i czekamy na następny. Nagle coś śmierdzi i dymi a tu śmietnik płonie... jakoś szybko się to rozkręciło

. ale mniejsza o to

.
Z drugiej strony Bramy tak szczerze to nic wielkiego się nie działo. Muzyka w tle. Spacerujący ludzie, ktoś od czasu do czasu puszczał sztuczne ognie. Tam doczekaliśmy do północy. Tutaj skrócę historie – nic ciekawego się nie działo. Ludzie. Krzyki, śpiewanie (zaśpiewałem Hymn Polski pod Bramą

) no i składanie sobie życzeń. W połowie pokazu fajerwerków i pokazu laserowego nagła akcja odwrotu i chcieliśmy jak najszybciej dojść do metra i wyjechać z Centrum. No i słuchajcie...
Uciekamy tą wspomnianą Unter den Linden i za jakieś 500 metrów bariera z Policją a za tą barierą z 100-120 tysięcy ludzi aż po horyzont

. Okazało się, że zablokowali tę ulicę z każdej strony i nie ma wyjścia. Z pespektywy czasu okazało się, że to było SUPER, bo byliśmy na zamkniętej ulicy (strefie zero) gdzie z tej ulicy zrobili wielki parking dla policji z jakąś setką ludzi. Dużo miejsca i bezpiecznie i zaje***ćie blisko Bramy

. Podsłuchaliśmy rozmowę jakiegoś niemca, który też chciał szybko wyjść z tej strefy i pobiegliśmy za nim. Wyprowadził nas jakimiś super bocznymi uliczkami i takim oto sposobem znaleźliśmy się na stacji metra. Na samej gigantyczne tłumy, ale jakoś daliśmy radę. Na ostatniej stacji chwila prawdy – czy stoi Polonez, cały i bezpieczny.
Z daleko dojrzałem błyszczący (wypolerowany przed wyjazdem) błotnik i już wiedziałem, że jest ok. Szybko, bez zastanawiania się wyjechaliśmy z Berlina. Co prawda ktoś strzelił w nas rakietą, ale nic się poważnego (oprócz hałasu i strachu) nie stało nam i furze. Ok 50km za Berlinem jechaliśmy dość poboczną drogą i CHYBA strzeliło mi zdjęcie. Musze jakoś ogarnąć jakie są mandaty w DE i jakie są szanse na to, że przyjdzie do domu pisemko. Ogólnie było super. Wiele rzeczy pewnie zapomniałem, aby opisać, ale uważam, że było dobrze, bezpiecznie, wypadzik się udał i naprawdę nieźle się bawiliśmy. Ciesze się, że w przeciwieństwie do innych wyjazdów ten był MEGA spokojny (niektórzy na forum wiedzą o co chodzi

). Nie wiem czy wspominałem, że wiele mieliśmy sytuacji „na styk”, gdzie jechaliśmy na równo z jakąś furą po Berlinie i kierowca się na jakimś łuku drogi zapatrzył i prawie nam składał lusterka. Na każdym skrzyżowaniu widziałem w lusterku, że ktoś robi zdjęcie telefonem

. Było dobrze. Zrobiliśmy szał

No, to może teraz trochę fotek z opisami:
Pierwszy parking na autostradzie A2:

fura się już mocno pobrudziła

:

fotka z BMW:

po paru godzinach wszyscy poczuli się jak u siebie i zrobiło się "domowo"

:


Pierwszy postój w Niemczech - Frankfurt nad Odrą:

"coś":


trochę nam zimno:

podobno dobrze się śpi z tyłu:

Ja przy "czymś":


Pierwsza spotkana beemka w Niemczech:

Frankfurt:

Droga do Berlina - Niemcy


upamiętnienie przebiegu:)







spóźniona fota:

3er na trasie



e34

z clearami:


z związku z remontami na niemieckiej autostradzie (bez limitu) pierwsze ograniczenie:

ustrzelone całkiem przypadkiem:P

trochę architektury:


kiepska dzielnica (i dziwne wizerunki na antenach):





widok ze stacji na Alexanderplaze:

wieża telewizyjna:

Gotycki Mariacki Kościół: (naprawdę gigantyczny)



Unter den Linden:

Główna siedziba połączona z Salonem Mercedesa:




Salon Bugatti i najnowsza limitowana edycja Veyrona na 2012 rok

:

zdjęcie "przy kole" musiało być:




głupie foto w metrze:

Parlament:

ta flaga była gigantyczna - wyglądała jak jakiś koszmar z filmu wojennego:

w tle widać lasery z Bramy Brandenburskiej:


Puste butelki w okolicy wejścia na impreze (gdzie nie można było wnosić takich rzeczy) ok 21:00

pierwsza bramka na jednym z wejść:

Brama Brandenburska:

pierwsza puszczona "fajerwerka" z Bramy Brandenburskiej o godzinie ZERO:






Całkiem przypadkiem przy wyjeździe z miasta trafiliśmy na salon BMW - ale nie było czasu aby się zatrzymać:


Stan licznika gdzieś tam w drodze:

Polska A2:

kawa, kawa, kawa.... ale dałem radę. Sam zrobiłem 1650km. 24 godziny za kółkiem i 70h bez snu.

Sorry, że tak "bez szału" historia, ale tak naprawdę to się CIESZE, że tak wyszło.
W przeciwieństwie do innych wyjazdów ten się udał bez problemowo.
Przygodą samą w sobie było to, że pojechaliśmy tam Polonezem, bez spania itd na spontanie na tak wielką imprezę.
Jak mi się coś przypomni to jeszcze dopiszę.
Dziękuje jeszcze raz
mani210, KoberNT, Dżordż, Piter, Piotr_Ł za informacje i pomoc.
WSZYSTKIEGO DOBREGO W NOWYM ROKU, spełnienia marzeń i zrealizowania wszystkich modów w furkach.
Pozdro,
LU3710M,
Tomek