BMW Sport

kiedyś bf liczyłem na stronie potreningu.pl na kalkulatorze i wychodziło poniżej 9%. Jeśli chodzi o wyniki max ciężko powiedzieć, bo zwyczajnie nie robię maxów miesiąc temu kolega namówił mnie na zawody w wyciskaniu, bo były fajne nagrody. Zająłem 1 miejsce w kat do 74kg, było dosyć dziwnie, bo nie było przelicznika Wilksa tylko kat wagowe i dopiero przy identycznym wyniku wygrywał lżejszy. Ważyłem w dniu zawodów 71kg, wypchnąłem 112,5kg. Jeśli chodzi o przysiad robię 10 powtórzeń 140kg, barki teraz tylko na maszynie ze względu na kontuzję, a zwykle hantlami 2x35kg 10powtórzeń. Drążek też ciężko powiedzieć, bo przeważnie robię technicznie, ale siłowo powinno pójść ponad 15, w okolicach 18razyładny wynik

niezle, 112,5kg lawka przy 71kg ladny wynik, profi a jesli kalkulatory 1RM sa cos warte, to na przysiad ze 187 bys wzial

ciężko powiedzieć, 140kg już mnie gnie do przodu i o ile nie ma problemu z wypchnięciem tego z nóg to z trzymaniem prostych pleców już jest, dlatego robię to tylko jak idę z bratem i mam asekurację+kogoś kto mnie upomina: "plecy". Przeważnie nogi robię max 110kg, tak samo nie robię innych maxów, bo jakoś nie jest mi to potrzebne do szczęścia. Klatki na płaskiej kompletnie nie robię, bo nie czuję tego ćwiczenia, dla mnie to takie pchanie, żeby pchać, wolę wziąć na skosie 70-80kg i zrobić 10-12 porządnie wykonanych powtórzeń

takie podejście lubię - robić coś dla siebie, a nie na pokaz

Wojt4S90, gratuluje formy i efektów

co kto lubi, nie chodzi o chwalenie, ale lamanie wlasnych barier i motywacje. A lamanie barier bardzo motywuje. Np. moje "rekordy" w ogole sie nie nadaja do upubliczniania, bo pewnie beda znacznie ponizej sredniej BMW-sportowych koksow, ale dla mnie wazne, ze sie sporo poprawily od stanu "wyjsciowego" mimo, ze jestem na ostrej redukcji, niedojadam, jestem wiecznie zmeczony. wczesniej cos, co bylo nierealne albo takie sie wydawalo, staje sie realne, a to tylko zwieksza motywacje, by dzialac dalej, a nie szukac wymowek. Takze rozumiem ta wymiane informacji o "wynikach", bo to tez motywuje, podobnie jak zdjecia, mierzenie obwodow itd.

Np. ja sie najbardziej zmotywowalem tym, ze (i tutaj mala anegdotka ) - mialem zamiar robic nogi, na suwnicy, w planach mialem 4 Serie, zeby max. dojechac do gdzies 280kg, ale ogolnie czulem sie w tym dobrze. No, ale maszyna zajeta, przez lokalnych najwiekszych koksow. Pytam sie, czy moge z nimi zrobic Serie. Oni patrza, smieja sie, ze moge. No to robie. Za kazdym razem dokladaja 40kg. Przy 320kg pytaja sie, czy zdjac obciazenie dla mnie. Mowie nie. Oni sie smieja, no ok, jadziem. Moze zrobilem 2-3 powtorzenia mniej, niz oni, ale jadziem dalej. Przy 360kg to samo. Przy 3. powtorzeniu przy 400kg mocno zabolal mnie dol plecow, w obawie o kontuzje przerwalem (wczesniej robilem martwy ciag z ciezarami okolomax.), zchodze z maszyny, a oni juz sie nie smieja, siema, siema, jak sie nazywasz itd. Od tej pory sami zagaduja heheh

Na pokaz? Moze i na pokaz, ale dalo mi to mega kopa na kolejne treningi a gdybym robil sam, zrobilbym duzo mniej powtorzen i serii, bo skonczylbym na 280, a nie 400. Wiec chyba, cos w tym pozytywnego jest, tak mysle

mając na myśli "na pokaz" bardziej chodziło mi o niszczenie swojego zdrowia i "proszenie się" o kontuzję
co innego obserwować progres, a co innego zrobić jedno wyciśnięcie czy jeden przysiad z obciążeniem kilka razy większym jak przy treningu. jak kozaczyć to na całego - zrobić całą serię z takim obciążeniem


Ps a potem łykać prochy na stawy etc.

Czarny, rorafalki, w sumie temat rzeka
Rywalizacja a nawet chęć udowodnienia innym, że da się radę daje często dobre postępy siłowe, przełamuje się też bariery psychiczne. Ale trzeba mieć dużo rozumu i szczęścia żeby sobie nie zaszkodzić.
Ja chciałem sobie i koledze udowodnić że na poręczach mogę sobie pompować i pompować z hantlem w nogach i od 4 lat boli mnie prawy bark. Dziś ćwiczyłem bez obciążenia i na razie tak musi zostać.
Przysiady fajna sprawa moim zdaniem.

bardzo ładna seria. Robiąc z takim obciążeniem przysiady plecy też na pewno masz mocne. To jest takie fajne uczucie jak zdejmujesz sztangę ze stojaków i stwierdzasz "luzik, panuję nad tym żelastwem"

co prawda nigdy nie siliłem się na rekordy, ale jedną z przyczyn tego że rok temu musieli pochlastać mi kręgosłup na neurochirurgii było przeciążanie się na treningach. Niby wszystko wiedziałem jak robić ale po swoim doświadczeniu nigdy już nie podejdę do siłowni bez trenera itd. Obecnie od kilku miesięcy trenuje w domu - potrzebne mi do szczęścia drążek, guma rehabilitacyjna i masa własna.

jak słyszę o rekordach na siłce to przypominam sobie swoje podejście sprzed 2-3 lat, którego dzisiaj sobie nie wyobrażam

Ja dzisiaj miałem dobry dzień.

Posiłkowo:
10.oo - jajecznica na suchej patelni z 3 jaj + pomidor
13.oo - gotowany kalafior
16.oo - sałata z pomidorem, gruszką i grillowanym kurczakiem
19.3o - koktajl białkowy

1h20m na siłowni, dzisiaj barki i delikatnie przymierzam się do brzucha

i 16km na rowerze

Byłbym głodny, szczególnie, że tak jak piszesz jest to dla Ciebei dzień teningowy.

Ja w sumie się już przyzwyczaiłem, a pogoda sprzyja temu, że jesc się nie chce

A mnie w sumie każdy dzień jest treningowy

Jeżeli przeprowadzimy odpowiednią rozgrzewkę tj przygotujemy do obciążeń układ bierny i czynny a do tego potrafimy wykonać ćwiczenie poprawnie technicznie to ryzyko kontuzji jest minimalne .
....wiec bez obrazy ale pisanie , że sprawdzanie swoich maxow mija się z celem i w większości prowadzi do kontuzji albo jest formą przechwałek tez chyba trochę mija się z prawdą . Po za tym część systemów treningowych opiera się na ćwiczeniach izometrycznych gdzie stosuje się zwiększone obciążenia .....Wszytko zależy Panowie kto jaki cel chce osiągnąć .....

nie chce się czepiać, ale tak na szybko licząc, to nie wiem, jakieś 600kcal, jak dobrze liczę i jakieś max 20g węgli, wydaje mi się dużo, dużo, dużo za mało...

Ktoś Ci tak ustalił dietę, czy tak wyszło?



Ładnie napisane mam podobne zdanie na ten temat. Aczkolwiek faktycznie, jeśli chodzi o rekordy, wyjątkowo trudno o poprawną technikę i faktycznie, trzeba zachować szczególną ostrożność, a nie huzia na Józia.

jakos tak wyszło, głodny nie jestem więc luzik

Kurde, myślałem, że to ja jestem na ostrej redukcji, czasami zjadając 1800kcal (co już ja uważam za mega przegięcie)

nie no, bez przesady zwykle jest więcej, ale raczej 1300 nie przekraczam a i tak szału z wagą nie ma

może własnie dlatego? Dlatego pytałem, czy ktoś Ci tak wyliczył (są też jakieś tam sposoby naprzemiennego jedzenia, raz mniej, raz więcej, a także sposoby, że 2 dni praktycznie głodówka, pozostałe prawie normalnie). Nie jestem naturalnie dyplomowanym ekspertem, ale na tyle, na ile mam wiedzę na ten temat, to może dlatego, że metabolizm tak zwolnił, że broni się, jak tylko umie, by zachować zapasy, przez co waga nie spada tak szybko, jakbyśmy chcieli, będzie spadać w końcu, ale strasznie wolno. Zwłaszcza, że z tego, co wiem, to jesz bardzo czysto i korzystasz z fajnych produktów, zamiast tych, które są mocno przetworzone.

Jeśli ten spadek nie jest tak szybki, jak oczekujesz, to nie zmuszam naturalnie, ale ja bym zrobił tak:

1) Wyliczył zapotrzebowanie np. tutaj:

http://calcoolator.pl/dzienny_kalkulator_kalorii.html

Podając wiek, aktywność itd.

2) Od tej wartości wyżej, odjął 15% albo 500kcal, co da tygodniowo deficyt ok. 3500kcal. Odpowiednio rozdzielił białko, węgle i tłuszcze.

3) Aktywność na treningach utrzymywać na poziomie min. 3500kcal

4) Razem daje to 7000kcal deficytu, czyli wg. tego, co podają mądrzejsi ludzie od nas w tym temacie, około 1kg.

5) Jeśli ta wartość wyjdzie Ci większa z punktu 2. np. ok. 2000-2200 (a szacuję, że gdzieś tyle wyjdzie) to z poziomu 1300 na ten wyższy wchodziłbym stopniowo, nie na raz, tak, by też organizm się do tego stopniowo przyzwyczaił (od razu, pewnie będzie chciał na już magazynować).

6) Jak po powiedzmy 4. tygodniach nie działało, postulowałbym, by Czarny-emu odciąć dostęp do internetu

Dodam, że ja tak robię, a leci ok. 1-1,6kg/tydzień. No i znam wiele przypadków, gdzie zbyt niskie tankowanie paliwa przynosiło również skutek odwrotny do zamierzonego, zdjęciu tej zwężki z dolotu, silnik zaczął pracować na optymalnej charakterystyce

Jak coś tam powyżej źle opisałem, to proszę osoby, które się znają lepiej, aby poprawić mnie

u mnie leci ok. 2-2,5 na miesiąc, choć czasami tyle spadnie w tydzień, ale wtedy zwykle w następnym jest odbicie w górę niewielkie

w takim razie wychodzi ok, wg mnie powinieneś dorzucić większą ilość białka, bo jak dobijesz już powiedzmy do "rozmiarów" które Cię satysfakcjonują to zamiast spalać tłuszcz zaczniesz palić mięśnie. Ja ogólnie bym dorzucił jeszcze jeden posiłek z dużą ilością białka, małą węgli i sporą ilością dobrych tłuszczya ja myślałem, że moje 2400 to był jakiś hardkor

najpierw przeczytalem na tydzien i mnie podrzucilo na krzesle, ale teraz patrze, ze na miesiac czyli wychodzi powiedzmy 0,5-1 na tydzien, czyli ksiazkowo, zdrowo



nie wazne, czy juz sie jest na wymarzonym etapie, czy nie, jak za malo bialka, energii i towarzysza temu ciezkie cwiczenia, to wystepuje palenie miesni, czyli ten katabolizm.

Dlatego tez zaleca sie odpowiednia ilosc bialka, aby katabolizm zatrzymac, a takze suplementacje aminokwasami rozgalezionymi. Nie wazne jak (bo zaraz sie zrobi kolko chemiczne), pomagaja transportowac ta Energie z tkanki tluszczowej, z tym, ze nie koniecznie trzeba BCAA lykac w tabletkach, mozna je uzupelnic takze odpowiednia dieta, bogata np. w mieso.



no ja tyle powinienem gdzies jesc, ale jakos tak roznie z tym wychodzi