Witam.
Oto opis "ciekawej" przygody. W roli główniej e34 oraz ja.
Któraś z zimowych sobót,ale taka ciepła, wieczór. Byłem w trasie - za sobą miałem ponad 1000km. Auto jechało jak marzenie, co tu kryć, polubiłem je jeszcze bardziej a i tak lubiłem bardzo. Rwie asfalt aż miło, oczywiście full kultura no i ten gang pod maską... nie opiszesz tego słowami. Na autostradzie a2 za Poznaniem zjechałem na Orlen zatankować, do pełna, a w baku było jeszcze 30. Grzecznie nalewam 50l eurosuper 95, idę płacić. Płacę, wyjeżdżam, kulturalnie się rozpędzam w oczekiwaniu na wrzucenie czwórki a tu nagle autem zaczyna coś szarpać wozem, rzucać, za chwilę gaśnie silnik /a na liczniku 100/. Awaryjne, zjazd na bok.
Nie chce zapalić. Po 10 minutach zapala ale gaśnie. Po kolejnych zapala, trochę chodzi, gaśnie. Za pół godziny zapala, wchodzi na wys. obroty, potem gaśnie. Silnik pracuje nierówno, trzęsie budą, potem jakoś wchodzi na wys. obroty. Jakoś dojeżdżam na jedynce na jakiś parking z tirami. Przez jakiś czas "rozjeżdżam" go na tym parkingu, jakoś jedzie, potem jakby normalnie. No to jadę - i przejechałem 500km bez żadnych problemów, silnik pracował równo w pełnym zakresie obrotów, wszystko super.
Auto do mechanika, robi przegląd po przedstawieniu sprawy i co ? Nic, profilaktyczna wymiana świec, nie ma się do czego przeczepić.
I tu rodzi się pytanie, o co chodzi ? Może ktoś ma jakiś pomysł dlaczego tak się stało?
Ostatnio edytowano 30 stycznia 2008, 01:09 przez augustyn, łącznie edytowano 1 raz
|