Cześć

Żyję, złego licho nie bierze.
Nie ma co teoretyzować o winie, bo każdy przypadek jest rozpatrywany indywidualnie.
Jak się pewnie domyślacie, jestem po kontakcie z prawnikami i po nieoficjalnej rozmowie z niemiecką policją (niezwiązanej z wypadkiem).
Sprawa jest prosta – koleś ściął zakręt i we mnie uderzył. Jego wina – można się rozejść.
Tak było w przypadku mojego znajomego, który miał podobną akcję w GT3, tylko na mniejszą skalę.

Za Lisią Norą, w zakręcie, wyprzedzał BMW, które w podobny sposób wjechało w niego. Policja szybko ustaliła pełną winę BMW.
Na początku kolega wrzucił post na forum Nürburgringu, więc oczywiście miał las ekspertów twierdzących, że wina będzie 50:50, że nie wolno wyprzedzać w zakręcie, albo że trzeba włączyć mityczny kierunkowskaz. Ludzie nie odróżniają zaleceń od przepisów.
Przepisy są takie, że „trzymamy się prawej strony” – to tak, jakby na jednokierunkowej, dwupasowej drodze jechać lewym pasem i wyprzedzać kolesia z prawego, jest lekki zakręt w lewo, a on nagle wjeżdża w ciebie. Czyja wina? Sprawa prosta.
U mnie dochodzi jednak druga kwestia – niestety medialność tej sprawy może mi zaszkodzić. Sąd może uznać, że „nie zrobiłem wszystkiego, aby uniknąć wypadku”.
Teraz pytanie – czy fakt, że jechałem wolno, zwolniłem (dość wyraźnie), czekałem, aż BMW zjedzie do prawej strony, następnie próbowałem się ratować, uciekając ile tylko mogłem w lewo, i dostałem już praktycznie w tylne koło (czyli koleś musiał mnie już widzieć), będzie dla sądu wystarczającym dowodem, że robiłem wszystko, aby uniknąć zdarzenia?
Tego nie wiem. Prawnik też nie wie.
Sąd zdecyduje – może być wina 50/50, może 75/25, może 90/10. Ja już się tym nie zajmuję – dałem pełnomocnictwo prawnikowi i on działa.
Czytanie komentarzy „ekspertów” nie ma sensu – to tak, jakbyście czytali komentarze osoby, która nie skończyła podstawówki, o programie rakiet kosmicznych.
Opinie można mieć, ale nie mają one odzwierciedlenia w rzeczywistości.
Sam wypadek był dla mnie dość ciekawy, bo będąc w środku, kompletnie nie miałem pojęcia o jego „spektakularności”.
Myślałem, że po prostu uderzyłem w barierki, potem mnie obróciło i uderzyłem ponownie.
Czułem trzy uderzenia. Pierwsze, w którym zobaczyłem „światełko w tunelu” i pomyślałem: „Ja j3bię, umieram”.
Na szczęście okazało się, że to tylko wybuch paliwa – i to było właśnie to światełko.
Chwilę potem poczułem drugie uderzenie i nagle myśl: „A jednak nie, żyję, kurde!”.
A potem trzecie – i sobie pomyślałem: „Kurde, czy ten koleś z BMW nie ma mnie dość? Starczy już…”.
Auto się zatrzymało, wysiadłem sam, sprawdziłem, czy nic mi nie jest. Kręciło mi się w głowie, oddaliłem się o ok. 10 metrów od auta, żeby się „nie pożygać”, położyłem się.
Nagle zlecieli się ludzie i zaczęli pomagać – za co dziękuję.
Nie chcę robić z siebie mesjasza czy coś – wypadek jakich wiele na drogach i autostradach. Mój po prostu był nagrany i widowiskowy.
Po prostu wszędzie, gdzie jestem, musi się coś dziać

Nie ma nudy.
Ale nie czuję się wyjątkowy, wspaniały, ani uwielbiany tylko dlatego, że przeżyłem wypadek.
Inżynierowie Porsche zrobili dobrą robotę – większość energii z pierwszego uderzenia przejął przód auta, a mimo to i tak było 50G+.
Dywagacje naszego forumowego iluminata o bezpieczeństwie itp. świadczą o tym, że dalej nie umie czytać ze zrozumieniem i nie rozróżnia publikacji nielegalnych treści w sieci od jazdy na zamkniętej drodze, gdzie – uczestnicząc – godzisz się na pewne ryzyko.
Tego nawet nie skomentuję. Po prostu olewam temat.
Mi nic nie jest – dosłownie mam dwa siniaki i 90% sprawności ruchowej. Boli mnie tylko, jak gwałtownie zmieniam pozycję z leżącej na siedzącą itp.
Tak to jest git

Głowa chyba też cała, ale tam nic nie było, więc niewiele się zmieniło xD.