Jeszcze tak aby nie wywoływać niepotrzebnych kłótni - u mnie w mieście jestem najuczciwszym handlarzem, nie sprowadzam rozbitków, nie kręcę liczników, nie wyciągam sprzętu grającego, alusów ani kół zimowych, nie fałszuję umów. Tez jestem zdania ze nieuczciwych sprzedawców trzeba tępić, bo psują rynek i zmniejszają zaufanie klientów do sprowadzających auta, ale do jasnej cholery - nie można też dawać gryźć się zeschizowanym klientom. Wczoraj sprzedawałem Mazdę 323F - jak zwykle z salonu mazdy, 120 tys oryginalnego przebiegu, alusy, dwa komplety kół. wśrodku i na zewnątrz praktycznie jak nowa. Przyjechał młody głupek i czaił się 3 godziny nie zważając na mój czas, na znudzoną i wkurzoną moją narzeczoną czekającą w samochodzie, na klientów którzy przyjechali później od niego i czekali na jego decyzję, w końcu powiedział że bierze i musiałem podziękowac czekającym klientom - no cóż, takie prawo handlu, zapowiedział się dzień wcześniej i przyjechał 400 km pociągiem. Ok, piszemy umowę? Zaraz, odpowiada wielce szanowny Pan Klient, poproszę o zagwarantowanie mi na pismie że auto jest 1. bezwypadkowe 2. nic się nie zepsuje w ciągu najbliższych miesięcy (

)3. ma oryginalny przebieg 4. nie jest kradzione (dosłownie). Odparłem, że auto to posiadam jako pośrednik od niecałej doby i mogę mu podpisać bezwypadkowość, stan licznika gdyż ufam zaprzyjaźnionemu salonowi Mazdy, oraz stan prawny. Na jakąkolwiek gwarancję dotyczącą bezusterkowości się nie zgadzam. Na to wielce szanowny Pan Klient - dobrze, biorę to auto, ale jeśli nie godzi się Pan na moje warunki, to cena leci 1000 zł w dół (przypominam - auto 12letnie, za uzgodnione przed chwilą 9000 zł, odjechali własnie klienci gotowi tyle zapłacić bez ceregieli, tyle że chciałem być fair wobec głupka).
Ty byś mu podpisał? Ja nie jestem kretynem (nie wspomnę że każdy z moich znajomych handlarzy wypieprzył by już dawno durnia z placu), grzecznie wytłumaczyłem Panu Klientowi różnicę pomiędzy kupowaniem w salonie a kupowaniem auta na podwórku, ostatecznie odjechał za 8700 (moje straty - 300 zł i 3 godziny czasu). Takich też trzeba tępić, powinienem go kopnąć w D i niech sobie dyma z powrotem pociągiem. Pojawiła się nowa grupa klientów, debile których dorobkiem życia jest kilka tysięcy złotych i wymyslaja cuda, są dla mnie nieprzystosowani społecznie. Jestem jednak zbyt łagodnego charakteru, moja wina. Jednak Ty płacąc im 400 zł za jakąś linkę karmisz tych osłów. Ja niewiele więcej zarabiam na każdym tańszym samochodzie, gdybym udzielał gwarancji na linki i silniczki to jadłbym suchy chleb.
Powyższy przykład to najświeższy, z wczoraj, z takich przez lata handlu mogę napisac książkę. Nie wpomnę o telefonach typu - proszę mi przetrzymać to auto przez 2 miesiące, bo będę miał zdolność kredytową itp., bo nie dotykają sedna naszego tematu.