Witajcie.
Od jakiegoś czasu miałem problem z termometrem w BMW w korkach w warszawie potrafił pokazać nawet +26 stopni. N atrasie temp. spadała. Nie zawracałem sobie tym głowy aż do wczoraj. Otóż po przejechaniu jakis 350 km, z postojami, troche autostrada z predkoscia 160-170 km/h, i potem drogami lokalnymi spokojnie stabalem sobie zapalic fajke na parkingu. I wtedy zaczal sie cyrk. silnika nie zgasilem, po 5 minutach wsiadlem do auta a tam..wskazowka płynu chlodzacego na czerownej lampce ! Od razu zgasilem silnik, wlaczylem na maksa ogrzewanie ok, spadla do polowy. Tremometr dalej szalał. Dzis dolalem plynu bo w zbiorniczku bylo bardzo malo ( ale coś tamm bylo ) nie zagladane tam bylo od roku, od 50 tys km. ( glupota, tak wiem, )

ale mysallem, ze jak auto jest bez LPG to plynu brac nie bedzie. Pojechalem do mechanika, dolalismy plunu, on to odpowietrzyl jakimis odpowietrznikami, i wskazowka jest w polowie, podczas jazdy po miescie, na postoju 20 minut rownież. Ale co dziwne, termometr dalej szaleje. w miescie czy przy wyzszych obrotach na trasie temp. potrafi skoczyc np z 4 stopni do 20 ! N atrasie i przy nizszych obrotach spada. Ktoś wie co to może być ? Boję się, żeby znowu nie bylo czerwonego pola, zwlaszcza ze za 3 tygodnie jade do niemiec. Wisco działa...Moc auta taka sama jak przed zapaleniem sie tej nieszczesnej lampki, chmury bialego dymu nie ma.. wiec to raczej nie uszczelka pod głowicą.. ale tak nie da sie jezdzić w ciagłym strachu
