Wyglądało to tak: zrobiłem pierwszy raz swoją betką trasę około 500km w dwa dni. Przeciętnie jeżdżę 50 km dziennie. Na drugi dzień po zapaleniu i przejchaniu jakikiś 500 metrów auto zaczęło przerywać, tak jakby nie dochodziła benzyna. Stanąłem i po 2 minutach można było spokojnie jechać. Na drugi dzień sytuacja ta sama, z tym, że po około 6 kilometrach temperatura podskoczyła na czerwone pole. Zatrzymałem się, zgasiłem silnik. Po 5 minutach pojechałem dalej, temperatura była już ok. I tak kilka dni musiałem stawać w tym samym miejscu żeby zgasić autko. Aż wpadłem na pomysł,że sprawdzę czy jest płyn w chłodnicy

Niestety nie było pełnego stanu. Dolałem jakiś litr płynu i dopiero było pełno. Od tamtej pory się nie grzeje ani nie przerywa. Zrobiłem już tak jakieś 100 km i płyn jest cały czas na ful. Z tym,że ten majonez jest nie tylko na korku, ale także w tej komorze pod korkiem. No ale to fakt, codziennie jeżdżę krótkie trasy na zimnym silniku. Auto nie dymi jakoś specjalnie inaczej, spadków mocy też nie odczuwam.