Witam!
Miałem identyczny problem rok temu w swojej e34 520i m50 24V
Pewnego zimowego dnia odpaliłem samochód i bez dokładnego odsnieżania - snieg na masce i dachu - podjechałem kilka - kilkanaście metrów do parkingu podziemnego.
Wszystko było ok samochód pracował normalnie.
Na parkingu podziemnym samochód postał pare godzin, śnieg sie rozpuścił.
Wsiadam zapalam....i szok! Samochód pracuje na 3 cylindrach, wibruje jak galaretka i nie ma mocy.
Dobrałem sie do cewek i odkryłem że pierwsza od podszybia jest cała w wodzie - zalany cały otwór świecy.
Zapłon jest dzielony na 2x3 wiec przebicie na jednej cewce wyłacza automatycznie 2 pozostałe.
Wysuszyłem to ręcznikami papierowymi i samochód zaczął znowu normalnie pracować.
Nie miałem pojęcia skąd tam wzieła sie woda, wszystkie uszczelki jak nowe, pokrywy całe, nie połamane, wszystkie spinki zamontowane.
Myślałem że śnieg gdzieś sie dostał jak dolewałem płynu do spryskiwacza i stąd ten problem.
Potem nic sie nie działo.....aż do wiosny. Kilka deszczowych dni - ale takich delikatnych (takie bardziej kropienie niż deszcz) i problem sie powtórzył.
Zaczałem szukać przecieku, co śmieszniejsze lanie samochodu karcherem nic nie dawało, wszystko szczelne.
Polewałem więc samochód delikatnie wężem ogrodowym, a plastikową pokrywe silnika posypałem delikanie mąką
Winną całego zajścia okazała sie pęknięta uszczalka pod pogrzewaną dyszą spryskiwacza. Przez nią lała sie woda, która dopiero po pewnym czasie przenikała przez kołderke maski silnika i kapała tuż obok korka wlewu oleju - dokładnie na zaślepke plastikowej pokrywy.
Tam przez otworki na śrubokręt przenikała głębiej i wciekała do gniazda świecy.
Ze względu na brak uszczelek na miejscu i konieczność zamawiania zdecydowałem się na uszczelnienie tego silikonem. Od tego czasu problem znikł.
Przypuszczam że w Twoim przypadku jest podobnie.