 |
Uzależniony od forum :) |
 |
Wiek: 37 Posty: 7257 Kod silnika: BCY+
|
przema436 napisał(a): bendzamin, i jego propozycja http://moto.allegro.pl/e-320-cdi-avantg ... 63288.html Fajny mercedes,ale jak z jego awaryjnoscia? Co mi sie podoba to napisałem juz w pierwszym poscie.Moze znacie jakies słabe strony tych aut,tak jak silnik 2.0 tdi w passacie jest ponoc kiepski Cytuj: "Podobno całą istotę Mercedesa jako takiego można zawrzeć w jednej literze: "E". Firma twierdzi, że od ponad 60 lat Klasa E jest synonimem komfortu, bezpieczeństwa i elegancji. W zasadzie trudno to zanegować. Wszystko zaczęło się od "pontona" w latach '50, a potem poszło już jak po sznurku. Lata '60 - "płetwa". Lata '70 - "puchatek"... '80 - "beczka"... '90 - "baleron"... a obecnie mamy erę "okularnika": Mercedesa z krwi i kości, który w dużym stopniu przyczynił się do tego, że pojęcia takie jak: trwałość, bezawaryjność, legendarna jakość oraz prawdziwy prestiż wynikający z posiadania przestały być kojarzone z trójramienną gwiazdą na masce.
Pierwsze niepokojące symptomy zaczęły pojawiać się pod koniec lat '90, kiedy to w firmie rozpoczął się okres zmian i wprowadzania radykalnych oszczędności. Do głosu doszli księgowi, zrezygnowano ze sprawdzonych dostawców wielu ważnych podzespołów (oczywiście na rzecz tańszych, często pochodzących z Azji i Europy Wschodniej). Posłuszeństwa odmawiało dosłownie wszystko - przepływomierze, skrzynie biegów, pompy wody, wtryskiwacze, sprzęgła. Wtedy też do języka potocznego weszło wyrażenie "Psuje się jak nowy Mercedes". Doszło nawet do tego, że prestiżowa E-Klasse zaczęła rdzewieć niczym poczciwe Maluchy za czasów głębokiej komuny. Rozmaite problemy z bardzo rozbudowaną elektroniką tylko pogłębiły kryzys - klienci chętniej spoglądali w stronę Audi A6 i BMW serii 5. Dotychczasowa pozycja rynkowego lidera została utracona. Fuzja z Chryslerem zapewniła wprawdzie zastrzyk kapitału i zasobów (co by nie mówić, co dwie głowy to nie jedna), ale nie ma co ukrywać, że skorzystał na niej głównie właśnie Chrysler. Lekarstwem na całe zło miała być oferowana od 2002 r. aktualna generacja Klasy E, która w rok po debiucie stała się najchętniej kupowaną limuzyną klasy wyższej ze średnim udziałem w segmencie równym 36%. Trójramienna gwiazda znowu zaczęła lśnić dawnym blaskiem...
I oto znowu mamy do czynienia z klasycznym trzybryłowym nadwoziem, które prezentuje się solidnie, a zarazem dynamicznie. W dalszym ciągu jest to duża limuzyna, konserwatywna i elegancka, odrobinę majestatyczna, ale równocześnie na tyle nowoczesna, że może spodobać się nie tylko tradycjonalistom. Nie szokuje, lecz oczarowuje elegancją - dzieje się tak nie bez powodu: dla klienta w tym segmencie liczy się przede wszystkim prestiż i tzw. święty spokój. W efekcie do kwestii stylizacji nadwozia tego modelu firma podeszła wyjątkowo ostrożnie. Jak zawsze zresztą... Pod tym względem Klasa E jest niemal nietykalna i nie ma się co dziwić, bowiem każda kontrowersja stylistyczna mogłaby by jej tylko zaszkodzić. Różnie to bywa w różnych regionach świata, ale generalnie rzecz biorąc nabywcy klasy E najczęściej mają powyżej 50 lat i jakiekolwiek "fajerwerki" stylizacyjne mogłyby po prostu wprowadzić niepotrzebne zamieszanie w ich dostatni, ustabilizowany żywot. W rezultacie Klasa E jest typowym Mercedesem, czyli udaną próbą połączenia dużej dawki elegancji z maleńką szczyptą dynamizmu.
Klasyczne wnętrze sprzyja dobremu samopoczuciu za sprawą mocno przemawiającej do wyobraźni jasnej skóry i prawdziwego drewna klonowego - taki zestaw doskonale pasuje do charakteru tego auta. Klasa E wykazuje też jawną niechęć do tworzyw sztucznych niskiej jakości - tu akurat cięcia kosztów nie dotarły. Zadbano o najmniejsze szczegóły, perfekcyjne wykonanie, zastosowano najwyższej jakości materiały i stylowe spokojne formy. Wokół wyświetlacza systemu Comand na środkowej konsoli znajduje się mnóstwo przycisków i przełączników, co wprawdzie urody nie dodaje, ale w trakcie użytkowania okazuje się bardzo praktyczne i wygodne. Większość elementów obsługi umieszczono tak, aby łatwo można było je odnaleźć i uruchomić w sposób całkowicie intuicyjny. I to się udało. Bardzo dobrze rozwiązano też dostęp do szeregu funkcji za pośrednictwem przycisków na kierownicy.
Nie brakuje "fajerwerków" w postaci dynamicznych przednich foteli wielokonturowych wyposażonych w komory powietrzne pozwalające na indywidualne ustawienie profilu oparcia i siedziska. Co więcej, komory te napełniają się i opróżniają w zależności od konkretnej sytuacji na drodze. Na podstawie analizy informacji o skręcie kierownicy, przyspieszeniach poprzecznych oraz prędkości jazdy komputer tak steruje napełnianiem komór, aby zapewnić jak najlepsze trzymanie boczne. Można też zdać się całkowicie na siebie i ustawić je tak, aby maksymalnie zintegrować się z samochodem, aby przylegały do każdego centymetra kwadratowego pleców i obejmowały je bardzo ciasno. Oprócz tego dostępny jest masaż, podgrzewanie oraz wentylacja.
Mercedes dba o to, aby kierowca Klasy E czuł, że prowadzi coś naprawdę dostojnego. Duża w tym zasługa pneumatycznego zawieszenia Airmatic Dual Control, dzięki któremu Klasa E komfortem resorowania może ścigać się z najlepszymi, niewzruszenie i łagodnie dowożąc pasażerów do celu. Pracujący całkowicie bezdźwięcznie Airmatic sprawdza się doskonale nie tylko na złych nawierzchniach, ale również na zakrętach, gdzie aktywne zawieszenie zapewnia stałą odległość podwozia od nawierzchni. Generalnie wygląda to tak, że o nierównościach (jak na polskie warunki) małych i średnich pasażerowie nie mają zielonego pojęcia, natomiast duże pokonywane są z niebywałą gracją - jest to krótko mówiąc najwyższa światowa liga. Reakcje na ruchy kierownicą mają swój "ciężar" ponieważ wspomaganie jest mało precyzyjne, ale auto miękko zmienia kierunek jazdy. Objawia się też typowa dla dużych Mercedesów cecha, tj. wrażenie, że w zakrętach kierownica przestanie samoczynnie "wracać" do centralnego położenia jeżeli nie będziemy jechać wystarczająco szybko. To oczywiście tylko złudzenie.
Ogromne znaczenie dla komfortu ma ponadto znakomicie wyciszone wnętrze. Podczas jazdy z prędkością 120 km/h można rozmawiać szeptem. Przyjemności z jazdy nie zakłóca ani hałas pędu powietrza, ani jakiekolwiek odgłosy mechaniczne. Nawet silnik i układ wydechowy mruczą tylko na życzenie, przypominając o swoim istnieniu jedynie przy mocniejszym wciśnięciu pedału gazu. Niezależnie od stylu jazdy, prędkości, rodzaju drogi, typu zakrętu lub nawierzchni, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że świat mógłby się skończyć, a my będziemy wciąż jechać dalej, dalej i dalej... Widoczny z miejsca kierowcy stojący na masce emblemat firmy tylko utwierdza w tym przekonaniu. Można też dojść do wniosku, że samochód jest łagodny jak baranek, co wiele osób myli z ospałością. A to błąd. Na trasie ciężka Klasa E bez problemu utrzymuje kierunek jazdy na wprost i byle wiaterek nie jest w stanie wyprowadzić jej z równowagi. Delikatnie sunie do przodu podczas spokojnej jazdy, jednak w razie potrzeby po wciśnięciu gazu tylne koła wgryzają się w asfalt i rozpędzają 2-tonowe auto do setki w 7,7 s. Do dużej pojemności silnika nie pasuje tylko wyraźna słabość w chwilę po ruszeniu z miejsca.
W sumie jednak nie ma żadnych powodów, aby zrywać znaczek "CDI" z klapy bagażnika, nie ma się czego wstydzić. Wprost przeciwnie - jest powód do dumy. Sześciocylindrowej trzylitrowej machinie CDI nie można nic zarzucić. Kultura pracy, brak wibracji i dźwięk w ogólne nie przypominają jednostki wysokoprężnej i to również na zewnątrz, co nie jest regułą. Cichuteńki klekocik "wpadający" w sportowy ton jest słyszalny tylko podczas ostrego przyspieszania i tak naprawdę może przeszkadzać jedynie kierowcom o bardzo wyczulonym słuchu. Przy tym mocy jest więcej niż potrzeba: prędkość maksymalna wynosi 250 km/h, a przyspieszenie do setki 7,6 sekundy. Stado 224 KM i 510 Nm maksymalnego momentu obrotowego bez śladu turbodziury niewzruszenie wyrywa auto przed siebie, nie ma przy tym znaczenia czy od 100 czy od 200 km/h. Silnik standardowo współpracuje ze skrzynią automatyczną, która potrafi "liczyć" aż do siedmiu, posiada tryb sportowy i jest nie owijając w bawełnę, jedną z najlepszych przekładni w tym segmencie (o ile w ogóle nie najlepszą). Doskonale wyczuwa kiedy trzeba zmienić przełożenie, a kiedy jeszcze należy się z tym wstrzymać, w sobie tylko znany sposób rozpoznaje podjazdy i zjazdy, a przede wszystkim nie popełnia głównego grzechu automatów, tj. nie zmienia biegów zbyt pochopnie. Idealnie dostosowuje się do stylu jazdy. Pewnego przyzwyczajenia wymaga jedynie fakt, że po upływie zaledwie 17 sekund od tzw. startu zatrzymanego czy po przejechaniu 500 m wskazówka na prędkościomierzu może 'błądzić' wokół liczby 150 - bardzo łatwo się zapomnieć. Układ ESP nawet po wyłączeniu pilnuje kierowcy, bo tak naprawdę nie sposób wyłączyć go do końca - aktywuje się ponownie po przekroczeniu 50 km/h, co przy tej mocy oznacza właściwie "prawie w miejscu". Tak czy siak, na prostej drodze nie ma powodów, aby obawiać się konkurentów, w tym wielu aut typowo sportowych. A wszystko to przy umiarkowanym zapotrzebowaniu na olej napędowy: 12 l / 100 km w miejskich korkach i 9 l w trasie.
Zaawansowanie techniczne Klasy E to także elektrohydrauliczny układ hamulcowy SBC (Sensotronic Brake Control), który w sytuacjach awaryjnych reaguje szybciej niż tradycyjny. Polecenie zahamowania przekazywane jest za pomocą impulsów elektrycznych do komputera, który jednocześnie przetwarza informacje z czujników i w zależności od sytuacji ustala optymalną siłę hamowania dla każdego koła. W efekcie wzrasta aktywne bezpieczeństwo podczas jazdy na zakręcie lub na śliskiej nawierzchni ponieważ szybciej osiągane jest maksymalne ciśnienie w układzie. Pozwala on zatrzymać rozpędzonego do 100 km/h Mercedesa na odcinku 36,4 m, czyli nie mniej skutecznie niż w samochodach sportowych. Główne zalety to odporność na przegrzanie i zmianę obciążenia oraz łagodniejsze zatrzymywanie się w ruchu miejskim. To naprawdę działa, jednak nie ma róży bez kolców - co pewien czas pedał hamulca lubi sobie lekko zawibrować, pochrobotać, "westchnąć" i zapiszczeć. Nie wpływa to w żaden sposób na sprawność i funkcjonalność całego układu, co więcej, jest świadectwem jego "zdrowia", gdyż w ten sposób objawia się jego prawidłowe działanie. Najwyraźniej jednak firma uznała, że zaniepokojeni klienci mogą uznać takie właśnie atrakcje dźwiękowe za namacalny dowód awarii, lub co gorsza braku solidności czy też generalnie niskiej jakości. W efekcie od roku modelowego '06 wszystkie Klasy E wyjeżdżają z fabryki wyposażone w stare, dobre i sprawdzone tradycyjne hydrauliczne układy hamulcowe. Krok do tyłu ? Być może...
Mercedes zawsze był samochodem, który swoje kosztował. Za 304 000 zł, jakie trzeba wyłożyć na tego oto E320 CDI Avantgarde (wraz z dodatkami) można przecież równie dobrze nabyć np. przyzwoity jacht, mały apartament lub nawet wybudować domek jednorodzinny gdzieś za miastem. Nic też nie zmieniło się pod względem wyposażenia opcjonalnego, którego lista jest imponująca: czterostrefowa klimatyzacja, zawieszenie pneumatyczne Airmatic, panoramiczne okno zajmujące całą powierzchnię dachu, fotele wielokonturowe, układ Comand, aktywny tempomat Distronic, obsługa głosowa Linguatronic, system Keyless-Go pozwalający otworzyć i uruchomić samochód bez wyciągania z kieszeni karty-kluczyka, automatyczna pomoc drogowa Teleaid i wiele, wiele innych. Tymczasem podstawowa wersja Classic ma najzwyklejszą "plastikową" kierownicę, za skórzaną trzeba dopłacać!
Generalnie jednak trudno wskazać jakieś słabe punkty E320 CDI ponieważ auto oferuje niezwykle harmonijną kombinację komfortu, właściwości jezdnych i osiągów. Pod tym względem jest to jeden z najbardziej udanych modeli w ofercie firmy, ale trzeba zdawać sobie sprawę z istnienia "drugiej strony medalu". Nowoczesne samochody klasy wyższej to nafaszerowane elektroniką, jeżdżące komputery. W zależności od wersji instalacja elektryczna w Klasie E ma około 2 km kabli. Oczywiście dobry kabel nie jest zły, jednak problem tkwi właśnie w tym, że w pierwszej kolejności ów kabel musi być dobry. A nie jest wcale tajemnicą, że odnośnie różnego rodzaju rozwiązań elektronicznych w tym samochodzie pojawiało się wiele narzekań. Użytkownicy skarżyli się na irytujące komunikaty o awariach wyświetlane przez komputer pokładowy, które "pojawiały się i znikały". Nie brakowało egzemplarzy, w których elektryka okazywała się nie do opanowania nawet dla autoryzowanych serwisów. Reklamacje występowały szczególnie często w autach z serii początkowej i dotyczyły głównie systemu audio, nawigacji oraz telefonu. Firma zapewnia, że obecnie produkcja odbywa się na tak wysokim poziomie, że oczekiwania nawet najbardziej wymagających klientów powinny zostać spełnione. Powinny..."
|
|