BMW Sport

turtles0, Dzięki za zbadanie tematu!

PS. Dowiedziałem się, że do E46 ładowali ORI 4300K Phillipsa D2S 85122.

Przy okazji i mi sie przyda obadanie tematu, bo podczas przedostatniego odpalenia samochodu w tym roku padlo mi prawe swiatlo. Tylko u mnie to chyba niestety nie zarowka, a przetwornica, bo wczesniej nie bylo zadnych oznak zuzycia i po prostu od tak przestala dzialac. Czasami zdarza sie, ze na ulamek sekundy tylko mrygnie. Bede musial na dniach zamienic stronami zarniki i sie okaze. Tak czy inaczej trzeba bedzie szykowac hajs. Juz troche w temacie sie naczytalem i szkoda mi bedzie wywalac 400zl (gdyby okazalo sie, ze to jednak tylko zarnik), bo tyle oryginalny komplet minimum sto. Chyba pojde po taniosci i kupie tylko jedna zarowke GE, bo chinskiego badziewia z napisem PHILIPS za ta sama cene nie chce.

a dokładnie to jak je rozklejasz? cuda z piekarnikiem czy po prostu przecinasz styk nożykiem?

turtles0, Też mi się nie uśmiecha wywalać 4 paczek za Ori żarówki...

Będę szedł po taniości. Kupiłem na ebayu takie coś 4300k ale stwierdziłem, że mało i nawet ich nie montowałem... (Są na sprzedaż jak coś)
http://www.ebay.co.uk/itm/220773644921? ... 1439.l2649

Teraz czekam na kuriera który ma uderzyć z tym
http://www.ebay.co.uk/itm/120976235096? ... 1439.l2648

Kupiłem na próbę.
Jak będzie choinkowa wioska to rozbije o asfalt.


W rogu nacinasz delikatnie cienkim nożykiem, później powoli i z wyczuciem podważasz wzdłuż klejenia.

Dżordż, ty mi Emkę w galerii wypominasz a ja widzę że Ty idziesz w G-power

mam nadzieje że kurier zrobi to wcześniej nie będzie to dobrze wyglądać...

Zgadza się.Festyn.

Przejrzałem cały temat.robi wrażenie.
niezła furka

Życie to nie bajka i nie drapie mnie po jajkach...
Wróciłem właśnie z Polski po Świątecznym holiday'u. Trochę ochłonąłem, więc odgrzeje temat i napiszę co mniej więcej mi się przydarzyło...
Jako, że "ponoć" fajnie i przyjemnie czyta się Wam moją galerię, do tego dochodzą fotorelację itp postanowiłem więc, że opiszę nieco mniej przyjemną rzecz która mi się przytrafiła.

Godz 17.00 - Anglia (1godz do planowanej trasy do Polski)

Miałem do pokonania 2300 Kilometrów, już przed samym startem jeszcze w UK zaczynały się drobne komplikacje ze Smerfetą, nie do końca ogarnięte lusterka i ich szybki montaż (świeżo po malowaniu bezbarwnym)
Na dodatek zaczął świrować zamek w drzwiach. Potem okazało się, że jest za duża ilość bagażu itp...
Co za skutkowało tym, że musiałem nadgonić na trasie żeby zdążyć na Prom w Dover który miałem już dużo wcześniej zabukowany.

Godz 18.00 - Nerwy, auto nie poskładane do końca, trzeba jechać. (Prom zabukowany na godz 2.00)


Po ok godzinie jazdy (150Kilometrów) Od domu, Smerfeta zaczęła się dziwnie zachowywać, niestabilnie, czułem bicie na kierownicy. Od razu zwolniłem i zajechałem na najbliższą stację benzynową w celu obadania spodu, zawieszenia i kół.
Nie wyszło nic niepokojącego - spokojnie ruszyłem.

Po przejechaniu kilku kilometrów w deszczu i na delikatnym łuku wystrzeliła i rozerwała mi się tylna prawa opona, przeciąłem dwa pasy i wylądowałem na pasie Emergency.
Nie wiem jakim cudem utrzymałem kierownice i auto, podejrzewam, że dyferencjał i skrzynia dużo mi tu pomogła.

Postawiłem kloca na sportsitze tym samym drżąca ręką nacisnąłem awaryjne.
Wyskoczyłem z auta, Pół bagażnika out z bagaży w celu dostania się do Trójkąta i kamizelki odblaskowej. (Obok Tiry przelatywały jak poyebane)





Po krótkim czasie przyjechała policja jakimś nowym Volvo (patrol na autostradzie), zabezpieczyli i oznakowali miejsce, wzywając tym samym drugi radiowóz w celu pilotowania mnie w bezpieczne miejsce.

Panowie bardzo mili, zapytali czy nic nam się nie stało, widząc nas i sporo bagażu nie trzepali, nawet nie sprawdzali mi dokumentów (Auto na polskich blachach)
Po 15min przyjechało policyjne BMW E61 które powoli pilotowało mnie do bezpiecznego miejsca, gdzie funkcjonariusze dali nam namiary na serwisy opon 24/h Emergency w okolicach. W celu kupienia nowej pełnowymiarowej opony 225/40/18 którą mógłbym dalej kontynuować podróż do Polski.
Zaczęło się dzwonienie po serwisach AA itp itd...
Był piątek, dochodziła godz 00.00, święta tuż, tuż. Weekend. Większość serwisów była pozamykana.
Dodzwoniliśmy do pewnej firmy - za daleko. Nie przyjadą.
Kolejna - Nie mają takiego rozmiaru opony na stanie.
W kolejnym miejscu - Kierowca zachorował nie mają kogo do nas wysłać.
W końcu udało się dodzwonić, pomogą, przyjadą, założą taką oponę - Ale kiedy dowiedzieli się, że samochód ma PL blachy i nie jest zarejestrowany oraz ubezpieczony w UK - nie mogą mi pomóc.
Kolejny telefon - Mamy siedzibę w Londynie (500km) od miejsca w którym stoję. 350 Funtów przyjeżdżają z oponą, zakładają, odjeżdżam. Podziękowałem ze względu na czas oczekiwania i koszt
Udało się dodzwonić do pewnej firmy, niedaleko, mają taki wymiar opony, 200 funtów, przyjeżdżają robią. OK. Płaci Pan kartą czy gotówką? Gotówką. Chwila pan myśli... Nie uwzględniamy opłaty gotówką, tylko kartą kredytową (Nie miałem już odpowiednich środków na koncie bo praktycznie cały hajs wypłaciłem z konta na wyjazd) Odpada. (Pewnie już ich kiedyś tak wydymali, niepłacący za usługę i się w ten sposób zabezpieczają)

Godz 2.00 w nocy (Mój prom właśnie odpływa)
Nic nie zdziałamy, trzeba czekać do rana, zmrużyć oko, rano więcej serwisów będzie pootwieranych i można próbować dzwonić.

Godz 9.00 rano - dzwonimy do serwisu który właśnie miał otwarcie.
Są niedaleko, mają taką oponę, 180 funia, można płacić gotówką, za pół godz będą, przyjeżdżają z nówką oponą, zakładają, płacę, odjeżdżam.

Przyjechali!





Tak wyglądała Pirelli P Zero Rosso. A raczej to co z niej zostało.





Opona była jeszcze w całkiem niezłym stanie podejrzewam i przypuszczam, że masa auta zrobiła swoje
4 dorosłe osoby, bagażnik pełny od góry do dołu. I dodatkowa gleba...







Cóż. Pozostało jechać w dalszą drogę, szybkie bukowanie kolejnego promu przez telefon, (Zapłaciłem jak za zboże) i po kilku godzinach byliśmy w Dover.

Potem miałem jeszcze "delikatną" przygodę we Wrocławiu. Ale o tym już nie chcę mi się pisać...

W końcu cały i zdrowy wraz z moimi pasażerami dojechaliśmy do domów zamiast w 26 planowanych godzin.... zajęło nam to ok 65. Czyli dwie i pół doby bez dłuższego snu, kąpieli i porządnego żarcia.
Pozdrawiam kolegę damp21plbe, który czekał na mnie w Belgii w celu dołączenia się do Euro tripu. Niestety nie wyszło się podczepić ale nadrobiliśmy to potem na spocie już w Kraju.


Polska.
Miło i przyjemnie bez jakiejkolwiek awarii jeździło mi się do czasu, gdy dałem poprowadzić mojemu kumplowi.
Był 29 grudnia, impreza przed Sylwkiem, ja dosyć mocno napizgany. Poprosiłem, żeby odwiózł moją dziewczynę i znajomych.
Cofając nie zauważył bryły śniegu z lodem, zahaczając przednim zderzakiem
Krusząc Splittera od M paka.










Nie jest źle, mogło się to skończyć gorzej.
Do odratowania. Trochę włókna szklanego, żywicy, podkład, lakier, bezbarwny i da radę to ogarnąć.


Usiadłem sobie pewnego dnia w garażu przy smerfecie, popatrzałem na nią i chciałem sobie poprawić jakoś po tych "przygodach" humor i oto efekty






Potem przyszedł czas na powrót do UK.
Tu o dziwo obyło się bez jakichkolwiek przygód, nawet raz nie trzeba było się kłaść pod auto.

Morał?
Zamiast dalej modzić pełną parą muszę naprawiać, upiększać i poprawiać.
A rok miał się tak pięknie dla smerfety zacząć, miały wlecieć w tym miesiącu Ledy na tył, profesjonalne granie z wygłuszeniem i dystanse na koła...

Szacun jeśli w ogóle ktoś to doczytał do końca.
Pozdrawiam,
Naczelny bimbrovnik

Niestety - od tego się zaczyna... Nie ma sensu rzeźbić, mając wyrąbane tarcze - zakładać gwint kupować 19 i opony za cenę jednej nowej 17stki i tak dalej. A widać często tak po galeriach...


Stan auta to postawa, zwłaszcza jak jeździsz takie trasy ! Życzę szerokości! I mniej takich przygód

Niezłe fatum , grunt, że nie gorzej, bo mogło byc tragicznie.

deejeys, Stary - dokładnie!
Najgorsze jest to, że człowiek dba o to auto jak o własną dziewczynę, a w jednej chwili może stracić wszystko.
I nawet takie motywy jak ukruszony zderzak przygnębiają i dołują mnie jako właściciela.

Moja rodzina powiedziała mi, że największym prezentem jaki ich spotkał na Święta to to, że dojechałem cały i zdrowy na Wigilię.

Doczytałem
Nie zazdroszę przygody, zwłaszcza tego czekania w nocy na autostradzie. Co do przyczyn strzału opony, to masa bagażu na pewno pomogły, ale to nie mogła być jedyna przyczyna, raczej coś już musiało się dziać z tą gumą wcześniej, ale normalnie tego nie zauważyłeś.
powodzenia w naprawach, zderzak to lekka kosmetyka będzie dobrze

I taka jest prawda, żadne pieniądze nie zastąpią tak naprawdę Ciebie Twojej rodzinie Lepiej wydać więcej, a dojechać A co do przygody jeszcze, to będziesz miał co wspominać na starość chociaż

Poczytałem. Takich delikatnych przygód to nawet nie pamiętam, miałem mnóstwo gorszych sytuacji podczas wyjazdów, więc mnie osobiście nie ruszyło

Dżordż, dobrze, żę jesteś zdrowy ! tak jak pisałiśmy wczesniej na PW.

A co do opony, to posprawdzaj sobie reszte tych opon, bo dziwnie wystrzeliła... nie jestem wulkanem, ale wydaje mi się, że albo opona obcierała o rant i się nadcieła, albo poprostu miałeś bieżnikowane gumy.

www.zlombol.pl poczytaj o ich przygodach w trasie Może za rok pojadę

Za niskie cisnienie powietrza w oponach, przez dlugi czas

jak zobaczyłem tą opone to

coś musiało być przy niej kombinowane, może łatana była przez poprzedniego właściciela na ściance bocznej albo inny drut

grunt że nic się wam nie stało, chociaż prawie 70godzin w trasie to musiał być dramat