Taka mała anegdotka z mojej strony - z cyklu
"Trudne sprawy"Kiedyś jechałem z Wwy nad morze i akurat był wcześniej dla mnie dogodny pociąg koło południa. (zazwyczaj brałem sypialny wagon, jechałem w nocy - i ten rodzaj podróży był dla całkiem normalnych ludzi).
Problem w tym, że miał przesiadkę w Poznaniu.
Nie wiem czemu, ale coś mnie tknęło, że kliknąłem w komórce google maps - zobaczyłem lokalizację, policzyłem kilometry.... i...

przecież nie ma opcji, że zdąży ten pociąg na mój przesiadkowy!
Poszedłem do konduktorów. Wszyscy siedzieli razem i potwierdzili, że pociąg opóźniony. Pytałem, co mam robić w takiej sytuacji. Coś sprawdzili, że tamten pociąg nie poczeka (a powinien, jak się później dowiedziałem), a nie było ŻADNEGO innego tego dnia, żeby dojechać do stacji Sławno z innymi nawet przesiadkami. Ostatecznie zgodziłem się, że pojadę pod Szczecin i tam kolejna przesiadka, chociaż do Koszalina, a tam z Koszalina już mnie ktoś odbierze. W tej sprawie konduktorzy kazali kontaktować się z kolejnymi konduktorami, bo ci wychodzą i kończą zmianę.
....ale w Poznaniu, mimo, że miał opóźnienie - stał dość długo! Po zmianie konduktorów i postoju, gadam z konduktorem, okazało się, że nie ma pojęcia o opóźnieniu i twierdził, że pociąg jedzie zgodnie z rozkładem i jestem tu nielegalnie, sprawdza mi bilet i mam płacić (SiC!) powiedziałem, że nie będę z nim gadać i chcę z kierownikiem pociągu.
Kierownik pociągu ta sama gadka. Jestem tu nie teges i mam płacić i guzik ich obchodzi, że nawet jak zapłacę, to i tak nie dojadę nigdzie -___________-
...więc tłumacze grzecznie gościowi, że mnie jego tłumaczenie nie interesuje, że godzę się, by nawet załatwić mi dojazd tylko do Koszalina, formalności dopełniłem, zgłaszałem co trzeba, za bilet zapłaciłem. Kilka razy mnie zbywał.
Kazałem mu napisać na papierze, nawet na odwrocie biletu to, co powiedział.
...zaczął się wąsaty kierownik pociągu zastanawiać. Wyciągnął krótkofalówkę i zaczął nadawać. Pociąg, coś tam, bla bla szmery bajery - i rozmowę słyszałem, z rozmowy wynikało, że jest ok. Odpuścił mi i załatwił przejazd PKP regio, czy coś (inna firma w każdym razie) - dogadane, dyspozytor przyjął - wszystko cacy.
Zapytałem, co w tamtym pociągu mam powiedzieć, przecież tego na piśmie nie mam, skąd będą wiedzieć, że mam to nagrane? Odparł, że tam będzie tylko 1 osoba i będzie to kierownik pociągu.
Dojechałem pod ten Szczecin cholerny i czekałem kolejne godziny na dyliżans. W końcu przyjechał.
Okay, będzie dobrze. Dojadę chociaż do Koszalina.
Przychodzi konduktor. Sprawdza mi bilet. W międzyczasie tłumaczę mu sytuację itd.
Twierdzi, że nie. On nic nie wie. Gruby, jeszcze bardziej wąsaty facet, zdecydowanie odpowiada, że nie ma takiej opcji i koniec. Znów gościowi tłumaczę, że sytuacja taka, że dyspozytor, teges, konduktor, bajery itd. On twierdzi, że okay, dowiezie mnie do Koszalina, ale muszę zapłacić.
Mówię, że jak płacić, skoro płaciłem, a dwa, że gotówki nie mam. Facet znów zaczyna mnie ostro atakować, robi się czerwony jak po mocnym tanim winie na buzi i mówi, że mam płacić i muszę mieć pieniądze. Odpowiadam, że nie ma obowiązku posiadania kasy w formie gotówkowej na takie sytuacje, pieniędzy nie mam, mówię, żeby się skontaktował z dyspozytorem i dopytał o sytuację.
Facet zaczął robić sceny, cały czerwony, ludzie się gapią, a on krzyczy, że płacę, albo zatrzymuje pociąg i mam spieprzać z pociągu.
W tym momencie, to i mi puściły nerwy. Powiedziałem, że nic nie płacę, guzik mnie obchodzi co on tam sobie uważa, jak chce, to sam niech wysiada, ja jadę do Koszalina, chcę mieć wszystko co mówi na piśmie i podpis jego jako kierownika pociągu.
Okazało się wtedy, że ten burak nie był kierownikiem, a kierownikiem była jakaś Pani. Przyszła, wzięła bilet, coś napisała, grzecznie przeprosiła za swojego kolegę i oddała bilet. Czerwony burak tylko stał z boku i patrzył i dalej z siebie robił kretyna.
Po zakończonej sytuacji ludzie obok bili mi brawo, gratulowali, że się nie dałem chamowi i takie tam.
W każdym razie, taka to historia. Niekompetencja w działaniu, nieszanowanie klienta i ogólne chamstwo. Nie robiłem większego zamieszania już, choć w sumie mogłem napisać jakiś list do PKP za te groźby wysadzenia w szczerym polu, ale nie jestem taki aż dziad.
Jest jak jest... Sami oceńcie, w którą stronę to zmierza, czy nie jest tak, że podróż PKP to kara, a powinno to być wygodą i oszczędnością.