Witam wszystkich,
Czesto ten kto lubi dłubać przy swoim samochodzie mysli o dodaniu mu kuców, zeby szybciej jeździć. Ale tak naprawde...jak wszyscy wiemy chodzi tu o moment obrotowy, im wyzszy tym auto szybciej przyspiesza na kazdym biegu. I tu pytanie: jak skutecznie go podniesc? Czytalem w necie i na forum i znalazlem rozne odpowiedzi. Moze wy macie jakies konkretne informacje na ten temat albo wykresy z hamowni po jakiejs przerobce?

A teraz na rozluźnienie naukowy wywód na temat momentu obrotowego, który znalazłem na jednym forum
[i]Moc to nic innego, jak praca wykonana w jednostce czasu. Moc wydobywana z silnika zalezy wiec od przelozenia. Ale jesli nie jest jasne, ze im nizszy bieg, tym wieksza moc, to spojrz na takie proste przeliczenie:
Wyobraz sobie na poczatek dla wygody, ze nasz samochod ma nie tyle przyspieszac, ile jechac pod gore. Silnik rownowazy teraz sile przyciagania ziemskiego (scislej, jej skladowa wzdluz rowni pochylej, jaka stanowi teraz droga).
Zauwaz teraz, ze przekladnia to nic innego, jak dzwignia. Narysujmy sobie dzwignie (latwiej sie rysuje na forum dzwignie, niz przekladnie):
droga -> F1 |---------r1-------------o----r2---| F2 <- silnik
Mamy tu dwa ramiona o dlugosci r1 i r2 (albo kola o srednicy r1 i r2). Niech droga bedzie po stronie r1, a silnik po stronie r2; teraz przelozenie p wynosi:
p = r1/r2.
Jesli na ramie r2 dzialamy sila F2, to poniewaz F1*r1=F2*r2 (co mowi, ze praca wykonana przez sile F1 jest rowna pracy wykonanej przez sile F2 - to po prostu zasada zachowania energii), to dzwignia jest w rownowadze gdy na ramie r1 dziala sila F1 = F2*r2/r1, albo:
F1 = F2/p.
Innymi slowy, im wieksze przelozenie p, tym mniejsza sila jest rownowazona po drugiej stronie dzwigni przy takim samym wysilku silnika. Niech F2max odpowiada maksymalnej sile, jaka silnik umie "naciskac na pedaly" (a ta jest ograniczona przez maksymalna ilosc paliwa, jaka silnik jest w stanie spalic w jednostce czasu: kazda porcja paliwa powoduje uderzenie tloka z pewna sila przez pewnien czas, i im wiecej im silniejszych uderzen w jednostce czasu, tym wieksza srednia sila, ktora mamy do dyspozycji na silnikowym koncu r2 naszej dzwigni). Sila ta jest "widziana" po drogowej stronie r1 jako sila p razy mniejsza:
F1max = F2max/p.
Oznacza to, je im wieksze przelozenie, tym mniejsza gorke jestesmy w stanie pokonac, jadac na pelnym gazie (czyli na maksymalnych obrotach silnika). Oznacza to wiec rowniez, ze im wieksze przelozenie, tym mniejsze przyspieszenie amax samochodu o masie M, jadacego pelnym gazem po prostej drodze:
F1max = M*amax = F2max/p,
amax = F2max/(p*M).
Jesli chcemy wiec dobrze przyspieszac, trzeba przerzucic na nizszy bieg; dobrze tez miec lekki samochod (male M) i duza pojemnosc silnika (duze F2max) .
Jak zaraz zobaczymy, powyzsze wzory oznaczaja tez, ze im mniejsze przelozenie p, tym wiecej mocy da sie wydusic z silnika. Moc P = dW/dt to nic innego, jak praca dW wykonana w jednostce czasu dt. Mamy teraz:
dW = F*ds, gdzie
ds = v*dt = a*t*dt, co daje
P = dW/dt = F*a*t = F*v,
gdzie v jest predkoscia uzyskana po czasie t od nacisniecia na gaz (dla uproszczenia zakladamy, ze ruszamy z miejsca). Widac, ze im wieksza predkosc, tym wiecej mocy potrzeba, by sie dalej rozpedzac; nic w tym dziwnego, bo energia kinetyczna rosnie proporcjonalnie do kwadratu predkosci, czyli przyrost energii kintetycznej na jednostke czasu rosnie proporcjonalnie do predkosci w danej chwili czasu. Poniewaz F jest sila "od strony drogi" (F = F1) a F1 = F2/p, mamy:
P = F2*v/p.
Jesli silnk pracuje na maksymalnych obrotach, to F2=F2max. Osiagalna przy tym moc wynosi:
Pmax = F2max*v/p,
czyli moc wydobywalna z silnika przy predkosci v jest tym wieksza, im nizszy jest bieg. Naturalnie, jest to inne wyrazenie faktu, ze na nizszym biegu samochod lepiej przyspiesza. Po prostu ladujemy w bryke wiecej energii na jednostke czasu.
Przyjrzyjmy sie teraz, jak maksymalna uzyskiwalna predkosc zalezy od wrzuconego biegu. Z naszych rownan wynika, ze maksymalna predkosc, jaka mozemy uzyskac naszym samochodem o maksymalnej mocy Pmax, wynosi
vmax = p*Pmax/F2max.
Oczywiscie, P i F2 nie sa niezalezne od siebie:
P = F2*s2/t = q*F2*f, lub
P/F2 = q*f, lub
Pmax/F2max = q*fmax,
gdzie f to obroty silnika (fmax na czerwonej kresce), s2 to droga wykonana przez tloki (albo dzwignie po stronie silnika, jesli wolisz), zas q to wspolczynnik proporcjonalnosci, w ktorym siedza czynniki takie jak 2*pi (bo sie obraca) i r2 (zakladamy, ze r2 jest stalym parametrem silnika, a p zmienia sie przez zmiane r1). Mamy wiec:
v = p*P/F2 = p*q*f, lub
vmax = p*q*fmax.
Innymi slowy, by moc szybko jechac, trzeba wrzucic wysoki bieg.
A jaki jest zwiazek obrotow i mocy? Zauwazmy ponownie, ze F2 jest proporcjonalna do obrotow silnika f i jego pojemnosci Z, F2 = b*f*Z. Teraz uzyskamy wzor:
P= F2*v/p = b*f*Z*v/p, albo
P = c*f²*Z,
Pmax = c*fmax²*Z,
gdzie c = q*b jest wspolczynnikiem. Dla maksymalnych obrotow fmax (czerwona kreska na obrotomierzu) mamy wiec - jak zauwazyles - maksymalna moc.
Wszystko sie wiec gra
W sumie: najmniejsze przelozenie p (pierwszy bieg) pozwala wydusic najwieksza moc z silnika i najwieksze przyspieszenie, ale szybko jechac da sie tylko na wysokim przelozeniu (piaty bieg). Rzecz jasna, gaz musi isc do dechy! I zapas mocy w silniku to piekna rzecz - bez niego nie sposob dobrze wyprzedzac na autostradzie...
I kto to zrozumiał?
