Ja w niedzielę byłem na dorszu.
Wypłynięcie ok. 9 rano, wiatr jeszcze dmuchał, ale słabł, jakaś 3, N. Stan morza, jakieś 4, malejące. Od 6 dni, nikt nie wypływał, bo był sztorm, także niewiadoma.
Dla niewtajemniczonych, znaczy, że fala była. Naturalnie, szczury lądowe rzygały za burtę, niektórzy co chwile latali do kibla, a wilki morskie czekały na sygnał do natarcia

Przez 4-5h miałem jakieś 3-4 sztuki, więc słabo. Potem dobre napłynięcie i zaczęły się ostre brania. Naturalnie, same bolki, ok. 1-1,5kg, ale przy waleczności dorsza, jest zabawa. Mój tata jednego dostał ładniejszego, ok. 2,5kg. Po całym dniu, miałem jakieś 20 sztuk, do tego kilka niewymiarowych, no i 1 śledź
Tak więc, bez szału, ale do przeżycia.
Naturalnie, pazerność tych, co zakładali po 4 przywieszki się opłaciła- ciągłym putaniem zestawów

Jednemu facetowi po braniu dorsz wyrwał kija i wpadła wędka do wody
Pułkownik Zuber napisał(a):
Jednym słowem ryba jest i bierze.
potwierdzam
