BMW Sport

Witam, stojąc w korku zdarzyła mi się nieprzyjemna sytuacja, rowerzysta który mijał mój samochód z prawej przerysował mi przednie nadkole na dł około 10cm, niestety oboje się śpieszyliśmy, więc zadzwoniłem do znajomego radcy prawnego, i ten doradził mi zamiast szybko przyjmować jakąś małą kwotę, którą mi zaproponował rowerzysta spisać oświadczenie, mam oświadczenie z danymi moimi i rowerzysty gdzie przyznaje się do spowodowania uszkodzenia i pokrycia kosztów usunięcia tej szkody, co mam dalej robić, czy jest jakiś sposób żeby fundusz ubezpieczeniowy pokrył koszty naprawy, czy mam udać się do lakiernika i dopiero później wysłać fakturę za naprawę i dochodzić odszkodowania?
Z góry dziękuje za pomoc

moim zdaniem wycena mechanika potwierdzona pieczecia na pismie pokazujesz mu to i niech do łapy ci daje bo na pieniadze sie nie doczekasz:) wiem co mówie ja juz 3miechy czekam..i

Żaden fundusz ubezpieczeniowy nic Ci nie zwróci, odszkodowania możesz dochodzić co najwyżej od samego rowerzysty. No chyba że miał OC.

Dokladnie tak, wycena pisemna z warsztatu i z tym do rowerzysty. Jesli rowerzysta nie będzie chciał płacić to postrzaszyc go policją. Moze miec na to wyje..., a moze tez sie przestraszyc policji i zaplaci, tym bardziej, ze wczesniej przyznal sie do spowodowania uszkodzenia i pokrycia kosztów.

Masz dane i oświadczenie, to nie się czego stresować.
Naprawiasz na fakturę. Następnie prosisz Pana o uregulowanie faktury.
Koleś może i ma OC - sporo ludzi ma kredyty mieszkaniowe. Mieszkania muszą być wtedy ubezpieczone a bardzo często takie ubezpieczenie zawiera OC.

Jeśli się będzie migał, to zakładasz sprawę w sądzie i właściwie masz wygraną.

Tak jak przedmówcy napisali zapytaj się gościa czy ubezpiecza mieszkanie bo często w takich pakietach jest OC w życiu prywatnym, a on nawet może tego nie wiedzieć.

Ciężko odebrać jakie kol wiek pieniądze sam się przekonałem na własnej skórze

Teoretycznie to koledzy wyżej mają rację. W praktyce to będzie zależało od dobrej woli tego człowieka. Kasy pewnie nie zobaczysz. Trzeba było brać chociaż 3/4 tego co będzie Cię kosztowało lakierowanie i miałbyś spokój. Teraz "po ptokach" .

I jak Ci wyszlo z tym rowerzysta?

będe sie z nim kontaktować dopiero jutro, auto już odebrane od lakiernika, dam znać jak się historia potoczy (wcześniej nie miałem czasu się tym zająć)

Odświeżę trochę temat.

Ciotka miała kolizję z rowerzystą.
Jechała sobie drogą powiatową i z drogi gminnej wyskoczył jej rowerzysta z dość dużą prędkością, bo nachylenie tej bocznej drogi jest spore i po prostu pojechał na wprost, a dodatkowo rowerzysta był pod wpływem alkoholu. Szans na uniknięcie kolizji nie miała, choć i tak uciekła tyle ile mogła. Oczywiście policja, pogotowie, straż była na miejscu, stwierdzona wina rowerzysty, który jest w szpitalu, bo dość mocno oberwał.

Ale jak to pewnie przy większości kolizji z rowerzystą jest problem, bo nie miał żadnego ubezpieczenia.
Samochód to Skoda Fabia chyba z 2009r kupiona w salonie więc trochę szkoda, bo auto praktycznie jak nowe, więcej stoi niż jeździ.
Szkody w aucie to wgięta maska, pęknięty zderzak, szyba, dach na krawędzi przy szybie dość mocno zagięty, atrapa. Sprawa pójdzie pewnie do sądu, przynajmniej tak radziła policja.

Więc teraz pytanie ile może trwać takie postępowanie chyba z powództwa cywilnego? jest sens zawracać sobie tym głowę? Jakiś tam brat sprawcy stwierdził, że oni wezmą samochód, bo szwagier zna się na wszystkim i on to zrobi. Brać jakiegoś rzeczoznawcę, ale to pewnie kolejne koszta, które nie wiadomo, czy uda się odzyskać. Czy po prostu naprawiać na własny koszt, zebrać faktury i nie czekać kiedy wszytko trafi do sądu.

jak była policja i wszystko jest spisane to sprawa jest wygrana, tym bardziej że koleś był pod wpływem, tylko jak gość nie będzie chciał zapłacić, to wyegzekwowanie tego sądownie może potrwać sporo czasu, a potem jeszcze może się okazać, że nie ma jak z kolesia ściągnąć kasy

co do wyceny to najlepiej, pojechać do aso, ewentualnie niech potwierdzi to jeszcze jakiś niezależny rzeczoznawca

Jak koleś nie ma dochodów żadnych lub majątku to nawet jak pójdzie do sądu i będzie komornik to nic nie ściągną...

Oddać sprawe do sądu, co będzie tego nie wiemy, ale nie odpuszczać, bo uszkodzenia są poważne . Nie jest to wiec drobiazg w stylu polamanego kolpaka, na ktory można machnąc ręką.



Rzebiarze i co lepsze części podmienią.

Na takie rozwiązanie sprawy nie zdecyduje się nikt o zdrowym rozsądku... Autko ma jakąś tam wartość i nie jest to kwestia 1500-2000zł tylko sporo większa wartość.

Nie znasz człowieka nie znasz żadnego auta jakie naprawiał jeśli to w ogóle nie jakiś blef... trzeba się sądzić prędzej czym później zapłaci a kiedy ? Na to już się nie ma wpływu...

Ja bym zrobił z AC (takie młode auto chyba ma) i dochodził swoich praw (kasy) na spokojnie. Czy nie można skorzystać z funduszu gwarancyjnego? Chyba właśnie takie sprawy są celem jego istnienia.