Właśnie jestem po wymianie tylnego prawego łożyska. Wymieniałem w moim E36 sedan i opiszę swoje spostrzeżenia w tym temacie.
Ku przestrodze i żeby inni nie nacięli się tak jak ja, opiszę od początku dlaczego zmuszony byłem do wymiany prawie nowego łożyska i za jakiś czas prawdopodobnie będę musiał wymienić drugie... Jakiś czas temu przy okazji przeróbki hamulców z bębnowych na tarczowe i co za tym idzie przy wymianie wahaczy, wymieniłem w nich łożyska, tzn. wymienił mi je mechanik. Zaniosłem wahacze do tzw. "renomowanego" warsztatu aby wstawiono w nie nowe łożyska. Jak się okazało, był to błąd. Już w momencie odbioru wahaczy miałem mieszane odczucia. Łożyska nowe a obie piasty chodziły na boki i miały luz. Na pytanie czy wszystko zrobili dobrze, mechanik zrugał mnie, że się nie znam, że nie znam budowy tego typu łożysk i "TO TAK MA BYĆ!" Facet stwierdził ponadto, że "luz się skasuje kiedy włożę półoś i dokręcę nakrętkę na jej końcu". Pomyślałem, że może wie co mówi, w końcu to duży warsztat, itd. Zrobiłem jak powiedział, po montażu zawieszenia do nadwozia przyszedł czas na montaż półosi. Faktycznie, dociągając nakrętki luz znikł w obydwóch piastach i wszystko wydawało się ok, poza jednym. Obracając piasty ręką czułem na dłoni lekkie "przeskakiwanie" łożyska, tak jakby bieżnie nie były idealnie gładkie. Olałem temat i cieszyłem się samochodem. Minęło sporo czasu, od wymiany przejechałem trochę ponad 23,000 km i pewnego dnia bez jakichkolwiek początkowych objawów padło prawe tylne łożysko. Nagle zaczęło chrzęścić i trzeszczeć, dźwięk był słyszalny już od 0 km/h. Przy 90 km/h nie dało się wysiedzieć w samochodzie, wibracje były tak duże, że czułem je na każdym elemencie wnętrza. Zastanowiłem się, szybka diagnoza - łożysko. Podniosłem auto na lewarku i o zgrozo, koło latało na boki jakby było nie dokręcone. Poszperałem w sieci, zasięgnąłem trochę informacji i postanowiłem sam je wymienić.
W tym miejscu trzeba wyjaśnić dlaczego moje łożysko tak szybko odmówiło współpracy. Nie było byle jakie, firmy FAG. Kiedy okazało się, że problemem jest łożysko od razu przypomniała mi się scena odbioru wahaczy i moje podejrzenia odnośnie skopanego montażu. Idąc tym tropem poczytałem trochę o zasadach montażu łożysk w prasie branżowej, obejrzałem na foto przekroje takich łożysk zapoznając się z ich budową i doszedłem dlaczego łożysko padło po tak małym przebiegu. Przyczyna leży w sposobie montażu piasty w łożysku. Ten typ łożyska tocznego, "kulkowe, dwurzędowe, skośne" ma dwa wewnętrzne pierścienie i wstawienie do niego czegokolwiek, np. piasty wymaga dociśnięcia obu tych pierścieni do wstawianego elementu. W takim przypadku żadne siły nie skupiają się na newralgicznych elementach łożyska, nie powstają uszkodzenia i nie występuje sytuacja polegająca na wywieraniu nacisku -w tym przypadku- wewnętrznego pierścienia poprzez kulki na zewnętrzny. W ogóle nie są obciążone bieżnie, kulki i zewnętrzny pierścień łożyska. Niedopuszczalna jest sytuacja przyłożenia siły tylko do jednego pierścienia a ma to miejsce w przypadku montażu piasty bez ściśnięcia/podparcia jej razem z dwoma wewnętrznymi pierścieniami. Podczas wciskania piasty w niewłaściwy sposób, jeden z wewnętrznych pierścieni łożyska (ten do którego przyłożyliśmy piastę) poprzez kulki wywiera olbrzymi nacisk na pierścień zewnętrzny w wyniku czego w bieżniach obu tych pierścieni powstają odciski/ślady kulek powodujące później charakterystyczny efekt "przeskakiwania" łożyska i jego wibracje podczas jazdy. Ciekawostka, mają one nawet swoja fachową nazwę. Określane są jako "fałszywe odciski Brinella" gdyż wyglądem przypominają ślady odciskanych kulek powstające podczas wykonywania pomiaru twardości metalu metodą Brinella. Wciskając piastę głębiej w końcu wejdzie całkowicie w pierwszy pierścień i zacznie napierać (również w nieprawidłowy sposób) na drugi pierścień, który oddali się od pierwszego o wartość niewielkiego luzu jaki posiadają te pierścienie. Wciskamy dalej, następuje oddalenie się pierścieni od siebie, aż odpychany pierścień dojdzie do oporu (niestety nie wiem w jaki sposób wewnętrzne pierścienie są blokowane przed wypadaniem z łożyska) i dopiero wtedy wstawiana piasta zacznie w niego wchodzić powodując olbrzymią siłę działającą w stronę wypchnięcia pierścienia z łożyska. Po wprasowaniu piasty do oporu efekt jest taki, że oba wewnętrzne pierścienie są od siebie oddalone a całe łożysko jest zniszczone. Wprasowana w ten sposób piasta lata do przodu i do tyłu oraz na boki, tak jak miało to miejsce w moim przypadku. Oczywiście, tak jak powiedział mi mechanik z warsztatu, piasta przestanie latać w momencie kiedy zamontujemy półoś i dokręcimy jej nakrętkę powodując tym samym ściągnięcie pierścieni do siebie i skasowanie luzu miedzy nimi. Piasta już nie lata ale tak załatwione łożysko długo nie wytrzyma. Kręcąc ręcznie piastą wyczuwalne będą przeskoki spowodowane zniszczeniem bieżni.

Mechanicy skopali temat choć mieli wahacze wyjęte z samochodu i "podane na tacy". Łożyska wstawili niby profesjonalnie, na prasie ale nie zastanowili się co robią. Takich jak oni jest pewnie cała masa. Kiedy rozkminiłem co stało się z łożyskiem poszedłem do prawdziwego speca od wszelkich łożysk żeby sprawdzić czy mam rację. W Radomiu taki gość prowadzi sklep z łożyskami przy ulicy Solskiego 7. Facet potwierdził moją diagnozę i powiedział, że większość uszkodzeń łożysk jest spowodowanych nieprawidłowym montażem. Opowiedział co nieco i powiem tak: włos się na d. jeży... takich mamy fachowców. Poniżej kilka moich uwag i rysunków dotyczących wymiany które mogą komuś ułatwić robotę a niezdecydowanym na samodzielną wymianę ułatwią podjęcie decyzji. Nie opisuję spraw oczywistych w stylu podnosimy auto, zdejmujemy tarczę hamulcową, itp. bo nie o to tu chodzi.
- Warunkiem samodzielnej wymiany jest posiadanie konkretnego młota, podstawowych narzędzi oraz mniej popularnych nasadek do odkręcenia półosi od dyfra i wielokątnej nakrętki półosi przy piaście. Wskazane posiadanie klucza dynamometrycznego. Tak jak pisze część kolegów na różnych forach, zdejmowanie wahacza jest zbędne. Łożysko da się bez problemu wymienić podnosząc auto na podnośniku i dla bezpieczeństwa podstawiając pod próg np. kobyłkę. Wymiany można dokonać nie dysponując kanałem, jednak znacznie utrudnia to niektóre czynności: wybicie piasty ze starego łożyska i odkręcenie mocowań-uchwytów gum drążka stabilizatora. Demontaż wahacza może okazać się konieczny jeśli wieloklin/wielowypust półosi nie będzie chciał wysunąć się z piasty. Bywa, że jest tak zapieczony, że nie pomagają żadne ściągacze czy wybijanie i trzeba przyłożyć za pomocą prasy naprawdę dużą siłę aby go ruszyć. Drążka stabilizatora nie trzeba całkowicie demontować, wystarczy odkręcić mocowania przy gumach trzymających. Mocowań przy łącznikach można nie ruszać. Do demontażu półosi stabilizator trzeba odgiąć w dół. Półoś przechodzi między drążkiem a dyfrem. Przy wymianie lewego łożyska konieczny będzie demontaż tłumika końcowego.
- Demontaż piasty. Piastę wybijamy poprzez kawałek drewna lub element z miękkiego metalu. Młot musi być konkretny a przy uderzeniach trzeba uważać aby nie palnąć w coś przypadkiem. Bijemy w samą piastę, nie w wewnętrzny pierścień łożyska. Piasta wychodzi wraz z jednym z wewnętrznych pierścieni. Jeśli nie uszkodzimy piasty, nie "zbijemy" jej za mocno, można wykorzystać ją ponownie, należy wtedy zdjąć pozostały na niej wewnętrzny pierścień starego łożyska. Ja kupiłem nową piastę bo wygląd obecnej a szczególnie stan powierzchni wchodzącej w łożysko był nieciekawy.
- Demontaż uszkodzonego łożyska. Pozostałe w wahaczu łożysko (po usunięciu pierścienia zabezpieczającego) usuwamy poprzez wyciągnięcie go za pomocą gwintowanego pręta fi 16 mm o klasie wytrzymałości 8.8, długości np. 40cm oraz odpowiednio do niego dobranych podkładek i nakrętek. Potrzebne będą różne, dość grube podkładki o odpowiednio dobranych średnicach i dwie wysokie/długie nakrętki. Od strony wewnętrznej (od strony dyfra) stosujemy podkładkę (najlepiej kilka, aby się nie deformowały) dopasowaną wymiarem do wewnętrznego pierścienia pozostałego w łożysku po wybiciu piasty. Pozostaje kwestia "oporu" od strony zewnętrznej, tej w którą będzie wychodziło łożysko. Musi tam być na tyle miejsca aby łożysko miało gdzie się wysuwać. Ja zastosowałem starą piastę którą właśnie wybiłem i dwie stare tarcze hamulcowe (!) od E36, ustawione przeciwlegle do siebie. Jedna z tarcz opiera się o kołnierz wahacza z którego wyciągamy łożysko a druga, przeciwległa do niej tarcza wraz z dołożoną do niej piastą daje powierzchnię oporową potrzebną do wyciągnięcia łożyska. Przeciwległe ustawienie tych tarcz daje nam miejsce (w przestrzeni między nimi) na wyciągnięcie łożyska które stopniowo wysuwając się przejdzie przez otwór pierwszej tarczy i w ten sposób całe wyjdzie z kołnierza.

Zamiast tarcz można i nawet byłoby lepiej i łatwiej użyć kawałek rury o odpowiedniej średnicy. Ja niestety nie miałem możliwości i chęci szukania go po mieście a tarcze walały się po garażu i akurat wpadły mi w oko.
Kiedy mamy już przygotowany nasz prowizoryczny ściągacz, ustawiamy wszystko w osi aby równo przyłożyć siłę. Dobrze jest mieć pomocnika do przytrzymania klucza od wewnętrznej strony wahacza. Stopniowo, kluczem nasadowym (ale nie grzechotką) napinamy śrubę po zewnętrznej stronie, pomocnik trzyma kontrę od tyłu. Napinamy ściągacz, jeśli trzeba stosując przedłużkę zwiększającą moment na kluczu. Łożysko zacznie stopniowo się wysuwać. Po kilku milimetrach (jeśli nie osiowo wszystko ustawiliśmy) możemy napotkać opór. To znak, że łożysko dotarło już do pierwszej tarczy hamulcowej (lub rury, zależy co użyliśmy) i zaparło się o jej rant. W takim przypadku luzujemy trochę (nie całkiem) napięcie ściągacza i lekkimi uderzeniami młotka w tarczę/rurę centrujemy ją. W pewnym momencie otwór zgra się z łożyskiem i elementy ustawią się osiowo. Możemy kontynuować wyciąganie łożyska. Kręcimy, kręcimy... bum, łożysko jest nasze. Właśnie wyciągnęliśmy je w wolną przestrzeń i ściągacz odpuścił.
- Montaż nowego łożyska. Znając pewną właściwość, wkładamy łożysko na dobę przed planowaną robotą do zamrażalnika celem nieznacznego zmniejszenia jego wymiarów i ułatwienia montażu. Po wyciągnięciu starego łożyska dokładnie czyścimy gniazdo i rowek pierścienia zabezpieczającego. Kołnierz smarujemy smarem aby ułatwić wciągnięcie na miejsce nowego łożyska. Nie smarujemy samego łożyska, jest ono lodowate i cienka warstwa smaru momentalnie zgęstnieje na jego powierzchni. Wykorzystujemy ponownie nasz prowizoryczny ściągacz, tym razem bez tarcz/rury i piasty, za to użyjemy starego łożyska do wciągnięcia na miejsce nowego. To najbezpieczniejszy sposób ponieważ są to dwa elementy o identycznej średnicy. Da to idealne rozłożenie siły na zewnętrzny pierścień nowego łożyska i gwarancję montażu bez jego uszkodzenia gdyż nie przykładamy żadnej siły do wewnętrznych pierścieni.

Montujemy ściągacz, od strony wewnętrznej dajemy tym razem podkładkę o większej średnicy. Musi się ona zaprzeć o wahacz a właściwie, o drugą stronę kołnierza oporowego do którego czoła zostanie dociągnięte nowe łożysko. To nasz opór od wewnętrznej strony. Od zewnątrz przykładamy nowe łożysko, do niego stare, następnie odpowiednia podkładka, nakrętka i gotowe. Od wewnętrznej strony pomocnik trzyma kontrę kluczem a my powoli skręcamy ściągacz, łożysko zaczyna gładko wchodzić na swoje miejsce a my kontrolujemy osiowość ściągacza a szczególnie położenie nowego i starego łożyska. Te dwa muszą być cały czas równiutko, osiowo ustawione aby siła była przyłożona równo na całym obwodzie zewnętrznego pierścienia nowego łożyska. Kręcimy do oporu a nastąpi on kiedy łożysko dotrze do kołnierza oporowego. Luzujemy ściągacz i gotowe. Pamiętamy o założeniu w rowek pierścienia zabezpieczającego łożysko!
- Montaż piasty. To newralgiczny moment, niby prosta sprawa ale jeśli źle to zrobimy (mechanicy i moja przygoda z nimi) nowe łożysko nie pojeździ zbyt długo. Montaż piasty to wciągnięcie/wprasowanie jej w wewnętrzne kołnierze łożyska. Przy tego typu łożyskach, jedyny prawidłowy sposób montażu piasty, niezależnie od tego czy wykonujemy to za pomocą śrubowego wynalazku własnej roboty czy za pomocą prasy, to ściśnięcie razem obu wewnętrznych pierścieni łożyska wraz z piastą. Podobnie jak w przypadku łożyska, piastę należy włożyć do zamrażalnika na minimum kilkanaście godzin. Upewniamy się czy we wcześniej zamontowanym nowym łożysku oba wewnętrzne pierścienie stykają się ze sobą (mają niewielką możliwość przesuwu) i nie mam między nimi szczeliny. Powierzchnie pierścieni smarujemy cieniutko smarem. Kolejny raz przygotowujemy śrubowy wynalazek. Od strony wewnętrznej dajemy podkładkę dopasowaną do średnicy wewnętrznego pierścienia łożyska. Od strony zewnętrznej, do drugiego pierścienia przykładamy piastę a do niej (w miejscu przyszłej nakrętki półosi) podkładkę i nakrętkę do wciągnięcia piasty. Z powodu już opisanego, nie smarujemy smarem trzpienia zimnej piasty. Skręcamy śrubę kontrolując osiowość wciągania piasty w pierścienie łożyska. Opór i gotowe.

Momenty dokręcenia śrub i nakrętek (zaczerpnięte z książki "Sam Naprawiam"):
- Śruby mocujące półosie do dyfra:
M8 - 65 N·m lub
M10 - 85 N·m- Nakrętki półosi-piasty koła:
250 N·m, wersja Compact
200 N·mMoim, zaznaczam moim zdaniem, wymiana łożyska za pomocą śruby (jeśli się da) jest bezpieczniejsza niż przy użyciu prasy, którą zresztą posiadam. Wahacze mają kształt utrudniający dobre ustawienie ich pod prasą, do tego nie mamy takiej kontroli nad siłą jaką operujemy. Przy śrubie wywieramy jedynie taki nacisk jaki jest potrzebny do wyciągnięcia lub wciągnięcia łożyska czy piasty. Nie ma ryzyka uszkodzenia czegokolwiek.
Wyszło z tego małe wypracowanie ale chciałem wszystko opisać możliwie najdokładniej, przepraszam jeśli o czymś zapomniałem. Jak widać, wymiana łożyska nie jest specjalnie skomplikowana a robiąc ją osobiście mamy pewność, że zostanie wykonana dobrze. Będzie fajnie jeśli ktoś z tego skorzysta.