BMW Sport

ja akurat uważam, że nauka w szkole jest lepsza moja córeczka bardzo tęskni, żeby iść do szkoly do koleżanek itp

jestem 1991 rocznik i wykładam na uczelni. to tak z autopsji pisałem, że nie wszędzie się zdalne udaje
akurat u mnie luz - bo uczę dziedzin informatyki.

Mogę dodać od siebie bo kończę teraz politechnike...Mnie osobiście zdalne bardzo odpowiadają jeśli chodzi o wykłady oraz ćwiczenia. Mogę sobie nagrać, jak czegoś nie zrozumiem puścić jeszcze raz wysłuchać ponownie, forma zaliczenia faktycznie łatwiejsza bo da się spokojnie coś ściągnąć natomiast relatywnie dla mnie samo to, że za rok mogę do tego wykładu wrócić i sobie coś przypomnieć jest in plus Natomiast u mnie mam jeszcze laboratoria...Dużo laboratori...I tutaj jest dramat masa jakiś symulatorów na komputerze(w tym semestrze mam 70gb oprogramowania różnego rodzaju) ,ćwiczenia trzeba robić na zajęciach, z racji że na symulatorach schodzi się znacznie dłużej trzeba kończyć w domu w wolnej chwili do tego jeszcze zrobić sprawka i no ogólnie jak w tygodniu pracujemy,a zjazd jest 3tyg pod rząd to jest dramat...Nakgorsze jest to że nie ma się kontaktu fizycznie z robotem czy sterownikiem czy jakimś silnikiem czy układem regulacji czy układem scalonym i niestety symulatory tego nie oddadzą...Projektujemy układy scalone na płytkach drukowanych nie mając płytki ani nawet scalaka w ręku. Dla mnie ponieważ od kilku lat pracuje w zawodzie nie jest to problem...natomiast dla tych co nie pracują przy tym lub są na dziennych współczuję bo moim zdaniem z takich labo wiele nie wyniosą

Jest luty mówię: własnie zaczyna się KRACH NASZYCH CZASÓW i ,ze możecie sie już szykować. A jak się szykować pytacie? Doradzałem: POZBYĆ SIE KREDYTU i czekać na tanie zakupy na nieruchomościach bo moim zdaniem to najlepsze inwestycje. Masz przykład jak się hotelarz kończy... Kai czy teraz już rozumiesz?

Trzeba by zrobić ewaluację wpływu zdalnej edukacji na poziom kształcenia i użycia odpowiedniej metodologii i narzędzi.
Ale na to trzeba czasu- wszystko zarówno na plus jak i na minus bez przeprowadzenia odpowiednich badań będzie tylko naszymi subiektywnymi odczuciami.

Moje subiektywne odczucie jest takie, iż zdalna edukacja źle wpływa na socjalizację dzieci.
Zakładam, że dziecko które całość swojej edukacji miałoby on-line bez kontaktu z rówieśnikami w szkole, nie będzie wstanie w 100% nadrobić braków z kategorii zachowań społecznych podczas dorastania czy też późniejszym dorosłym życiu.

Co do wpływu na samą jakość kształcenia, to rzekłbym, że wg. mnie pozostaje ona na podobnym poziomie co nauczanie tradycyjne.

No to przykre, że obracasz się w takim środowisku. Ja nie wiem co teraz gadają kopacze rowów, bo od lat nie miałem z nimi do czynienia. A gdy jeszcze miałem, to i pośród nich zdarzały się elokwentne wypowiedzi. Musisz zmienić otoczenie, ale żeby to zrobić, to trzeba jakiś poziom sobą reprezentować, inaczej nikt Cię wyżej nie dopuści i stopnie schodów prowadzących na salony okażą się zbyt wysokie na Twoje nogi, a droga zbyt kręta.

Ja zweryfikowałem mocno swoje towarzystwo, staram się obracać wśród ludzi biznesu lub innych, od których mogę czerpać aspirację oraz wiedzę praktyczną, no i widzę kto co gdzie i jak. Ograniczyłem kontakty szkodliwe, toksyczne, które "ciągną w dół". Z przykrością stwierdzam, że wiele spośród tych osób to byli typowi, sfrustrowani etatowcy "z wyższym". Od tego czasu jestem szczęśliwszy, żyje mi się lepiej. Na pewno trzeba być trochę mądrzejszym od planktonu, żeby sięgnąć samemu do książek, do internetu, poszukać wiedzy, której w reżymowej szkole nie zdobędziesz.

Ostatnio rozmawiałem z kolegą - geodeta mający własną firmę, uprawnienia, skończone 3 fakultety. Opowiadał, jak to ostatnio wykańczał swój dom, no i trzeba było zrobić gładzie szpachlowe. Dostał kilka wycen od fachowców na +20 tysięcy. Po czym z uwagi na oboszczenia lokdaln itd. uznał, że sam się pobawi. Obejrzał kilka filmików na jutubie, włączył muzykę i sobie zaczął dłubać codziennie tak od 18 do 21. Po półtorej miesiąca robota była ogarnięta bez zarzutów. Stwierdził, że jakby miał z takim wykształceniem iść teraz do roboty na etat u kogoś za czwórkę to po co te studia i to wszystko? Lepiej już kłaść takie gładzie szpachlowe i zarobić kilka razy więcej, robota spokojna, prosta, ryzyko niewielkie, poprawić łatwo można, a zarobić o wiele więcej niż na etacie z tytułem INŻ, czy innym. Przykre, ale prawdziwe. Wartość wykształcenia z powodu różnych czynników upadła na dno. Proste prawo popytu i podaży, skoro uczelnie wypluwają więcej inż. i mgr, niż potrzeba, to inaczej być nie mogło. Nie licząc drobnych wyjątków, jak np. lekarze. To też jednak jest wynik systemowych, reżymowych uwarunkowań i okowów prawnych ciążących nad tym zawodem.



A co do wirusa to już temat jest nudny - fundamentalną wartością jest wolność i możliwość samodecydowania o sobie oraz implementacji na sobie procedur adekwatnie do własnej, wykonanej samodzielnie, na sobie, analizy ryzyka. Niestety jest to niezgodne z marksizmem, który wyznajesz i Tobie podobni lewacy.

Jig dobrze gada i zgadzam się z tym całkowicie.


Natomiast Pułkowniku najcenniejsze w życiu są umiejętności społeczne. To jak umiesz z ludźmi postępować jest decydującym czynnikiem mówiącym o tym kim zostaniesz, ile będziesz zarabiał, jak piękna żonę zdobędziesz. innymi słowy to jak umiesz zagadać i zjednać sobie ludzi jest kluczem do bycia szczęśliwym.

Dawid ale Ty wiesz że próbujesz przetłumaczyć to socjopatom ?



No a przecież to nie możliwe bo Ty Kyo masz zawsze rację przecież



I to jest clou podejścia twardogłowych na tym forum Oni wiedzą wszystko najlepiej.

Niektórzy zamiast pier*olić małżonki, kochanki, koleżanki to pier*olą takie farmazony jak Ochojska , która stwierdziła, że dostawy szczepionki do Polski powinny nadzorowac wyborcza i tvn

Mój kolega jest cukiernikiem. Zero wiedzy, zero wykształcenia, ale zawsze o sobie mówił w ten sposób "może jestem tępy, ale za to obrotny". Efekt jest taki, że ma niesamowite aktywa na ten moment, nawet przez pandemię nie traci, bo jak podkreśla "ludzie muszę sobie osłodzić jakoś życie".

A ciastka robi wyśmienite tylko z naturalnych składników

Ja 81 W/F czy taniec pewnie ciężko przeprowadzić, ale większość idzie sprawnie.

Obecna sytuacja to coś więcej niż próba przełożenia 1:1 nauczania w salach na Teamsy



Wypisz wymaluj Internet. Masz z czymś bezpośrednią styczność, przychodzi ktoś znikąd i mówi że wie lepiej od Ciebie i że źle żyjesz.

Pewnie część osób zauważyła że nie wypowiadam się na temat diety, biologii molekularnej czy literaturze Sumeru. Bo się na tym nie znam.
Polecam to podejście.



To prawda. Czy do tego potrzebna jest obecność w szkole? Niespecjalnie Czy kontakty face-face z ludźmi? Oczywiście.
Nie bez powodu ktoś mądry kiedyś powiedział "podróże kształcą". Nie tylko chodzi w tym stwierdzeniu o to gdzie bywasz, ale z kim i kogo poznajesz. Czy chodzenie do szkoły dzień w dzień w to samo grono daje dodatkową wartość? Niespecjalnie, ale raz na jakiś czas bez wątpienia.

Najgorsze we wszystkim są skrajności, i nieco martwi mnie zawsze jak w takego typu rozmowach wszystko jest radykalizowane. Jak w tym przypadku - totalna piwnica w domu albo całe życie w szkole.

Życie ma kolory tęczy. Tak samo siedzenie w piwnicy w zamknięciu nie dostarczy pewnych bodźców rozwojowych, jak i tłuczenie się codziennie do szkoły by usiąść w ławce nie daje wartości.

Tutaj na to trzeba spojrzeć szerzej, zobaczcie że mamy różne sposoby komunikacji - sygnały dymne, przesyłanie tekstu, dźwięku, obrazu, wspólne granie, wspłólna praca, nauka... różne zastosowania i narzędzia.
Nie zawsze kontakt face-face jest potrzebny, ale co jest ciekawe - komunikacja sama w sobie, dąży do możliwości replikacji spotkania face 2 face, będąc od siebie oddalonym.
Oczywiście często świadomie dzwonisz tylko audio, zamiast wideo, wysyłasz sms czy czatujesz, zamiast dzwonić, ale odjęcie pewnych zmiennych następuje z wyboru, nie koniczeności, zaś budując gogle do wirtualnej rzeczywistości, kombinezony, chodziki, szerokopasmowe łącza, dążymy finalnie do możliwości replikacji face2face na odległość, tak by przenieść największą możliwą ilość zmysłów.

Gdybyśmy się systematycznie spotykali na spotach, nasze kontakty interpersonalne z pewnością uzyskały by dodatkową wartość i zacieśniły relacje. Nawet codzienna paplanina na forum ma swoje ograniczenia. Widać, to, że niektórzy znają się lata a dopiero teraz... Chwała się wiekiem i wykształceniem, zawodem nie no żartuje odrobinę, ale zamiast nas można wstawić młode dzieciaki... Efekt ten sam.
Osobiście bardziej pozytywnie wspominam młode lata w terenie, niżeli te kiedy nastąpił rozwój technologii i grało sie w gierki przed tv z kolegami.

... to jak z pamięcią, im więcej trenujesz tym jesteś sprawniejszy. Generalnie ze wszystkim tak jest i trochę to głupie o tym w ogóle pisać, bo to logiczne. Codzienne kontakty są cenniejsze, po prostu.

Myślę że jeżeli w ogóle byśmy się spotkali na jakimś spocie, kontakty interpersonalne byłyby inne, ale to nie oznacza że musielibyśmy się spotykać codziennie

Jakby ludzie z forum spotykali się na zlotach, spotach to forum by nie umarło

Widzę dzieci znajomych, przyjaciół i te które nie chodzą do żłobka czy przedszkola to dzikusy.

Nie brak żłobka czy przedszkola czyni z człowieka dzikusa

O ile jeszcze na temat przedszkola i kształtowania relacji można gdzieś rozmawiać, to twierdzenie że brak żłobka czyni z kogoś dzikusa jest zwyczajnie niepoważne.

Nic nigdy nie stało na przeszkodzie żeby ludzie spotykali się na spotach

No tak, tak. Kontakty międzyludzkie są ogólnie przereklamowane i to jest ewolucja że gada się z kimś przez videofon a nie spotyka na żywo. Dzieci od małego wiedzą jak zachować się w towarzystwie, jak odczytywać emocje innych, zatracają to w miarę jak dojrzewają. To że siedzą na chacie ze swoimi starymi i nie mają kontaktu z rówieśnikami wcale nie wpływa na ich rozwój

Bardzo dużo forumowiczów dalej spotyka się spotach, grillach, na święta przy wódeczce Tyle że już nie spotykają się na BMW PiS.

No i właśnie ja tu piszę o szkodliwości skrajności, a tu jak grochem o ścianę.

Zdalne nauczanie to skrajność Kyo.

Oczywiście że nie, zwłaszcza w obecnej sytuacji.

Długoterminowo, pewnie nie najlepsze, co jakiś czas docelowo dzieci powinny się spotkać, ale też codzienne chodzenie do szkoły nie ma wartości.

Problem jest taki że każdy innych mierzy swoją miarą, jak ktoś jest towarzyskim fajnistą, wydaje mu się że każdy ma taki być. A inny po prostu mają to w pompie i wolą siedzieć w swojej, wg niego jaskinii. Faktem jest natomiast w tej sytuacji że to on potrzebuje ich, nie oni jego, do spełnienia i błyśnięcia.

Ale to też działa w i drugą stronę, jeżeli ktoś jest piwniczakiem i nie potrzebuje mieć z innymi kontaktu, nie znaczy że wszyscy mają tacy być.

Wystarczy więc wybór i balans, niech ludzie sobie żyją tak jak chcą, bez zmuszania przez innych do tego co jedynie zdaniem innych dla nich jest najlepsze.

Jednego szarego wora, dla wszystkich nie uszyjesz. To się na szczęście nigdy nie udaje.

Z dzieciakiem który twierdzi że codzienne chodzenie do szkoły nie dodaje wartości powinien porozmawiać psychlog bo najzwyczajniej świecie coś jest z nim nie tak, jedynie pytanie to jak bardzo i w którą stronę.