BMW Sport

Tak niestety jest

Obowiązek jazdy na światłach w dzień przez cały rok - więcej korzyści niż kosztów
Według szacunków Komisji Europejskiej, korzyści z wprowadzenia obowiązku używania świateł w dzień rozumiane jako zmniejszenie liczby wypadków pomniejszone o zwiększenie zanieczyszczeń powietrza to oszczędności rzędu 34 milionów Euro. Koszty czyli większe zużycie paliwa i żarówek, wyniosą około 17 milionów Euro .

Efektywność ekonomiczna tego rozwiązania wynosi więc 2:1



Poprzednie lata

Wypadki drogowe w latach 1985 - 2006 i 2007 (od kiedy istnieje obowiązek jazdy na światłach)
_______WYPADKI ZABICI...RANNI

2007----- 49.643__5.563__63.222

2006----- 46.876__5.243__59.123
2005----- 48.100__5.444__61.191
2004----- 51.069__5.712__64.661
2003----- 51.078__5.640__63.900
2002----- 53.559__5.827__67.498
2001----- 53.799__5.534__68.194
2000----- 57.331__6.294__71.638
1999----- 55.106__6.730__68.449
1998----- 61.588__7.080__77.560
1997----- 66.586__7.311__83.162
1996----- 57.911__6.359__71.419
1995----- 56.904__6.900__70.226
1994----- 53.647__6.744__64.573
1993----- 48.901__6.341__58.812
1992----- 50.990__6.946__61.047
1991----- 54.038__7.901__65.242
1990----- 50.432__7.333__59.611
1989----- 46.338__6.724__53.639
1988----- 37.538__4.851__43.626
1987----- 36.433__4.625__42.272
1986----- 37.133__4.667__43.150
1985----- 36.100__4.688__42.290

Rok 2007
49.643 wypadki drogowe, w których zginęły 5.563 osoby a 63.222 zostały ranne, 386.934 zgłoszone kolizje, i prawie 160 tysięcy zatrzymanych za jazdę pod wpływem alkoholu - te liczby pokazują sytuację na polskich drogach w 2007 roku

Jak widać proporcje wypadki/zabici/ranni .......zachowane, tylko wartości w poszczególnych latach nieco się różnią.
Analizujac pierwszy cytat wnioskować można, że w wyniku "wprowadzenia obowiązku używania świateł w dzień", rok 2007 przyniósł w przypadku Naszego kochanego kraju wzrost liczby wypadków powiększony o koszta większego żużycia paliwa i żarówek.
KTO NA TYM ZARABIA ??? KTO ZA TO PŁACI ??? A KTO OSZCZĘDZA ???

Co roku w Naszym kraju znika jedno pięciotysięczne miasto.....tzn. jego mieszkańcy.






Informacje zapożyczone z www.policja.pl i www.swiatlacalyrok.org.pl

i nikt tak naprawde nic sobie z tego nie robi...

Mam zadzwonić do Stevena Spielberga i podrzucić mu scenariusz do filmu "Miasta Widmo" ???



Zdążą go nakręcić przed Euro2012 i po premierze będzie jeszcze czas na wybranie innego kraju do mistrzostw

robertbmw, mowiac zupelnie powaznie to cholernie mnie wkurza fakt że panowie na górze zajmują sie przeróżnymi sprawami - głównie zabawą w przedszkole - ale kompletnie nie przypominam sobie jakiejkolwiek konstruktywnej dyskusji, debaty, o tym ile ludzi miesięcznie mordują lata zaniedbań, bezmyślności, bylejakości...

Dla odświeżenia tematu......co by nie zaginął

Statystyki omawiane w temacie dotyczą Polski, której liczebność wynosi około 38.125.000 mieszkańców i każdego roku maleje o średnio 5000.

Tu http://www.garda.ie/statistics98/nroadstats.html statystyki z Irlandii (dla porównania) gdzie samych irlandczyków jest około 4 mln.......reszta panoszy się gdzieś po świecie (około 85 mln z czego blisko 34,5mln przebywa w samych USA)

Wyliczając średnią na polskich drogach na 1 mln ginie 146 osób, gdzie w IR na 1 mln ginie około 84 osób.
Nie biorę pod uwagi obcokrajowców, którzy przebywają w obu krajach, gdzie mieszkają i żyją oraz korzystają z dróg powiększając w ten sposób faktyczną liczbę mieszkańców w danym kraju.
Dodatkowym czynnikem jest również fakt, że w Irlandii średnio na jedną rodzinę przypadają dwa auta, który to współczynnik jest znacząco mniejszy w Polsce. Poszukam jeszcze ile aut jeździ po irlandzkich drogach.

W polsce dodatkowym czynnikiem zwiększającym niebezpieczeństwo na drogach jest zima i warunki drogowe w zimę, ale i tak do największych ilości wypadków dochodzi w okresie letnim. Stan dróg pomijam, gdyż tu również nie są one za idealne i co najgorsze wąskie na tyle, w wielu przypadkach, że zwiększają niebezpieczeństwo jazdy.
Napewno u Nas jest większa ilość starych aut, które niestety jeszcze przemieszczają się po drogach, ale myślę, że nadal największym wyznacznikiem w Polsce jest brawura, bezmyślność, szybka jazda no i oczywiście ilość zatrzymań pijanych kierowców, która rośnie wraz ze wzrostem ilości spożycia alkoholu.

Winne są głównie drogi. O ile można to po czym jezdzimy nazwać drogami. Drugim czynnikiem są niewłaściwe działania policji, skupiają się nie na tym na czym powinni.

dla mnie ta ustawa jest bez sensu...w niemczech jest inne prawo a wypadkow jest o wiele mniej niż u nas... Polska administracja powinna bardziej sie zająć naszymi drogami a nie naszymi lampami w samochodach....swoją drogą juz Audi i BMW obchodzą ten przepis i w swoich autach montują lampy "dzienne" wiec i tak swiatla mijania nie sa uzywane....

eminencja jones, za to w Niemczech wiekszosc ruchu odbywa sie autostradami, a na podrzednych idealnie wyprofilowanych i przemyslanych drogach ruch jest bardzo mały, wyprzedzanie to rzadkosc a i tak co i rusz stoi duzy znak zachecajacy do jazdy z zapalonymi swiatlami mijania 24h.

i jakies 30% jezdzi z zapalonymi, mimo ze nie musi, nawet w trakcjie deszczu czy zimy. u nas cos takiego jest nie do pomyslenia. wiec duzym czynnikiem wplywajacym na wypadki i to jak sie jezdzi jest tez mentalnosc polakow.

Polacy są przekorni, jak przepis jest bezsensu, to wielu rodakow taki przepis lekceważy. Niczemu nie służy jazda na światłach w ciagu dnia, po zatłoczonych i zakorkowanych ulicach.

choćby nawet ten przepis był bez sensu to ja i tak jeżdżę na światłach bo uważam że oswietlona beta prezentuje się bardziej korzystnie i jeżdżę na światła ch w dzień i wnocy od kilku dobrych lat. Czasami faktycznie zapomnę zapalić więc musze załozyć automat.

co do montowania świateł dziennych to UE już zadecydowała i od 20XX wszystkie nowe auta będą musiały mieć właśnie światła dzienne.

Może i sprawdzi się to w krajach......hhhmmmm.....jakby to określić......hmmm "niecywilizowanych", w których panuje większa kultura na drodze i respekt do oznakowań drogowych, oraz dystans do ich nieprzestrzegania w kontekscie mogących zaistnieć konsekwencji i najczęściej tragicznych w skutkach, ale napewno nie u Nas, gdzie przepis obowiązkowej jazdy na światłach nie poczynił żadnych dodatnich plusów w zmniejszeniu wartości statycznych, wynikających z wypadków na polskich drogich i głównie zdarzeń o śmiertelnych skutkach.


Długie zdanie co ?? .......chyba przesadziłem, ale ująłem w jednym zdaniu całokształt

Wstępny bilans z poświątecznych powrotów :

1000 zatrzymań pijanych kierowców i 35 ofiar


a poniedziałek się jeszcze nie skończył!!!

To już nie jest tragiczne, to zaczyna być śmieszne.

Te dane dotyczące ofiar były chyba podane dla dwóch dni , przypominam że w roku 2007 średnia ofiar śmiertelnych wynosiła 15 dziennie , więc nie ma specjalnie różnicy ale ilość zatrzymanych nietrzeźwych kierowców jest jak Robert napisał nie tragiczna tylko śmieszna
Co siedzi w tych ludziach ?
Kiedy się opanują ?
To pytanie retoryczne bo wiem ze nigdy

Co do świateł mijania, to ich przeciwnikami są ludzie, którzy mało jeżdżą albo jeżdżą jak emeryci.
Każdemu się zdarza, że się gdzieś spieszy i czasami wyprzedza nawet w mieście. W takim wypadku światła pomagają zauważyć poruszający się samochód/odróżnić to setek innych zaparkowanych na drodze (niestety parkingów jest zawsze za mało).
Na trasie sam miałem przypadek, że jadąc z konkretną prędkością podczas wyprzedzania trochę za późno zauważyłem samochód z przeciwka. Szary samochód, słoneczny poranek, a ja na wysokości tylnych drzwi auta które wyprzedzałem. Jako, że Uno 1.0 odejścia nie ma, to trzeba było dać po heblach i zjechać na swój pas.
Teraz sam mam szary samochód, więc tym bardziej jestem uczulony na to, aby być widoczny. Przy takim dość dużym i ciężkim aucie z dużą prędkością nie ma "wybacz".
Dalej komentować nie mam siły, bo niektórzy i tak mają własny "rozum".

Jeśli zaś chodzi o przyczyny wypadków, to gadacie o stanie dróg. Ja będę jednak się upierał, że drogi nie są aż tak winne, lecz brak dostosowania prędkości do warunków na drodze oraz brak wyobraźni.
1. Gdy ktoś jedzie szybko trasą którą zna i wyleci nagle z drogi, bo jej stan utrudnił utrzymanie się samochodu na niej, to ewidentnie jego wina i nikt mnie nie przekona, że jest inaczej. Wiedział jaka jest droga, więc sorry gregory.
2. Gdy ktoś jedzie szybko jakąś trasą pierwszy raz i wyleci z drogi, to znów jest tylko jego wina. Jak nie znam drogi, to nie [cenzura] niczam. Przy obecnych ograniczeniach prędkości każdy rozgarnięty kierowca który jedzie z wyobraźnią poradzi sobie w sytuacji awaryjnej. Wniosek jak wyżej.

Kolejnym zagrożeniem dla ruchu są niedzielni kierowcy, samochodu które trudno nazwać samochodami (Fiat 126p itp) oraz osoby chorobliwie przestrzegające przepisów i (np. na trasie Krosno - Jasło) "eLki". Trasa jest banalnie prosta i można tam nieźle przycisnąć. Osobiście uważam, że 80km/h to bezpieczna prędkość na tej trasie dla każdego. Mimo wszystko trafiają się tam auta jadące po 50km/h. Wszyscy jadący za takimi delikwentami denerwują się i czekają tylko na jakąś szansę wyprzedzenia, co często kończy się niebezpiecznymi sytuacjami. Jeżdżę tą trasą codziennie i niemal codziennie widzę przynajmniej jedną taką sytuację. Z niedzielnymi kierowcami nie dużo można zrobić. Dla fanatyków przepisów można podnieść ograniczenia prędkości. Ale "eLki" powinny dostać zakaz poruszania się po takiej trasie. Spotkanie ich na tym odcinku jest tak pewne jak śnieg na biegunie północnym.
Nie czytałem żadnych statystyk, ale wydaje mi się iż większość wypadków powodują właśnie niedzielni kierowcy oraz ci niecierpliwi którzy decydują się na wyprzedzanie na styk. Nawet prawdziwi piraci drogowi, którzy mają po 120 w zabudowanym rzadziej są winni wypadkom, bo gdy ktoś tak jeździ, to najwidoczniej ma pojęcie o tym co robi i co potrafi jego samochód. Wyłączam jednak takich fanatyków, którzy na co dzień jeżdżą normalnie, ale raz strzeli im do głowy, żeby poszaleć i źle to się kończy.

Do tego dochodzi jeszcze kwestia charakteru kierowcy i jego samochód. Sam po sobie zauważyłem, że po przesiadce z Uno 1.0 do BMW 2.0 jeżdżę ostrożniej. Nie mówię, że wolniej. Wiem co mam pod maską i nie muszę nikomu niczego udowadniać. Jeśli zechcę, wyprzedzę większość tego co się nawinie. Obecnie przesiadłem się do 520. Jeżdżę szybciej, ale i bezpieczniej. Szybciej jest na trasach, bezpieczniej jest po mieście i gdy trzeba wyprzedzać. Duży i wygodny samochód nastraja do spokojnej jazdy i czerpania przyjemności z każdej chwili za kółkiem. Więc po co się spieszyć?

Na koniec alkohol, proszki, brawura itp. Sam przeleciałem przez jedną z ulic w mieście z 180 na blacie (4 rano - zero ruchu) z czego wtedy cieszyłem się jak dziecko, ale na drugi dzień sam stukałem się w głowę. A zrobiłem to tylko dlatego, bo kumpel leciał tam z podobną prędkością i chciałem zobaczyć, czy przypadkiem nie fantazjuje. Owszem - da się, ale tylko przy zerowym ruchu.