BMW Sport

Forum dyskusyjne fanów marki BMW

Teraz jest 6 maja 2025, 18:26

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1




Utwórz nowy temat Ten temat jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 180 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 5, 6, 7, 8, 9
Autor Wiadomość
 Tytuł:
PostNapisane: 17 lipca 2008, 23:33 
Offline
Przyjaciel forum
Avatar użytkownika

Wiek: 44
Posty: 13996
Lokalizacja: Ostrów Maz.
Moje BMW: e31 850i
Kod silnika: M70B50
Boogie, kiedy Ty opuścisz ten swój ciemnogród??

_________________
http://firmaorchidea.pl
http://www.zajazdpodsosnami.pl
http://www.chodowiak.pl
Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij e-mail  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 18 lipca 2008, 00:07 
Offline
Specjalista
Avatar użytkownika

Posty: 4257
Lokalizacja: Warszawa
Moje BMW: M6
Kod silnika: S85 S62 M60
Garaż: było: M5e39 '01,
e34 540i '94
Kucharz napisał(a):
Boogie, kiedy Ty opuścisz ten swój ciemnogród??


A jaki to Kucharzu ma sposób, po użyciu którego stwierdzasz, kto jest w ciemnogrodzie, a kto nie ?

_________________
Obrazek

http://imageshack.com/a/img689/1772/78er.jpg

Sprzedam MANUAL 6-b z M5e39 ~ 3.000 PLN


Góra
 Zobacz profil Wyślij e-mail  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 18 lipca 2008, 00:19 
Offline
Zacna persona forum

Posty: 1419
no jak tam? Rudy tUsek dal juz wszystkim podwyzki?? :rotfl:


Góra
 Zobacz profil Wyślij e-mail  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 18 lipca 2008, 07:23 
Offline
Forumowicz

Wiek: 46
Posty: 118
Lokalizacja: wpi wwy wn
Moje BMW: E30
A oglądał ostatnio kolega dokument o Maleszce i śmierc Pyjasa, jak to się wypoaiwadali panowie z bezpieki, i jak to na emeryturki poprzechodzili... ?
Chcesz sie wypowiadać - minimum wiedzy trza mieć !! Tylko oszołomy teraz będą negować udział bezpieki i wosjkowych służb informacyjnych PRL we władzach dzisiajszych instytucji i banków.[/quote]


Ogladałem i nie popieram, wrrecz gardze, ale ja napisalem o tym za ten kogo zacytowalem w moim poscie ulega przekazowi medialnemu PiS. Widzi rzeczywistosc pokazana a nie prawde. PiS zawsze skomentuje wszystko na swoja korzysc chociaz sami postepuja tak samo i tez wywozili dok nie wsominajac o fundacji prasowej o dziwnych dochodach i majatkach w stolicy ludzi z dawnej PC (protoplascie kadrowym PiS)
MORAL jest taki, ze politycy zajmuja sie walka, a nie przyszloscia moja i calego narodu. Rozdrapujac rany z przeszlosci bedziemy dalej 100 lat za mu... a dziennikarze ich zapraszaja do tv po to by zrobic dobry material a nie dociec prawdy!!!
To jest chore.... Politycy! pomyslcie o przyszlosci!!

_________________
Mała Ladacznica i jej Pancio :rotfl:
Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij e-mail  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 18 lipca 2008, 08:34 
Offline
Zacna persona forum

Posty: 1592
Lokalizacja: West
Moje BMW: Z4 3.0i
Odniosę się do wypowiedzi o cenach kolei i innych porównań cen Polska - Niemcy. Pobawię się w reportera jednej z gazet podnoszących stopień agresji do wszystkiego i porównam ceny z moich ostatnich zakupów w małym uroczym miasteczku Hoyerswerda położonym jakies 50 km od polskiej granicy. Srednia pensja nie przekracza tu 950 euro, srednia wieku ok. 45 lat, burzy się bloki gdyż nie ma kto w nich mieszkac.

- Buty Hush Puppies rozmiar 43 - 25 euro, u nas w galeriach handlowych od 250 zł wzwyz
- Koszulka Polo Esprit L - 12 euro, u nas ponizej 120 zł nie kupisz
- Koszulka Big Star L - 6 euro, u nas na wielkich przecenach 50 zł
- Proszek do prania Persil 4,5 kg - 8,80 euro, u nas nie mam pojęcia ale wszystkie sąsiadki mojej Mamy nie wierzą i tez chcą
- Kawa jacobs Balance 500 g - 1.95 euro, Polska 12 zł
- Spodnie Jeans Pierre Cardin 32/34 - ostatnia para ale za 12 euro, u nas od 300 zł
- Olej Napędowy na stacji Aral - 1,46 euro, tak samo jak u nas ale różnica jakości z pewnością występuje.
- Radio samochodowe SONY CDX-GT23 4x45W MP3 - 45 euro, u nas na allegro wielka wyprzedaż 235 zł
_ Rower górski Scott damski 26 cali - 189 euro, u nas chyba używany jest droższy
- 2 godziny na zajebistym parku wodnym ze wstępem do saunarium http://www.lausitzbad.de/ kosztuje 8 euro, wstep do saunarium tylko nago (niestety, gdyż na 10 geriavitów czasem trafia się jakaś fajna laska, najczęściej z Żar :))

Proszę przyjac kurs 3,24 zł = 1 euro, gdyż w kantorze w Łęknicy można bez problemu po tyle kupić.
Gdyby takie ceny ( i taki dostęp do kredytów, a także ich oprocentowanie!)były w Polsce, to przy pensji 500-600 euro a takie ma zapewne sporo z Was, mozna by sobie spokojnie zyc a nie gryźć gleby do pierwszego. Oczywiście można powiedzieć że za to fryzjer męski kosztuje 25 euro, że roczny Steuer od BMW w dieslu kosztuje 500 euro, ale ja częściej kupuję kawę, proszek do prania czy nawet jajka które są sporo tańsze niż płacę podatek od samochodu (jeden mam zarejestrowany w D). W małych miastach niemieckich życie jest po prostu duzo tańsze niż u nas, nie wspomnę już o słuzbie zdrowia czy dostępie do rozrywek (w 30tysiecznej obecnie Hoyerswerdzie jest oprócz pływalni kręgielnia, stadion, dwa dobre Fitness Center, dla miłośników fast food jest MC i BurgerKing ). Jedynie dziewczyny brzydsze, ale na szczęście do Polski blisko.
I najważniejsze przykłady typu dom i samochód :
Dom 200 m2 z 1958 roku po kompleksowym remoncie, działka 11 arów plus 4 ary sadu owocowego, osobne 2 garaże, podjazd z nowej kostki, nowe ogrodzenie, cicha spokojna okolica - 62 tysiace euro do negocjacji, od pół roku nie ma chętnych
Renault Laguna Concorde z 1999 roku na salonie Renault Mosig, stan perfekcyjny, serwisowany do konca w salonie - 2999 euro.

Znawcy tematu i niemieckich realiów mogą mnie wyśmiac, bo za to mają bezrobocie, wysokie mandaty, czynsze, migracje na Zachód, brak młodzieży itp. OK, moze jest do juz miasto tylko dla emerytów, ale ja życzę naszym dziadkom takiej jesieni życia.
Dołożę bezpłatny poród w bardzo dobrej klinice, znajoma ostatnio urodziła córeczkę w tutejszym szpitalu, na dzień dobry zapytano jaki zyczy sobie kolor pokoju, czy ma swoją płytę z muzyczką czy teżmoże puścić jej jakąś relaksacyjną, klimatyzacja to oczywistość, do tego przez okres następnych 3 miesięcy darmowe konsultacje z osobistą połozną nawet w środku nocy, w razie potrzeby przyjedzie w 10 minut.


Góra
 Zobacz profil Wyślij e-mail  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 18 lipca 2008, 09:39 
Offline
Specjalista
Avatar użytkownika

Posty: 4257
Lokalizacja: Warszawa
Moje BMW: M6
Kod silnika: S85 S62 M60
Garaż: było: M5e39 '01,
e34 540i '94
... masakra.....

By żyło się lepiej....


P.S. niech sie nikomu nie wydaje, ze przykład nie idzie z góry.
Ryba od głowy się psuje, i to że sądy robią sobie kpiny z obywateli (PO zaprzestało uwalniania zawodów prawniczych), zakłady ubezpieczeń jeszcze bardziej, nie pochodzi z kosmosu.
Po prostu państwo musi być wyczyszczone z pewnych ludzi, tak by oni nie brali udziału w rządzeniu w budowaniu prawa.
Są dwa sposoby - naturalna, powymierają oni, i jeszcze ich dzieci.
Drugi sposób - lewatywa- jak w Czechach i Niemczech. Czyli odsunięcie pewnych ludzi od życia, zdegradowanie ich, zabranie im przywilejów.
I NIE JEST to babranie sie w przeszłości - a zrobienie porządku.
To tak jak w silniku, jak nie zrobisz podstawowych rzeczy, to potem możesz sobie polerować silnik po wierzchu nawet Pronto, a i tak będzie to rzęch.
Pomimo że mineło 20 lat, udział mentów sprzed tych 20 lat jest wciąż mocny.

Niedawno dowiedziałem się ze Polskie Porty Lotnicze, to przechowalnie byłych SBeków i WSI. W roku 2005 prymierzałem się do pewnych interesów z PPL.
To co się tam działo..... miałem wrażenie że ludzie prawie salutują z przełożonymi. Nie wiedziałem o co chodzi. Zauważyłem totalny brak dyskusji, karne popdporządkowanie się tym wyżej. Ludzie niżej, tak przygotowywali moje spotkania z górą, jakbym ja tam chodził prosić o umorzenie kary śmierci.
Kiedy się dowiedziałem o tym, kto tam pracuje, nagle mocno mi sie rozjaśniło....

Zrozumiałem też, dlaczego nie sposób było sie wtedy dowiedzieć, który element struktury podejmuje decyzje, kto jest odpowiedzialny - w normalnych firmach to nic tajnego, bo pokazuje to organizacje (dobrą) firmy co z kolei odpowiada za jakość pracy i zachowanie standardów jakości zarządzania.
Takie ukrywanie struktury we krwi mają właśnie pracownicy służb wywiadu i bezpieczeństwa.
Przypomnijmy sobie teraz problemy z oddaniem Terminala 2 na Okęciu.... po moich kontaktach z PPL na prawde nie dziwiło mnie to ani troche.

_________________
Obrazek

http://imageshack.com/a/img689/1772/78er.jpg

Sprzedam MANUAL 6-b z M5e39 ~ 3.000 PLN


Góra
 Zobacz profil Wyślij e-mail  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 18 lipca 2008, 11:14 
nowoczesność patriotyzm solidarność :wstyd:


Góra
  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 18 lipca 2008, 11:34 
Offline
Uzależniony od forum :)
Avatar użytkownika

Posty: 14408
Boogie napisał(a):
Niedawno dowiedziałem się ze Polskie Porty Lotnicze, to przechowalnie byłych SBeków i WSI. W roku 2005 prymierzałem się do pewnych interesów z PPL.


Ja się dziwiłem że są ludzie których jarają strony typu pudelek i plotek, ale widzę że niektóre wypowiedzi są równie ciekawe i tutaj. Nie wiem jak może kogo interesować kto pracuje w PPL. :zakrecony:
Boogie napisał(a):
który element struktury podejmuje decyzje, kto jest odpowiedzialny - w normalnych firmach to nic tajnego, bo pokazuje to organizacje



Oj nie do końca, decyzje często podejmuje jakiś szef, dyrektor i bardzo często osobie "z ulicy" nie jest to udostępniane. Dlaczego? Bo potem dzwonią ludzie i pitolą albo oferty, reklamy, albo inne totalne bzdury, możliwe do załatwienia 3 szczeble niżej. No ale każdy teleakwizytor ma wytyczne dopchać się do dyrektora i z nim walczyć.... Jakbyś do mnie zadzwonił (służbowo) i byś pytał kto podejmuje decyzje to bym Ci powiedział że ja i że ze mną masz rozmawiać. A jakbyś się "dopchał" np. do prezesa, to potem bym Ci powiedział że prosiłem o rozmowę ze mną, teraz, to dziękuję za ofertę.

Boogie napisał(a):
Takie ukrywanie struktury we krwi mają właśnie pracownicy służb wywiadu i bezpieczeństwa.

Zawsze myślałem że James Bond i jego szab to pozytywni bohaterowie. :zakrecony:
Od dziś jestem Kot007Sylwester :hyhy:

el Presidente, ja np. nie twierdzę że u nas jest wszystko najtańsze, najlepsze itp. Sam kupuje auta u Niemców, Aglików....

Ceny w sklepach to chyba nie wina rządu :zdziwko: Złotówka nam się szybko (bardzo szybko) wzmocniła, a w sklepach sprzedawcy nie opuszczają cen... bo... poco?

Inna sprawa, że nasi polscy producenci w wielu branżach produkują na niewielkim zarobku (stosunkowo) a nagle się okazuje że Niemiec robi taniej.. Jak? Skoro w fabryczce Pana Kazia, ani nie inwestowali w maszyny, ani w personel, ani w nic... a Szwab ma wszystko nowe i taniej... Jak to się dzieje i dlaczego? Odpowiedzi jest kilka.

Zresztą przecież nikt nikogo nie zmusza do życia tutaj :D

el Presidente, czemu właściwie nie mieszkasz w D? Szczerze pytam? Lepiej jednak u nas? :hyhy: ;)


Góra
 Zobacz profil Wyślij e-mail  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 18 lipca 2008, 13:23 
KotSylwester napisał(a):
Inna sprawa, że nasi polscy producenci w wielu branżach produkują na niewielkim zarobku (stosunkowo) a nagle się okazuje że Niemiec robi taniej.. Jak?


Jak Polak ma coś wytworzyć tanio, skoro robi tego małą ilość i w dodatku jest tego czegoś pełno sprowadzonego z Brazylii, czy Chin, mało zarabia na tym, więc musi podnieść ceny... albo przy naporze- denat. Poza tym, rosną ceny paliwa, materiałów, surowców do wszelkiej produkcji, bo jest wolny rynek. Duży przedsiębiorca może na jednym gwoździu czy czymkolwiek innym zarobić przykładowo 1. grosz, a przy dużej produkcji i tak zarobi. Żeby mały fircyk zarobił i zwróciły mu się koszty amortyzacji, musi przynajmniej ze 10.


Góra
  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 18 lipca 2008, 13:33 
Offline
Uzależniony od forum :)
Avatar użytkownika

Posty: 14408
..::CZARNY::.., ale w ten sposób należy zamknąć wszystkie produkcje w Europie i oddać to chińczykom :wstyd:


Góra
 Zobacz profil Wyślij e-mail  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 18 lipca 2008, 13:45 
Offline
Specjalista
Avatar użytkownika

Posty: 4257
Lokalizacja: Warszawa
Moje BMW: M6
Kod silnika: S85 S62 M60
Garaż: było: M5e39 '01,
e34 540i '94
KotSylwester napisał(a):
Boogie napisał(a):
Niedawno dowiedziałem się ze Polskie Porty Lotnicze, to przechowalnie byłych SBeków i WSI. W roku 2005 prymierzałem się do pewnych interesów z PPL.


Ja się dziwiłem że są ludzie których jarają strony typu pudelek i plotek, ale widzę że niektóre wypowiedzi są równie ciekawe i tutaj. Nie wiem jak może kogo interesować kto pracuje w PPL. :zakrecony:


Boogie napisał(a):
który element struktury podejmuje decyzje, kto jest odpowiedzialny - w normalnych firmach to nic tajnego, bo pokazuje to organizacje



Oj nie do końca, decyzje często podejmuje jakiś szef, dyrektor i bardzo często osobie "z ulicy" nie jest to udostępniane. Dlaczego? Bo potem dzwonią ludzie i pitolą albo oferty, reklamy, albo inne totalne bzdury, możliwe do załatwienia 3 szczeble niżej. No ale każdy teleakwizytor ma wytyczne dopchać się do dyrektora i z nim walczyć.... Jakbyś do mnie zadzwonił (służbowo) i byś pytał kto podejmuje decyzje to bym Ci powiedział że ja i że ze mną masz rozmawiać. A jakbyś się "dopchał" np. do prezesa, to potem bym Ci powiedział że prosiłem o rozmowę ze mną, teraz, to dziękuję za ofertę.




No widzisz to jest właśnie to : a co mnie to obchodzi czy tamto .
Otóż dla ludzi w PPL pensyjki są dawane z Twojej kieszeni - zakładam że pracujesz uczciwie i płacisz podatki !!


Kocie, k...a o czym Ty mówisz ?!
Ja nie mówie o jakiejś akwizytorce, a o biznesie na pare baniek złotych !!! gdzie oficjalnie jestem zapraszany na spotkania i koordynacje wewnętrzne i spędzam osobiście, oraz ludzi mi podlegli, kupe czasu pracując nad projektem.
Sorry, ale chyba się delikatnie mówiąc zapędziłeś....
I w takiej sytuacji WYMAGAM wręcz zapoznania mnie ze delegowaniem kompetencji wewnątrz firmy, i rozmów z osobami decycyzjnymi. W innych przypadkach to partyzantka, firmy garażowe albo towarzystwa służące wyprowadzaniu kasy z firmy - vide PPL.

_________________
Obrazek

http://imageshack.com/a/img689/1772/78er.jpg

Sprzedam MANUAL 6-b z M5e39 ~ 3.000 PLN


Góra
 Zobacz profil Wyślij e-mail  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 18 lipca 2008, 16:53 
Offline
Uzależniony od forum :)
Avatar użytkownika

Posty: 14408
Skoro jakaś firma nie chce z Tobą prowadzić interesów i czujesz dyskomfort to może lepiej tego nie robić niż na siłę i się stresować? ;)


Góra
 Zobacz profil Wyślij e-mail  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 18 lipca 2008, 17:10 
Offline
Zacna persona forum

Posty: 1592
Lokalizacja: West
Moje BMW: Z4 3.0i
KotSylwester napisał(a):
el Presidente, czemu właściwie nie mieszkasz w D? Szczerze pytam? Lepiej jednak u nas? :hyhy: ;)


Radek ja mieszkam w Niemczech, wynamuje dom, prowadze firme, tak jak wielu moich kumpli z Boleslawca i Zgorzelca. 2 km od granicy, ale jednak. W Polsce jestem 2-3 dni w tygodniu (interesy, narzeczona, rodzina). Moja Sparkasse zaproponowala mi bardzo korzystny kredyt na dom, wiec raczej osiade w Niemczech przez najblizsze lata.


Góra
 Zobacz profil Wyślij e-mail  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 18 lipca 2008, 18:38 
Offline
Uzależniony od forum :)
Avatar użytkownika

Posty: 17755
Lokalizacja: Ciućkowo
Moje BMW: E46 325 CiA
Garaż: https://bmw-sport.pl/viewtopic.php?f=6&t=170039&start=0
KotSylwester napisał(a):
Bobby_Valentino, ale jednak tu jesteś i tu zarabiasz - jak widzę po "stolica", więc...


Tak się jakoś dziwnie składa że nie tylko Polska ma swoją stolicę... No chyba że się mylę.


el Presidente właśnie o to mi chodzi. Za granicą można życ godnie prowadząc kiosk a u nas dopiero jak się osiągnie stanowsiko kierwonika, dyrektora można pozwolic sobie na normalne życie... Tyle że spoczywa wtedy na tobie zazwyczaj spora odpowiedzialnośc, a taki pracownik w fabryce VW przytula sobie 2 tyś albo więcej ojro miesięcznie i jest spokój ! To jest piękne za granicą że nie każdy musi iśc na studia i robic milio kursów, każdy może znaleźc sobie taki zawód który mu się podoba i normalnie życ nie martwiąc się czy starczy do pierwszego.


Góra
 Zobacz profil Wyślij e-mail  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 18 lipca 2008, 21:26 
KotSylwester napisał(a):
..::CZARNY::.., ale w ten sposób należy zamknąć wszystkie produkcje w Europie i oddać to chińczykom :wstyd:


nie, własnie odwrotnie :)


Góra
  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 20 lipca 2008, 02:53 
Offline
Pierwsze kroki

Posty: 24
Lokalizacja: Zza Wielkiej Wody
stones1 napisał(a):
a srał to pies! Interesują mnie sprawy które mają większy wpływ na moją codziennosc.

nie rozumiesz jak dziala panstwo. ja jestem zdania ze na nieoczyszczonej powierzchni nie da sie "malowac". najpier trzeba oczyscic panstwo a potem budowac nowa polske. spojrz jak bylo w niemczech czy czechach. tam od razu zlustrowano scierwo. dzieki temu panstwo nie bylo jedzone od srodka, moglo sie roziwjac.


Przytocze rewelacyjny wywiad z autorkami dokumentu "Trzech kumpli":

:!: :!: :!: :!: :!: NAPRAWDE SUGERUJE PRZECZYTAC TEN WYWIAD OD POCZATKU DO KONCA :!: :!: :!: :!: :!:


Cytuj:
Barbara Kasprzycka: W 1989 r. miałyście po dwadzieścia kilka lat. Podobno młodych nie obchodziły i nie obchodzą postpeerelowskie rozliczenia. Czemu was tak bardzo obchodzą?

ANNA FERENS*: Trzeba znać własną historię, to przecież oczywiste. I znam reakcje młodych ludzi – moich dwudziestokilkuletnich dzieci, ich kolegów - na nasz film. Mówią, że ich poruszył. "Trzech kumpli" to nie tylko opowieść o zbrodniczym ustroju, o donosicielach i esbekach, ale opowieść o życiu: przyjaźni, zaufaniu, zdradzie.
EWA STANKIEWICZ*: Ja nie zgadzam się i nigdy nie zgadzałam z tym, że są rzeczy w przeszłości, o których nie można mówić. Tym bardziej, że w dużym stopniu są one częścią naszej teraźniejszości. Ja jestem z pokolenia, które pamięta radość w domu, jaka była po odzyskaniu niepodległości, przy Okrągłym Stole, i kiedy powstawała "Gazeta Wyborcza". Ale dość szybko zaczęliśmy czuć, że coś jest nie tak.

ES: Na samym początku lat 90., kiedy w dyskusji publicznej pojawił się silny ton, żeby nie rozliczać komunizmu, nie pastwić się nad "ludźmi honoru". Kiedy upadał rząd Olszewskiego, pamiętam, że w moim rodzinnym domu panował niepokój. Zdawaliśmy sobie sprawę, że nie dopuszcza się do rozliczenia tamtego systemu. Że mówi się o paleniu akt bezpieki. Rodzice przekazywali mi ten niepokój i przekonanie, że wyciszanie dyskusji o niedawnej przeszłości nie jest dobre. Dlatego też tak sekundowałam Wildsteinowi, kiedy wyniósł z IPN słynną listę. Miałam nadzieję, że to się skończy otwarciem archiwów, które powinno się było dokonać kilkanaście lat wcześniej.

Ale po co je otwierać?

AF: Jak to po co? Przecież od osiemnastu lat co kilka miesięcy przeżywamy aferę, bo ktoś się okazuje agentem. Te historie pękają jak wrzody, zamiast być przecięte na samym początku. Na kłamstwie nie można zbudować niczego dobrego. Jeśli nie możemy rozliczyć tych, którzy bili ludzi i łamali im życie, to po co rozliczać nazistów? Enkawudzistów? Po co ścigać zabójców i złodziei? Ja nie chcę żyć w świecie, w którym umoralniające kazania wygłasza ktoś, kto sprzedał przyjaciela.
ES: Poza tym niejawność tych archiwów jest niebezpieczna dla polskiej demokracji. Nieujawniona siatka powiązań z PRL przeszła do wolnej Polski. I nie pogodziłam się z tym zarówno z przyczyn etycznych, ale i praktycznych - bo wciąż w Polsce można wygrać przetarg, zdobyć wysokie stanowisko albo przejąć prywatyzowane przedsiębiorstwo nie dlatego, że się przedstawi najlepszą ofertę, tylko dlatego, że się ma haki na ludzi władzy. W 1989 r. SB miała 100 tys. agentów, na których funkcjonariusze do dziś mają haki i teczki.
AF: Jeden z naszych rozmówców esbeków wprost mówił, że np. zarządy banków to wszystko "nasi”. To ja nie wiem, czy prezes podejmuje decyzję, bo jest dobra dla klienta, czy dlatego, że jest szantażowany.

Czy przed "Trzema kumplami" walczyłyście jakoś z komuną, postkomuną, "czerwoną pajęczyną”?
ES: Studiowałam polonistykę we Wrocławiu i jeszcze zahaczyłam o ostatnie strajki w ’89, ale to nie było już żadne ryzyko, bo system upadał. Walka z komuną to był raczej przykład rodziców, którzy się nie złamali, choć za przyzwoitość zapłacili wysoką cenę. Tato, utalentowany chemik, kierował dużym zakładem produkcyjnym, nigdy nie zapisał się do partii. Zwolniony z pracy w trzecim dniu stanu wojennego dostał wilczy bilet. Bardzo to przeżył. Był ambitny, a nie mógł znaleźć pracy nawet jako portier 300 km od domu.
AF: Mnie śledztwa historyczne zawsze interesowały i taki charakter ma większość moich filmów, chociażby ten o zbrodni w Bykowni, takim ukraińskim Katyniu. Ale pierwszy raz zrobiłam film dotyczący zbrodni peerelowskiej.

Kiedy pojawił się konkretny temat filmu?

ES: Na fali listy Wildsteina znalazłam w prasie notkę, że przyjaźnił się on z zabitym Pyjasem i z Maleszką, późniejszym publicystą "Wyborczej”, który okazał się agentem SB. Od tej notki wszystko się zaczęło. Ta historia wydała mi się świetnym materiałem na film, odsłaniała część naszej przeszłości. Z początku zresztą miał powstać film fabularny. Ale kiedy zaczęłam grzebać w archiwach, okazało się, że to materiał na dokument.

Potem pierwszy raz spotykacie się z Bronisławem Wildsteinem.

AF: Pierwszą rozmowę przeprowadziła Ewa jeszcze beze mnie, ale potem spotykałyśmy się z nim jeszcze z pięć razy.
ES: Wildstein od razu zgodził się wziąć udział w filmie, tylko zastrzegł, żeby nie przyszło nam do głowy spotykać go z Maleszką!
AF: A my w miarę zbierania materiałów miałyśmy coraz więcej pytań. To zresztą były dla niego bardzo trudne rozmowy.

Dlaczego?
AF: To człowiek zdradzony przez najbliższego przyjaciela. Mówił nam o rzeczach, o których nie mówi się z przyjemnością. Maleszka przecież sprzedawał esbekom jego najbardziej prywatne sprawy. Myślę, że taki cios boli już zawsze, tym bardziej że Maleszka nawet po ujawnieniu współpracy z SB nadal kłamał. Myśmy dotarły do brata Maleszki, który go bronił i tłumaczył. Ale w pewnym momencie on sam stwierdza: "Nikomu nie wolno ufać”. Wyobraża sobie pani, jak straszny robi się świat, kiedy przestajemy ufać każdemu, nawet najbliższym?

Miałyście obawy, że ktoś zablokuje waszą pracę?
ES: Pierwszy impuls do powstania "Trzech kumpli” to był czas, kiedy Wildstein stracił pracę w "Rzeczpospolitej" za wyniesienie z IPN listy katalogowej. Patrząc na nagonkę, która się wokół niego rozpętała, spodziewałam się, że grzebanie w przeszłości Maleszki może i na nas ściągnąć gromy. Po 1989 r. każda próba obrony ofiar tamtego systemu i powiedzenia, że esbecy czynili zło, uznawana była za oszołomstwo i zoologiczny antykomunizm. I ja czułam tę presję. Ale mam własną kamerę i byłam zdecydowana nakręcić ten film. Jeśli nikt nie chciałby go pokazać, umieściłabym go w Internecie.

Nie bałyście się esbeków? Wiadomo przecież, że tych, którzy za dużo chcieli się dowiedzieć, spotykały różne nieprzyjemne historie.
ES: Różne myśli przychodziły do głowy, ale gdyby się kierować niepokojem, nie powstałby żaden dokument na temat PRL.
AF: Na samym początku podczas pierwszej naszej wizyty w Krakowie zdarzyła się trochę straszna, a trochę śmieszna sytuacja. Poszłyśmy na Szewską nakręcić kilka ujęć. W którymś momencie podbiegł do nas starszy facet, zaczął nam grozić, szarpać się z nami, próbował wyrwać nam kamerę. A młodszy jego kumpel dorzucił: "Uważajcie, bo wiecie, co się stało z tym dziennikarzem, co grzebał w sprawie Pyjasa!”. Dopiero później skojarzyłam, że musiał oglądać "Gry uliczne”, bo tam na końcu ten dziennikarz ginie.

No właśnie, przez 18 lat ten film mógł zrobić jakiś duży silny facet. A zrobiły go dwie drobne kobiety, jakby się urwały z choinki. Nieustraszone?
ES: To, że dziś Jan Bill - esbek prawdopodobnie odpowiedzialny za śmierć Pyjasa, a na pewno za jego zaszczucie - otrzymuje co najmniej 5 tys. zł emerytury; to, że mecenas Jan Widacki do dziś twierdzi, że Pyjas się upił i spadł ze schodów - to wszystko budziło wściekłość silniejszą niż strach.

Bliscy odradzali wam ten temat?
ES: Moi rodzice nie żyją i żałuję, że nie doczekali tego filmu. Myślę, że by im się spodobał.

A ktoś wam przeszkadzał w powstaniu "Trzech kumpli"?
ES: Ja od początku miałam przeczucie, że możemy mieć problem z wyemitowaniem filmu. Historia jego produkcji potwierdziła te przeczucia. Nie chciałam się afiszować z tym, co robię, bo miałam wrażenie, że ktoś może mi tę pracę zablokować. Było oczywiste, że jeśli ktoś się zdecyduje na emisję, to będzie to telewizja publiczna. Ale szef redakcji dokumentalnej TVP pan Talczewski zwodził nas blisko rok. Co dwa miesiące potwierdzał, że wszystko już gotowe, tylko umowa nie przeszła jeszcze przez księgowość. Kiedy odszedł ze swojej funkcji, okazało się, że nawet nie zostawił nas na liście spraw do załatwienia, żadna umowa nigdy do księgowości nie trafiła.

Pytałyście go, czemu was blokował?
ES: Nigdy potem już go nie spotkałam. I wolałabym nie spotkać.
AF: W sumie dobrze się stało, bo zimą 2006 już-już miała być podpisana umowa, a w kwietniu dowiedziałyśmy się, że Wildstein został prezesem TVP. Sytuacja byłaby fatalna, bo mogło wyjść na to, że pan prezes sam kręci film o sobie. Wtedy dość nieoczekiwanie pojawił się w tym wszystkim TVN, od którego chciałyśmy tylko pożyczyć świetnego montażystę Roberta Ciodyka. Szef produkcji TVN Jarosław Potasz zapytał, po co i do jakiego filmu - i tak TVN stał się producentem.

Czy rozmawiając z esbekami, którzy do dziś nie mają skrupułów, nie miałyście zimnych dreszczy?
ES: Było kilku bardzo agresywnych - np. Edward Wróbel, który nie zmieścił się w filmie, ale będzie miał swoje pięć minut w serialu, jaki powstaje. Agresywny był Jan Bill. Ale muszę oddać sprawiedliwość, że większość esbeków, którzy zdecydowali się cokolwiek nam opowiedzieć, okazywała się ludźmi, na których śmierć Pyjasa odcisnęła jakieś piętno. Sam fakt, że nam różne rzeczy mówili, był ich aktem przyzwoitości, bo esbecy mają żelazną zasadę, by milczeć.

Ale do kamery nic mówić nie chcieli.
ES: Nie, większość nagrałyśmy z ukrycia. Bo pierwsze przykazanie esbeka brzmi: można dopuścić się każdego przestępstwa, ale nie wolno puścić pary z ust. A jeśli złapią cię za rękę - krzycz, że to nie twoja.
AF: Każdemu mówiłyśmy, ze robimy film o tej historii i ważne są dla nas relacje z drugiej strony. I każdego prosiłyśmy o możliwość nagrania: przecież nie pytałyśmy o życie intymne, lecz o ich sprawy służbowe. O pracę, którą wykonywali w imieniu państwa jako funkcjonariusze służby publicznej. Na nagranie zgodził się tylko jeden.

I takie szczwane bezpieczniackie lisy nie domyśliły się, że kręcicie z ukrycia?
AF: Najwyraźniej nie.

Oni się nie zgodzili, a wy i tak pokazałyście ich twarze i nazwiska. Skazałyście na śmierć cywilną.
AF: To chyba przesada, żeby przypisywać nam taką moc. Ich życiowe wybory to były ich decyzje, z których nawet byli dumni, czego więc się dziś wstydzą? Poza tym sąsiedzi i znajomi większości z nich i tak wiedzą albo się domyślają, jaką ci panowie robili karierę w PRL. Kiedy była emisja filmu, przebywałam akurat w USA i jeden ze znajomych oglądał tam film przez internet z kolegą. Ten zobaczył Jana Billa i zawołał: "Tego ubeka to ja znam! To mój sąsiad!”. Więc to nie jest tak, ze nikt nie wie, kim oni byli.
ES: Złamałyśmy jedynie niepisany zakaz mówienia o tym, co robili kiedyś i jakie korzyści czerpią z tego dziś. To był dylemat. Ci ludzie nie odmówili nam rozmowy, często wzbudzali odruch sympatii - jak sam Maleszka, który proponował herbatę i przejście na ty. Ale myśmy od samego początku miały determinację, by pokazać twarze tamtego systemu. Chciałyśmy zadać kłam stwierdzeniom, że wszyscy byliśmy umoczeni i nie da się rozróżnić, kto był dobry, a kto zły, bo każdy musiał iść na kompromis. Bo komunizm to nie był system, tylko ludzie, którzy ten system tworzyli. Pewnie nie zdecydowałybyśmy się na ich pokazanie, gdyby zło zostało rozliczone i nazwane złem. Ale dawni esbecy żyją sobie spokojnie, robią interesy albo dostają 5 tys. emerytury.

A ich agenci pracują w najważniejszych mediach w kraju.
ES: Lesław Maleszka przecież nie musiał się przyznawać do donoszenia. Jego dawni przyjaciele zaproponowali mu, żeby po prostu wycofał się z publikowania w "Wyborczej”. Bo nie wolno oszukiwać czytelników, a Maleszka pisał jako bohater opozycji. I gdyby zrezygnował z tej pozycji, nikt nie osądzałby go publicznie. Tylko że on nie chciał się wycofać.
AF: W każdym systemie można się zachować przyzwoicie albo nieprzyzwoicie. Zdaję sobie sprawę, że wiele osób zostało naprawdę strasznie złamanych i sama nie wiem, jak bym się zachowała gdyby bezpieka groziła, że zabije moje dzieci. Nikt nie może powiedzieć, jak by się zachował. Ale jeśli ktoś dał się złamać i zdradził kolegów, to powinien się przyznać i przeprosić. A nie chodzić w aureoli bohatera i głosić umoralniające kazania. Dlatego tak bardzo przejmująca była dla mnie rozmowa z tajnym współpracownikiem SB, który przed naszą kamerą przyznał się do współpracy.

To ten dawny student prawa, od którego prowokacji zaczęła się nagonka na Pyjasa?
AF: Tak. Spotkałyśmy się z nim w kawiarni w Krakowie, początkowo nie wiedział, o czym będziemy rozmawiać. I muszę powiedzieć, że go naprawdę podziwiam, bo w tej kawiarni w ciągu kilku sekund podjął decyzję, że wreszcie to z siebie zrzuci i o wszystkim opowie. Ta rozmowa była bardzo długa i bardzo mocna. Obie byłyśmy po niej strasznie przejęte. On zresztą się zgodził na pokazanie twarzy i podanie nazwiska.

Potem rozmawiałyście z nim jeszcze?
AF: Zadzwoniłam powiedzieć, że skończyłyśmy film i że szykuje się jego emisja. Chciałam, żeby mógł się do tego psychicznie przygotować. Bo jego przykład pokazuje, jak różnie można się zmagać ze swoją winą.

Kogoś jeszcze uprzedziłyście o emisji?
AF: Tak. Rozmawiałyśmy jeszcze z tym funkcjonariuszem SB, który zwerbował Maleszkę i który jako jedyny zgodził się na nagranie naszej rozmowy. Do ostatniej chwili wahałyśmy się, czy jednak nie zasłonić jego twarzy - właśnie dlatego, że chciał mówić. Że przyznał, że być może jego działania przyczyniły się do śmierci człowieka. Chciałabym, aby wiedział, że jesteśmy pod wrażeniem, iż jako jedyny odważył się mówić do kamery.

Adam Michnik zaś pojawia się tylko na nagraniu z jakiegoś otwartego spotkania z publicznością.
ES: Nie udało nam się go namówić na wywiad. W rozpaczy skorzystałyśmy z okazji, że przyjechał do Wrocławia, promując swoją książkę. I na takim otwartym spotkaniu zadałyśmy mu pytania, których nie udało się nam zadać w cztery oczy.

A spodziewane gromy na was spadły?
ES: Czytam komentarze na różnych blogach, czytam recenzje w różnych gazetach. Czasem rzeczywiście mnie dotykają, czasem wręcz przerażają. Starałyśmy się zrobić naprawdę rzetelny dokument. Siedziałyśmy nad nim trzy lata i wiele miesięcy spędziłyśmy w archiwach IPN.
AF: Na tym wrocławskim spotkaniu Michnik powiedział rzecz znamienną, którą zamieściłyśmy w filmie: że dziennikarz ma stać na straży prawdy . I dlatego właśnie zrobiłyśmy ten film.

Czy ten film coś w was zmienił?
ES: Zasiał niepokój. Myślę, że człowiek rodzi się z umiejętnością rozeznania, co jest dobre, a co złe. Z takim duchowym kodem genetycznym. Ale Jan Bill odpowiedzialny za zaszczucie Pyjasa, prawdopodobnie za jego śmierć, też jest człowiekiem, który kogoś kocha, coś jest dla niego najważniejsze... Jaka jest jego hierarchia wartości? W kontekście Maleszki dręczy pytanie, jak banalnie można przekroczyć pewną granicę. I jak łatwo się pogubić. Wiem, że to przestroga także i dla mnie samej.
AF: Spotkanie Maleszki rzeczywiście było szokiem. To jest człowiek wyważony, pogodzony z losem, sympatyczny. Zadeklarował, że nie odmówił nikomu, kto prosi go o rozmowę na temat jego przeszłości - czego sprawdzić nie mogłyśmy. Jego żona broniła go przed nami jak lwica, ale on chciał nam swoją wersję zdarzeń opowiedzieć. Chyba traktował to jako rodzaj pokuty. Jednak na nagranie też się nie zgodził.

Jak to wytłumaczył?
AF: Powtarzał: "nie mogę, nie mogę”. Zapytałam, czy ktoś mu nie pozwala. Odparł: "Nie mogę powiedzieć”.

A na każde wasze pytanie, dlaczego donosił, odpowiadał: "To doskonałe pytanie". A waszym zdaniem jak brzmi odpowiedź?
AF: Nie wiem. To chyba pytanie do psychologa albo psychiatry. Momentami miałam wrażenie, że Maleszka naprawdę nie wiedział, co ma na to odpowiedzieć. Ostatnią wypłatę z SB przyjął jeszcze jesienią 1989, kiedy premierem był już Mazowiecki. W czasach studenckich to był typ gapy - potargany, bez skarpetek. Może to donoszenie - na przyjaciół, a później nawet na własnego esbeka prowadzącego - dawało mu poczucie kontroli i siły? Świadomość, że wszystkich wykiwał?

Teraz pracujecie już osobno. Co to będą za filmy?
AF: O muzyce.
ES: O miłości.


:!: :!: :!: :!: :!: NAPRAWDE SUGERUJE PRZECZYTAC TEN WYWIAD OD POCZATKU DO KONCA :!: :!: :!: :!: :!:


moze teraz spojrzysz na to z innej strony................. i zrozumiesz jak wazne to jest.
wlasnie takie cos jak maleszka opluwalo PIS na lamach gazety wyborczej. pisal o jakims totalitaryzmie, bialorusi i innych klamstwach. ten czlowiek manipulowal ludzmi, pisal jak maja myslec. w dodatku robiono to anonimowo. on redagowal artykuly innych dziennikarzy i pisal pod tajnym pseudonimem EMEL.


Góra
 Zobacz profil Wyślij e-mail  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 20 lipca 2008, 03:04 
Offline
Pierwsze kroki

Posty: 24
Lokalizacja: Zza Wielkiej Wody
..::CZARNY::.. napisał(a):
TVN jest ułomny :wstyd:

z TVN jest bardzo niejasna sytuacja. dwoch wlascicieli walter oraz wejchert maja kontakty z esbekami agentami ludzmi WSI itp. wywodza sie z tego srodowiska. walter byl 15 lat w PZPR................. inni walczyli a on stal "po stronie zomo"............

o walterze: "W 1983 r. Jerzy Urban, w poufnym liście do gen. Czesława Kiszczaka zaproponował utworzenie w MSW specjalnego pionu propagandowego, którego celem miałoby być m.in. "programowanie i realizacja czarnej propagandy" oraz "prowadzenie przemyślanej, zręcznej i stałej kampanii na rzecz zmiany obrazu SB, MO i ZOMO w społeczeństwie i inicjowanie akcji tych służb dla ocieplenia ich wizerunku". do którego polecał Mariusza Waltera, gdyż to "najzdolniejszy w ogóle redaktor telewizyjny w Polsce", który "przedstawia tow. Mieczysławowi Rakowskiemu i mnie sporo interesujących koncepcji ogólnopolitycznych i propagandowych. Ostatecznie ten specjalny pion propagandowy nie został powołany"[1]. 0 Po odejściu z TVP w czasie stanu wojennego (1982) założył z Janem Wejchertem (1984) holding ITI (International Trading and Investment). Firma otrzymała koncesję od władz PRL na sprowadzanie sprzętu elektronicznego z zagranicy i na rozprowadzanie kaset wideo w Polsce."

o wejchercie: "W połowie marca 2008 Sąd Okręgowy w Warszawie orzekł, że Antoni Macierewicz nie musi przepraszać Jana Wejcherta za słowa o jego związkach z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi"

tvn zatrudnia esbekow nawet. bylo glosno o tym suboticu. tak samo gazeta wyborcza zatrudnia tego typu ludzi jak maleszka.

..::CZARNY::.. napisał(a):
Boogie napisał(a):
Można się nabijać z każdego, z idioty Tuska, z opatrznego Bronisława,


braci Kaczyńskich także

oczywiscie ze tak. oni nawet tego nie neguja ale sa pewne granice. oni maja poczucie humoru tylko tak to jest przedstawiane. ostatni cytat z kaczora:
"Każdy ma prawo prowadzić program satyryczny i śmiać się z nas, jak najbardziej może się z nas śmiać, tylko w pewnych granicach - nie przekraczając granicy grubiaństwa. Telewizje mające prawo nadawania od państwa nie powinny prowadzić do degradacji Polaków".

obejrzycie czasami szklo kontakotwe....... nie wiem co za ludzie tam dzwonia ale sa nawiedzeni i zieja nienawiscia.


tusk mowi ludziom to co chca uslyszec a kaczor mowil to co myslal. ja jednak wole gorzka prawde niz slodka scieme.

tutaj w stanach cala polonia glosowala na PIS. w polsce wiele ludzi dala sie nabrac na PR tuska i jego klamliwe obietnice.
mial byc tanie panstwo, redukcja urzednikow (wiaodmo jak to zmora) a przybylo 600 stanowisk w rzadzie :!: :!: :!: "Okazuje się jednak, że rząd ma problem z realizacją tej obietnicy i zmniejszaniem etatów. Zatrudnienie w rządzie wzrosło o 600 osób - wyliczył newsweek.pl." "Dla rządu pracuje już niemal 15 tysięcy urzędników".
dziwie sie ze polacy tak latwo przystaja na zabieranie ich pieniedzy na oplacanie nowych nie potrzebnych urzedasow.

mowie wam spadajce z polski. za tuska jest jak za komuny, spoleczenstwo jest oglupiane a niektore media w tym uczestnicza. w stanach zyje sie o wiele lepiej. tutaj komuny nie bylo.

znowu polece wam super tekst doktora marka migalskiego o tusku:
http://www.rp.pl/artykul/162572.html
Rządy plastikowego ludka

Cytuj:
Tak jak Tusk dzisiaj wierzyli kiedyś w swoją szczęśliwą gwiazdę Krzaklewski, Miller czy Marcinkiewicz. A teraz są jedynie politycznymi zombi wspominającymi z nostalgią czasy swej świetności – pisze Marek Migalski, politolog z Uniwersytetu Śląskiego
Gdyby ogłosić konkurs na człowieka roku 2007 i 2008 w polityce polskiej, bezapelacyjnie wygrałby Donald Tusk. Odsunął od władzy PiS, został premierem, króluje w sondażach opinii publicznej. Czy jest to szczyt jego kariery, czy też dopiero jej przedsionek? Czy podzieli los Mariana Krzaklewskiego, który w 1997 i 1998 roku był niepodzielnym liderem polskiego życia politycznego, by po dziesięciu latach wegetować na nic nieznaczącym stanowisku w jednej z central związkowych? A może Tusk jest jeszcze na fali wznoszącej i za dwa lata będzie prezydentem naszego kraju, jego partia opanuje zaś wszystkie media i będzie rządzić zarówno na szczeblu centralnym, jak i na wszystkich poziomach samorządu terytorialnego?

Restaurator III RP
Kim jest Donald Tusk? Co go konstytuuje w sensie politycznym? By odpowiedzieć na pytanie o jego przyszłość, niezbędna wydaje się analiza jego programu politycznego, jego wizji Polski. Wówczas można by, obserwując nastroje społeczne, zapatrywania wyborców, udzielić odpowiedzi na pytanie o szanse owego polityka. Jeśliby jego światopogląd odpowiadał większości rodaków, to i jego szanse na sukces można by ocenić jako wysokie.
Ale tego nie sposób dokonać, bo Tusk nie ma żadnej idei, pomysłu, poglądu, któremu byłby oddany i wierny. W czasie swej 20-letniej już prawie kariery w wolnej Polsce tak często zmieniał zapatrywania, że trudno uchwycić jakiś na trwałe go budujący rdzeń ideowy, skalę wartości, wizję modernizacji.
Z zaprzysięgłego liberała, antyklerykała, zwolennika aborcji, przeciwnika lustracji i osoby żyjącej bez ślubu kościelnego w latach 90. stał się na początku XXI wieku konserwatystą ceniącym życie rodzinne, chcącym ujawniania list agentów i propagującym poszanowanie religii w życiu publicznym.
A potem przeszedł kolejną metamorfozę. Trudno w nim dziś rozpoznać lidera PO z lat 2003 – 2005, który – wespół z Kaczyńskimi – chciał budować IV RP. Rozstając się z Zytą Gilowską czy Janem Rokitą, rozstał się jednocześnie z planami przeprowadzenia nowego projektu politycznego. Dlatego rację mają ci (Wildstein, Ziemkiewicz), którzy w obecnym premierze widzą restauratora III RP i jej gorącego obrońcę.

Rezygnacja z reform
Wolta Tuska odbywa się na naszych oczach i uchodzi mu płazem, tak samo jak poprzednia. Jest to jednak o tyle dziwne, że poprzednia odbywała się przez kilkanaście lat, podczas gdy ta obecna – w ciągu zaledwie dwóch. Tusk w dążeniu do władzy i w dziele jej utrzymania zrezygnował z realizacji wszystkich postulatów i haseł, które były jego znakami firmowymi w ostatnim czasie – ze zniesienia immunitetu, likwidacji Senatu i finansowania budżetowego partii politycznych, ograniczenia do połowy liczby posłów, wprowadzenia podatku liniowego i jednomandatowych okręgów wyborczych, likwidacji (a nie reformy) KRUS itp.
Z części z nich zrezygnował z powodu oporu opiniotwórczych lub licznych środowisk społecznych, z części ze względu na opór koalicjanta, który gwarantuje trwanie u władzy, a resztę ze swych flagowych pomysłów porzucił ze strachu przed możnymi tego świata. Donald Tusk jest dziś ponownie, jak w latach 90., przedstawicielem establishmentu. Historia zatoczyła koło.
Z jednym wszakże wyjątkiem – dziś Tusk należy do polityków najbardziej lubianych, szanowanych i mających poparcie społeczne, a nie jest jedynie – jak przed dekadą – jednym z wielu nieliczących się za bardzo przedstawicieli klasy próżniaczej.

Czas postpolityki
Dlatego odpowiedź na pytanie, jakie są szanse obecnego premiera w przyszłości, jest tak trudna. Nie można do niego zastosować standardowej metody socjologiczno-politologicznej, to znaczy zmierzyć w społeczeństwie popularność wyznawanych przez niego idei i na tej podstawie oszacować perspektywy jego zwycięstwa w następnych wyborach. Nie wiemy, jakie poglądy ma Tusk, a tym bardziej – jakie będzie miał za dwa lata.
Ale może właśnie to jest jego siłą? Może ten brak kośćca ideowego, jakiegoś niezmiennego zestawu poglądów jest tajemnicą dotychczasowej kariery Tuska i zapowiedzią jego przyszłych sukcesów? W odpowiedzi na te pytania niezbędna wydaje się odpowiedź na inne – czy społeczeństwo polskie jest już przygotowane na tego typu politykę, a mówiąc konkretnie – na postpolitykę.
Byłem jednym z dwóch pierwszych autorów (obok Piotra Zaremby), którzy przed pół rokiem tym właśnie terminem określili zaproponowany przez nowy gabinet sposób rządzenia. Pisałem wówczas, że Tusk i jego koledzy chcą przenieść spory z zakresu realnej polityki do sfery wizerunku, stylu, języka i tam rozegrać zasadniczy bój o sympatię wyborców.
Dziś te słowa są jeszcze bardziej aktualne – to właśnie jest klucz do zrozumienia ostatniego półrocza. Platforma, co było potem wielokrotnie opisywane, nie skupia się na rządzeniu, lecz na rządzenia imitowaniu. Zrezygnowała z realizacji cudu gospodarczego, z gwałtownej reformy ekonomicznej i ustrojowej, z prawdziwej modernizacji. Wytykane jest to już jej nie tylko przez prasę zagraniczną, ale nawet przez dotychczasowych zwolenników. Jednak poparcie dla Tuska, choć malejące, utrzymuje się w dalszym ciągu na bardzo wysokim poziomie. Dlaczego?

Ocieplanie ugotuje Tuska
Bo nowy styl, owa postpolityka, nie zdążył się jeszcze Polakom znudzić. Ale tak samo szybko, jak ich oczarował, może ich rozczarować. Nowa jakość, z jaką premier rozpoczynał swoje urzędowanie, jest wciąż atrakcyjna, choć widać już horyzont jej efektywności. Punktem przełomowym była na pewno wizyta na Machu Picchu – po niej w sztabie politycznym premiera zapanowała panika, istniało bowiem zagrożenie, że ciągłe ocieplanie Tuska w końcu go ugotuje. Pierwszy raz miało się wrażenie przesłodzenia wizerunku szefa rządu i jego śmieszności.
Szybko porzucono więc dotychczasową strategię miłości i uśmiechu i zaczęto przedstawiać Tuska jako zapracowanego i zatroskanego męża stanu. Odwołano jego wyjazd na mecze Euro 2008, zakazano posłom PO wycieczki na mecz towarzyski z parlamentarzystami ze Szwajcarii, zapowiedziano przyśpieszenie prac i jedynie tygodniowe urlopy członków rządu w czasie wakacji.
Zaledwie pół roku po rozpoczęciu „polityki miłości” trzeba było ją korygować, a mówiąc bardziej precyzyjnie – porzucić. Marketingowcy PO szybko spostrzegli, że dotychczasowe emploi premiera zaczyna być irytujące – zwłaszcza w obliczu znaczących podwyżek cen, nierozwiązanych problemów w edukacji, służbie zdrowia i innych dziedzinach narodowej gospodarki. Pośpiesznie zastąpiono je więc wizerunkiem szefa gabinetu umęczonego codziennym znojem i trudem pracy dla narodu.
Bo też prowadzić postpolitykę można w Królestwie Norwegii lub w Księstwie Luksemburga, a nie w kraju tak biednym jak Polska, przed którym stoi mnóstwo problemów związanych z transformacją ustrojową i gospodarczą. Tutaj potrzebne są szybkie i głębokie reformy, a nie kosmetyczne zabawy piarowskie. Platforma dostała bardzo silny mandat modernizacyjny od swych wyborców i dzisiejsze udawanie rządzenia zaczyna być irytujące dla tej grupy elektoratu. Nie wystarczy już nie być Kaczyńskim – należałoby zacząć spełniać wyborcze obietnice, a na to się raczej nie zanosi.
Premier jak Barbapapa
Jak może się to odbić na przyszłości politycznej Tuska? Przecież tyle razy dokonywał wolt i dostosowywał się do zmieniających się nastrojów społecznych, że nie powinien mieć najmniejszych problemów z wyczuciem i wpisaniem się także w atmosferę i poglądy Polaków w latach następnych. Z tym jednak mogą być problemy.
Po pierwsze, jako się rzekło, obecnie polityk ten jest odpowiedzialny za sprawy państwa i za parę lat będzie rozliczany z tego, jak sobie poradził z trudami rządzenia. A że nie idzie mu to najlepiej, dostrzega już coraz więcej obserwatorów. Oczywiście PO podejmie próby obarczenia za fiasko swoich rządów prezydenta (słynne już narzekanie na weto prezydenckie, które na razie zostało użyte bodaj tyko raz), złą sytuację gospodarczą na świecie, nieodpowiedzialną opozycję i nieżyczliwe (z czasem) media.
Przyjdzie jednak czas rozliczeń i podsumowań rządzenia Platformy – patrząc na dotychczasowy sposób sprawowania władzy i zagubienie wielu ministrów w swoich urzędach, nie będzie to bilans zbytnio dodatni. Nierozwiązane problemy uderzą w popularność Tuska, choćby stosowało się najwymyślniejsze zabiegi socjotechniczne.
Po drugie, kolejna wolta, kolejne dostosowanie się do nastrojów społecznych może być już niewykonalne. Taka plastikowość, elastyczność, „zeligowość” może być już nie do zaakceptowania przez wyborców. Z czasów dzieciństwa pamiętam film animowany o rodzinie Barbapapa – były to stworzenia mogące przybrać dowolną postać i kształt, zdolne do imitowania każdej rzeczy i osoby. Ale ile razy taki zabieg może przeprowadzić polityk na wyborcach? Czy wciąż będzie wiarygodny, czy będzie mu można znowu zaufać?

Polityczny zombi
To jest największy dylemat Tuska – czy polskie społeczeństwo jest już na tyle postmaterialistyczne, by nie zważać na realne spory aksjologiczne i poważne interesy ekonomiczne i dać się zafascynować kolejną opowieścią premiera, jego zajmującą narracją, nowym wcieleniem. Wątpię w to. Chyba nadal, na szczęście, zbyt jesteśmy związani z realnym światem, jego sporami, wartościami i interesami, by łacno zaakceptować polityka, który jest bytem jedynie wirtualnym, stworzonym przez speców od marketingu i PR. Oznaczałoby to porażkę Tuska i popadnięcie w niepamięć.
Aż trudno uwierzyć, że ten potężny dziś polityk może za dwa, trzy lata być już tylko wielkim przegranym. Ale tak samo jak Tusk dzisiaj wierzyli kiedyś w swoją szczęśliwą gwiazdę Krzaklewski, Miller czy Marcinkiewicz. Teraz są jedynie politycznymi zombi wspominającymi z nostalgią i żalem czasy swej świetności. Obecny premier jest mądrzejszy ich klęskami, zmajoryzował swoją partię, brutalnie eliminuje przeciwników, chce zawłaszczyć media publiczne i podporządkować prywatne, by przy ich udziale niepodzielnie władać umysłami Polaków.
Ale może się zdziwić, jak nieoczekiwanie prosty lud potrafi odrzucić plastikowych ludków i wybrać polityków bardziej niezgrabnych, mniej ładnych i nie tak dowcipnych, tyle że bardziej realnych, prawdziwszych, po prostu jakichś.


moze niektorym otworzy oczy i zaczna myslec samodzielnie.

ostatnio znalazlem swietne forum http://www.ivrp.pl/ czytam je bardzo doglebnie i powiem ze wypowiadaja sie tam bardzo madre osoby. niektorym tutaj tez zalecam lekture moze uda im sie wyjsc z ciemnogrodu zwanego tuskogrodem.............


Góra
 Zobacz profil Wyślij e-mail  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 20 lipca 2008, 07:53 
Offline
Uzależniony od forum :)
Avatar użytkownika

Posty: 14408
Ja poproszę pełną rozpiskę kto jakim kanałem włada, bo nie wiem czy moga pozwoloć Paulinie oglądać taniec z gwiazdami, skoro TVN to taka złastacja. :rotfl:

Poproszę równiż o rozpiskę kto ma jaką korporację Taxi, żeby przypadkiem nie płacić złym ludziom. :rotfl:


Góra
 Zobacz profil Wyślij e-mail  
 
 Tytuł: Re: Co z tą Polską?
PostNapisane: 5 marca 2010, 15:38 
Offline
Pierwsze kroki

Posty: 89
Nie chciałem tworzyć nowego tematu.
Chyba nie często media zamieszczają tak odważne artykuły http://fakty.interia.pl/prasa/tygodnik_ ... 47400,3406


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł: Re: Co z tą Polską?
PostNapisane: 5 marca 2010, 16:18 
od pewnego czasu, żeby uniknąć kłótni, nie poruszamy takich tematów.


Góra
  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy temat Ten temat jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 180 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 5, 6, 7, 8, 9


Wszystkie czasy w strefie UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zalogowanych użytkowników i 38 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Skocz do:  
Powered by phpBB © phpBB Group
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL