Czy kiedyś zastanawialiście się, co skłoniło człowieka do wymyślenia drogi ?
Skąd się wzięła potrzeba myślenia o takim miejscu, w którym ludzie nie spotykają się, a wyłącznie współfunkcjonują ?
Jadąc drogą, tak to widzę.
Gdzieś ktoś pomyślał, żeby zorganizować ludzi w momencie kiedy ci przemieszczają się.
Co tylko z nimi, czy będą chcieli używać tego wynalazku, czy poczują jakieś korzyści w byciu zorganizowanym w trakcie tej czynności ?
Oczywiście, droga uwalniała ich od patrzenia w gwiazdy czy kompas, nie trzeba było znać okolicy by przez nią przebyć.
Droga miała zapewniać że koło czy kopyto nie wpadnie w rozpadlinę, czy dół.
Droga zapewniała bezpieczeństwo - głównie bezpieczeństwo - psychiczne, bo mnie prowadzi, fizyczne, bo zapewnia szlak poprowadzony wśród krajobrazu.
Droga to bezpieczeństwo.
Bezpieczeństwo przełożone na korzyści - bezpieczna przeprawa wojsk, czyli możliwość podboju.
Ale, budowanie drogi i jej planowanie to wielka sprawa.
Szlaki wytyczone przez Rzymian do dziś są w użyciu, do dziś organizują transport a następnie sposób funkcjonowania pozostałej części zabudowań ludzkich.
Droga w tym względzie potrafi być najważniejsza, bowiem przy niej i dziś rodzą się i umierają miasta.
Tak popularne dziś obwodnice miast, doprowadzą do degradacji większości miast które omijają.
Tam gdzie ludzie dotrą, tam gdzie transport żyje, tam będzie i ciąg dalszy.
Dotrą bezpiecznie, stąd bezpieczeństwo i droga to........ już wiadomo, co.
Wiek XX ze swym postępem okazał się być najszybszym, w sensie rozwoju techniki.
Wiele dróg, wiele założeń, okazało się być nieaktualnych.
Co ciekawe, kraje z drogami rzymskimi nie wymagały jakichś specjalnych obmyśleń.
Standard planowania w antyku był tak wysoki, że wytrzymał i wytrzymuje do dziś.
Ciekawe czy urzędnik dziś siedzący nad planami zdaje sobie sprawę, że działa na setki lat w przód ??
Czy zdaje sobie sprawę, że jego myśl zorganizuje ludzi na setki lat, uśmierci, ożywi ludzi, wsie, miasta ?
Momentem przełomu była druga wojna światowa.
Wówczas planowano na nowo i odbudowywano całe kraje.
I ten moment był kluczowy dla rozwoju, dla wielu krajów, dla ludzi tam mieszkających.
Gdzie się znaleźliśmy, wiemy, ale co z tego wynikło, chyba nie do końca sobie zdajemy sprawę…
Polska jako państwo siłą zagarnięte przez wielkiego brata, była traktowana jako przedpokój i śmietnik. Stalownie robiły taką stal jaką umiały najcieńszą, a i tak była za gruba do zastosowań cywilnych, bo stalownie były tak zbudowane by w razie potrzeby w ciągu doby przestawić się na produkcją pancerzy do czołgów i dział.
I ten schemat był we wszystkim.
Miasta posiadały pasy niezabudowane, od przedmieścia do centrum. Oficjalnie miały być to kliny napowietrzające centra.
A naprawdę, to wojsko ingerowało w architekturę i były to kliny mające rozładować falę uderzeniową przy wybuchu bomby atomowej.
Koncepcje budowy dróg kontynuowano z czasów wojny, oraz z przedwojnia z ziem polskich zajętych przez Niemcy po rozbiorach. Drogi nie miały służyć ludności cywilnej, ale armii i budowane tak by spełniać wymogi militarne.
Czy coś zmieniło się od 1980 czy 1990 roku ?
Czy poczyniono jakieś wielkie inwestycje dotyczące drogownictwa ?
Parę setek kilometrów autostrad, a poza tym tysiące kilometrów dróg wojewódzkich, krajowych, gminnych w niezmienionej postaci od lat 50-tych, 60-tych.
Jeśli spojrzeć na statystyki, to spory procent dróg klasyfikowanych, mamy wciąż o nieutwardzonej nawierzchni…
Musicie zrozumieć, że wszyscy prawie nieomal wychowaliśmy pośród urządzeń, techniki, myśli technicznej stosowanej, podporządkowanej wojskowości oraz miernej i mizernej z powodów politycznych.
Kiedy po wojnie odbudowywano stolice, Polski, Niemiec, Węgier, w Polsce nie pomyślano o metrze, chociaż takowe działało już od dziesiątek lat w USA, w Londynie.
Warszawa jest JEDYNĄ stolicą Europy, do której nie można dojechać autostradą.
Skądś to pochodzi…..
Pochodzi z marazmu i nihilizmu komunizmu.
I musicie sobie uzmysłowić jak wielkiego marazmu.
Kto był winny powodzi tysiąclecia z 1997 roku ?
Niemcy, bo w 1905 roku zbudowali za małe wały przeciwpowodziowe. Wredne ? Ale prawdziwe.
Gdzie jest najgęstsza sieć linii kolejowych w Polsce ?
Jadąc pociągiem zerknijcie na mapkę linii kolejowych w Polsce, często wisi.
Granica dużego zagęszczenia kolei kończy się na granicy zaboru Pruskiego….
Niestety, ale trzeba sobie uzmysłowić, że taka o to dbałość i perspektywizm działań w budowaniu infrastruktury PRL-u istniała. A raczej jej kompletny brak.
To co zostało z zaborów - nie chwalę zaborów, ale akurat na ten czas przypadał okres uprzemysłowienia świata – wzięto, nie myśląc, produkując nonsensy i budując przedpokój militarny dla ZSRR.
Wracając do dróg, broniąc wyboistych dróżek mających wytrzymać przejazd czołgów tylko dwa razy, na Berlin i z powrotem ( pogoń Natowska miała się zatrzymać z powodu ich zniszczenia przez dwa przejazdy czołgów sowieckich ), bronicie myśli która miała służyć sowieckim wojskom.
Przypomnę, że według inżynierii ruchu, droga to pas składający się z „urządzeń” – z korony drogi, pasu pobocza, pasa odprowadzającego wodę i innych.
Droga to nie przecinka w lesie wydarta na rympał puszczy, ale zaplanowana od początku do końca.
Droga ma nie ukrywać zawartości transportu nią jadącego przed okiem samolotu zwiadowczego czy satelity, ale zapewnić bezpieczeństwo jadącym cywilom i ich normalnym autom.
Drzewa przy drodze to nonsens wciśnięty na siłę przez armię w stricte cywilny system dróg.
Żadnego innego celu drzewa nie spełniają w chwili obecnej.
W momencie istnienia pojazdów konnych, drzewa mogły dawać cień.
Ale powozy nie jeżdżą po drogach od prawie stu lat.
I te sto lat powinno wystarczyć żeby postawić się w nowej sytuacji, dostosować drogi do aktualnego stanu rzeczy i stopnia rozwoju motoryzacji.
Inżynieria też zajmuje się katastrofą. Planuje działania, wtedy kiedy jest źle. Pasy bezpieczeństwa, poduszki powietrzne, strefy zgniotu.
Z jednej strony, setki ludzi lata życia przeznaczyła na rozwój systemów bezpieczeństwa w autach. I cały ich wysiłek idzie na marne z powodu drzew.
To tak jakby ktoś zniweczył pasy bezpieczeństwa zszywając je cienką nicią.
Wszystko to, co wymyślono z zakresu bezpieczeństwa trafia szlag w momencie wypadnięcia auta z drogi. Drzewo sprowadza poziom bezpieczeństwa w tej konkretnej chwili do tego, jaki panował w latach 20-tych XX wieku.
Generalnie, jest wiele sytuacji które komplikują działanie systemów bezpieczeństwa.
Większość z nich jednak jest poza naszą kontrolą, bo zależy od przypadków losowych.
Ale te sytuacje, na które mamy wpływ, jak wpadnięcie auta na drzewo obok drogi, powinny być eliminowane metodycznie. Dotyczy to również studzienek kanalizacyjnych na jezdniach, przepustów kanalizacyjnych w rowach, konstrukcji betonowych przy poboczach.
Jeśli ktoś podaje argument, że tak samo trzeba spuścić wodę ze stawów, domy wyburzyć w okolicy, latarnie wyciąć jak i drzewa (latarnie są budowane tak by nie przygnieść uderzającego w nie auta) to albo jest celowym kpiarzem – w co wątpię, albo cytuje bezrefleksyjnie retorykę rodem od redaktora Michnika, o powiedzmy niskich lotach intelektualnych. Ale ma to na celu wyłącznie sprowadzenie dyskusji do łatwo czytelnej papki mającej przekonywać każdego pseudomyśliciela.
Jeziora i stawy powstały po to, by zbierać wodę, a jeśli ktoś weń włazi, robi to na własną odpowiedzialność.
Domy powstały po to, by zapewniać schronienie, a nie by walić w nie głową, młotkiem czy automobilem.
A drogi powstały po to, by dawać bezpieczeństwo podróżnym.
|