Mam ten sam problem - muł straszny na ciepłym motorze. Jakbym ciągnął coś na holu. Mam wrażenie, że wszystkie inne samochody przyspieszają lepiej niż mój. Dziś chciałem jechać równo z 520i. Nie miałem szans...
Na zimnym i niedogrzanym silniku auto pracuje w miarę miękko i przyjemnie. Ale z każdym kilometrem jest gorzej. Silnik zaczyna warczeć a nie mruczeć jak kiedyś. Nie ma wrażenia, że samochód "sam jedzie", że porusza się lekko, bez trudu. Wszystko się odbywa jakoś tak ciężko i z wysiłkiem. No i przede wszystkim brakuje przyspieszenia w trakcie normalnej jazdy "od świateł do świateł".
Też szukam przyczyny tego problemu. Do pewnego czasu też obstawiałem wydech. Ale nie wierzę do końca w ten pomysł bo kilka razy się zdarzyło, że po chwilowym postoju auto jeździło o niebo lepiej niż przed (wydech się nie zdążył ostudzić).
Pierwsze symptomy zauważyłem jakieś pół roku temu. Z miesiąca na miesiąc problem się nasila. Ostatnio spod maski dobiegają odgłosy cykania i dziś nawet stukot. Są to wrażenia pewne - odnośnie dźwięków nigdy nie mam przesłyszeń. Oczywiście wszystko przy optymalnej temp. silnika (wskazówka temp. delikatnie w prawo od pionu i wolne obroty).
Oprócz tego na zimnym słychać szklanki przez 2 sek. po odpaleniu jak obroty spadają do wartości 750-800 (to raczej powszechne zjawisko).
Martwi mnie ten fakt bardzo bo jeszcze rok temu (po zakupie) silnik był elementem, który chwaliłem najbardziej w tym aucie. Wg. mnie działał po prostu idealnie. Od tamtej pory wymieniłem świece, wszystkie płyny oleje i filtry. Teraz boję się, że hydraulika silnika jest już zmęczona.
Chodzi o m52b20 bez gazu. Pokonuję krótkie odcinki. Dalej się po prostu nie chce jeździć...
Jestem ciekaw Waszych spostrzeżeń.