Z sesją powolutku, powolutku.... ale jestem na dobrej drodze
UPDATE!!!
Wynik sesji to jak na razie 4:1 dla mnie. Ten jeden się jeszcze kiedyś obali, ale nie ma co marudzić, działać trzeba, DZIAŁAĆ!!!
Więc po kolei. Miałem nic dziś nie robić bo stan nawierzchni przed garażem woła o pomstę do nieba, ale rano poszedłem kontrolę i jeżdżąc tylko w miejscach gdzie nie dotarło jeszcze słońce da się twardo stąpać

Krótka piłka i już wyznaczam trakt jak zrobić mały transfer pojazdów 316i<->7211.
Trasa lekko zawiłą była, ale to nic dla mnie. Wsiadam do pierwszego auta z lekkim zwątpieniem. O dziwo 20-letni czeski diesel zapalił przy wielkiej chmurze dymu. Ale zapalił. Teraz nic mnie już nie zatrzyma.
![Kwadratowy :]](./images/smilies/splash.gif)
Ale nieeeeee. Akumulator w e36 padł w jedną noc

. Co się mogło stać tego nie zgadnie nikt. Ale nie marnując czasu, prostownik ( który btw był przygotowany dla zetorka) do prądu i lądujemy. boski wskaźnik pokazał, żę aku był totalnie strupiały. Dziwne bo dzień wcześniej byłem w Lublinie, stał tam pod chmurką kilka dni w śniegu i nic nie marudził. Widocznie życie w garażu mi nie służy. W trakcie lądowania poleciałem robić inne głupoty. Po 15 minutach debile wyłączyli mi prąd na całej hacjendzie

Ale mnie nic nie zatrzyma, aut doładowało się wystarczająco i ze swoim klekoczącym wdziękiem (luźna osłona od katalizatora) odpaliło jak szalone.
Dobra kilka slalomów, błotko ominięte, zielona w garażu, czerwony pod chmura, ja wskakuje w lepsze ciuszki ( ok 10 warstw) i jazda
Na pierwszy ogień wyleciał środkowy wydech. Odkręcałem go już raz, a jak wiadomo coś co się robi po raz kolejny leci jak dobre piwko do gardła, aż powstrzymywać się trzeba
Potem zaczęła się walka na śmierć i życie. Wydech końcowy stawiał opór. Kilka kluczy, poleciałem po starą poduszkę do domu, wrzuciłem ją w worek po jakichś nawozach sztucznych i ok 3 godziny leżałem na zamarzniętej ziemi ( powód: tylko 3/4 auta mieści się NAD kanałem, a tak wyszło, że z przodu będę więcej cudował to trudno, każdy musi czasem pocierpieć dla dobra auta

)
Gumowe wieszaki okazały się mało elastyczne przy ujemnych temperaturach, śruby zardzewiałe jak statystyczne Ople, a ziemia zimna jak ... to zwykle w zimie bywa.
Ale nie ma co, ja się nie poddam nigdy:
Jako, że zrobiło się ciemno trzeba było kończyć te figle, ale w sumie nic nie zrobiłem, no to jazda bo nowy wydech

Kilka przekręceń nakrętek i wisi... ale jednak nie wisi, bo zderzak przeszkadza. No to pobawię się w rzeźnika. Lekko powiększony otwór w zderzaku i oficjalnie wisi. Jeszcze lekko krzywo, trochę tak niehumanitarnie, ale jest:
Tu małe porównanie. Old vs new
Jutro biorę się za układanie całego wydechu, mierzenie kolektora, szukanie miejsca na mały detal jakim jest turbosprężarka i może coś jeszcze jak zdążę.
Koniec tego odcinka. Serdecznie zapraszam na następne.
