renoraines napisał(a):
Większość społeczeństwa czyli zatrudniona na umowe o prace, ma automatycznie potracane około 30 % dochodow (na ZUS, zaliczke na podatek dochodowy itd) i w ten sposób zasila budzet, ale otrzymuje w zamian za to bezpłatne ( jakie są takie sa, ale sa) opiekę medyczną, szkolnictwo podstwowe i srednie. Powiecie, ze leczycie sie w prywatnych gabinetach, ale do szpitala na operacje to wiekszosc pojdzie na NFZ, bo taka operacja swoje będzie kosztowała
tyaaa....
bezpłatana opieka medyczna... bosko
będąc osobą zatrudniona na um.o pracę ...nie stać mnie na tą świetną bezpłatną opiekę medyczną
po pierwsze - pracując nie jestem w stanie spędzać wielu godzin w kolejkach, najpierw do lek.pierwszego kontaktu, potem - po cięzko wyżebranych skierowaniach - do specjalistów
po drugie - jesli nawet jakoś bym przez powyższe przebrnęła /wykorzystując cały przysługujący urlop/, to terminy np.zabiegów chirurgicznych są tak powalające, że zanim bym się na swój doczekała /zakładając że nie zostanie wydłuzony przez kolejny strajk anestezjologów itp/, najprawdopodobniej zdążyłabym z powodu dolegliwości dawno opuścic ten padół
po trzecie - jak najbardziej istnieje mozliwość przyspieszenia terminu metodą "jakoś się dogadamy", ale wówczas koszt "dogadania" jest porównywalny do ceny rynkowej takiej usługi, przy czym wówczas załatwia się wszystko "legalnie" i bez łaski
(na potwierdzenie pkt.3 przypadek z autopsji:
- konieczność zabiegu chirurgicznego /realne zagrożenie życia/
- po 3 kolejnych wizytach i skierowaniach - termin ..za 10 miesięcy
- wizyta w pryw.gabinecie ordynatora oddziału gdzie starałam się dostać, tam słyszę:" to kiedy pani pasuje? po łikendzie?", a na pytanie że przeciez nie ma terminow itp - "jakos sie dogadamy.." i tu usmiech pana doktora..
- koszt imprezy (nie licząc skrepowania -
z mojej strony) - 2000 pan doktor, 700 anestezjolog
- koszt identycznej imprezy bez posrednictwa nfz - raptem 200zł wiecej; ponadto warunki tutaj hotelowe plus traktowanie "na szóstkę"
ze względu na maskaryczne kolejki i najzwyklejszą niemożność czasową, wspomnianą na poczatku - na kazdego rodzaju badania itp chodzę "prywatnie"
dlatego wkurza mnie okropnie, że tyle kasy mi rocznie zabierają (ub.zdrowotne), a w zamian nie dostaję nic

- za te pieniądze miałabym najbardziej wypasiony pakiet usług medycznych w prywatnej klinice..
uff, odbiegło od tego głupiego podatku, ale jak czytam niektóre bzdury, to się mi alergia zaczyna
Moja zona jest dosc powaznie chora i faktycznie panstwowa sluzba zdrowia to jeden wielki bajzel. Skierowanie na badania dostala co prawda z szybkim terminem ale to tylko ze wzgledu na moja wrodzona subtelnosc kiedy uslyszalem termin za pol roku
Przyjecie do szpitala (mimo ustalonego terminu !!!) polegalo na tym ze przez 10 dni smigalem Katowice-Krakow i codziennie slyszalem ze dzis nie bylo wypisow/ ze to/ ze tamto az w koncu oznajmilem ze jesli jej nie przyjma nastepnego dnia to rozbijam namiot na oddziale i czekam az ja przyjma. Podzialalo
Badania odnosnie jej choroby zostaly zrobione super, jednak "przy okazji" zrobiono kilka innych, w ktorych pochrzaniono wyniki i o malo co nie przyznanoby jej z tego powodu leczenia (koszt 5000 miesiecznie) dopiero badania prywatnie, telefony do kliniki od znajomego ordynatora i kilka kopert zalatwilo sprawe. Nie mowie ze jestem z tego dumny, ale jej zdrowie jest dla mnie najwazniejsze a jedyne co jest porazajace to to ze place zusy, srusy, dochodowke a u lekarza nie bylem od 10 lat, tj zawsze prywatnie a jesli w koncu mialem cos przez nasz NFZ zalatwic to tak czy siak mnie to kosztowalo kupe kasy i jeszcze wiecej nerwow.
Jako ciekawostke dodam ze kiedy u mnie w firmie wprowadzono ubezpieczenia dodatkowych uslug medycznych, dzieki ktorym oplacane sa prywatne badania itp wiekszosc klientow to pracownicy sluzby zdrowia i ich rodziny wiec jesli oni nie polegaja na panstwowej opiece...