BMW Sport

kumpel z pracy (jest po 50stce) odkładał kasę na dom, do tej pory wybudował w surowym stanie, i stoi domek tak już od roku, bo skończyła się kasa (ma to szczęście że ma mieszkanie w wawie, za które i tak płaci czynsz itd), ja w wieki 25 lat biorę kredyt, buduję dom i po 3 latach się wprowadzam, za 30 lat spłacę kredyt, ale przez ten czas siedzę na dupie we własnej chacie.. ja wolę taką opcję.

No właśnie, nie do końca.

Trzyma się to oczywiście kupy i dla większości jest pewnie racjonalnym rozwiązaniem.

Ja jednak jakoś ciągle bałbym się takiej kuli u nogi w postaci kredytu i hipoteki. Nic już w życiu nie można zaryzykować, trzeba uważać na każdym kroku:/
Straszna jest taka wizja jednak. Wciąż mam nadzieję, że uda się inaczej.

No i koszty kredytu, jak ktoś już wyżej napisał, są jakie są. Pamiętajcie, że to nie tylko suche odsetki, ale też to, jak ta kasa mogłaby zarabiać

no tak tak, ale lepsze to niż wynajmowanie czy mieszkanie w akademiku.

no ale wynajmując też nie masz pewności jak długo pomieszkasz, zmieni się na przykład właściciel budynku i wywali wszystkich lokatorów.. zawsze znajdą się plusy i minusy każdego rozwiązania.. każdy wybiera co woli, ja wolę ogródek, garaż i grilla na tarasie z sąsiadami niż wieczorne siedzenie przed TV, albo piwo ze znajomymi w barze pełnym ludzi.

PiotrekW ma trochę racji z tym odkałdanie no może kwota 20 tys rocznie jest przesadzona dla studenta.
Ale ok 8-10 tys mozna odłozyć rocznie.
Kwestia dobrej pracy wakacyjnej, dobre inwestowanie kapitału.
Zresztą jak ja studiowałem 10 lat temu to zarabiałem w wakacje 3000-5000zł w Polsce, nie wyjeżdzając za granicę.Tylko że w roku 2000 3 tys zł to było coś.

Wiadomo, że kredyty są dla ludzi. I podniecanie ile się przepłaca to bzdura.
Dla przykładu aktualne oprocentowanie mojego kredytu mieszkaniowego wynosi:
w jednym przypadku mam 5,31% rocznie - kredyt złotówkowy
w drugim przypadku mam 4,93% rocznie - kredyt złotówkowy.

Koszt pieniądza jest b. niski. Bzdurą byłoby nie brać kredytu.

W tych sprawach też polegam na rodzicach tzn. finansowo, telefon jaki mam mi wystarcza, jak będzie trzeba nowy to rodzice mają telefony na abonament to co 2 lata jakiś nowy telefon jest. Komputer na razie mi wystarcza , chociaż planuje w tym roku kupić laptopa polegając na pomocy rodziców. Muzy nie słucham, więc mp3 mi niepotrzebne, inne bzdety raczej też nie. Ja też nie chcę sobie odmawiać, dlatego oszczędzam. Wolę osczędzać niż się zadłużać.Ciuchy też rodzice kupują. Na razie jeśli chodzi o moje potrzeby życiowe polegam na rodzicach.

Wychodzę z założenia ,że w przyszłości nawet po skończeniu studiów może nie być różowo.Po tym najlepszym okresie życia może przyjść dziadowanie. Założysz rodzinę , będziesz miał dzieci, kasa będzie przelatywać przez palce. Trzeba mieć mieszkanie, dobrze byłoby mieć samochód, wyjechać na wakacje itp. Jak nie będziesz zarobiał i będziesz miał oszczędności to kredyty cię zjędzą, o ile je dostaniesz, albo będziesz pracował na dwa etaty żeby mieć na życie. Dziadować to nie dziaduję , żyję po prostu skromnie.

Tak.
Najlepiej, to było by mieć, ale jeżeli mamy do wyboru albo wynajem i płacenie komuś to już lepiej wziąć kredyt i coś kupić i spłacać siebie, gdzieś w końcu trzeba żyć.
Prędzej czy później się spłaci a w przypadku wynajmu - kasa wyrzucona. Koszt wynajmu podobny co koszt raty kredytu... chyba że ktoś wyjątkową małe mieszkanie w nieciekawej okolicy wynajmuje, to może i mu się opłaci.

P.S.
Też jestem za tym, żeby możliwie dużo kasy odkładać i na jakieś pierdy nie wydawać, typu odtwarzacze mp3, telefony inne duperele bez których można się obejść -telefon co 2 lata, mp3 odtwarza każdy, ale to i tak kropla w morzu.
Ciuchy - kupić raz(rzadko) a porządne=wytrzymałe, dbać o nie, prać i w nich chodzić.
Najwięcej kasy, ludzie przepierdzielają na kluby, dyskoteki, alkohol, papierosy - to jest kasa zmarnowana, bo nie idzie w nic.
Nie ma ani laptopa, który może coś zarobić, auta którym można gdzieś dojechać, ubrania w które można się ubrać, ani na koncie - nic - jak w błoto. Tu można dużo oszczędzić, inaczej układając sobie życie towarzyskie.

nie po to pracujesz, odkładasz, i kombinujesz żeby polegać na rodzicach.. ten telefon, komp i mp3 to tylko przykłady

dokładnie o to mi chodzi. Ale to co wybierzemy zależy od naszego indywidualnego podejścia do życia, jedni słuchają metalu, inni radia maryja

Przykład kredyt na 300 000 zł na 30 lat rata 2000 zł. Odkładając 2000 zł co miesiąc 300 000 zł będziesz miał po 10 latach.

A może będziesz musiał pracować na 2 etaty ,żeby podołać spłacie kredytu i nie będzie czasu na piwko i grilla. Przez 30 lat spłaty kredytu pewnie będą okresy bezrobocia. Parę miesięcy bez pracy i może się okazać ,że ileś lat spłacałeś kredyt i nagle nie masz gdzie mieszkać, bo bank zajął twoje mieszkanie.
Piszecie ,że to moje oszczędzanie to takie dziadowanie, to nie życie. Trochę racji w tym jest. Ale czy dziadowaniem nie będzie oszczędzanie i zawalanie od rana do nocy aby spłacić kredyt.

Albo masz dziwne pojęcie taniości albo nie uważałeś na matematyce.
Weźmy dla uproszczenia 5% a nie 5,31. Weźmy tez kredyt 400.000zł na 30 lat.
Kapitalizacja miesięczna i równe raty.

Jaki masz koszt kredytu?
373 023.14 zł tyle płacisz za pożyczenie swoich 400000

Czyli prawie drugie tyle!! To jest tanio??

A policz jeszcze ile byś miał na plus, jakbyś tę kasę inwestował.

a może zgubisz kasę schowaną w skarpecie, albo splajtuje bank w którym lokujesz oszczędności, albo padniesz ofiara oszustwa

Najlepszy myk jest taki, że na początku, spłacasz odsetki

To jest tak.
Że jak się ma wysoki przychód, to można sobie kredyt brać i się go szybko spłaci, ale jak ma się wysoki przychód to i wysoki kredyt nie jest potrzebny, bo się coś ma odłożone a ma się odłożone bo się ma wysoki przychód. Masło maślane.
Wszystko się rozbija o to, że jak ktoś ma niski przychód, to duży kredyt np 300k na 30 lat to jest dla niego lina na szyję.
Jak ma wysoki przychód, to 300k mu nie będzie potrzebne bo on sobie 150 odłoży, 150 dokredyci i jeszcze to szybko spłaci.
Sprawa kuriozalnie prosta, natomiast - teraz weź człowieku i miej wysoki przychód - to już proste nie jest.
W takim momencie trzeba mierzyć siły na zamiary - mniejszy kredyt, mniejsze mieszkanie.

Oczywiście nie odnoszę tego do czyjegoś konkretnego przykładu, bo nie wiem jak tam kto ma - tylko tak ogólnie przenoszę moje myśli na ten temat.

Ja polegam teraz na pomocy rodziców ,aby więcej oszczędzić i w przyszłości nie polegać na ich pomocy. Obecnie będąc studentem nie jest mi głupio brać od nich pieniądze, ale jak będę miał 30 lat byłoby mi głupio.

Ponad 2k raty, co to jest dla przeciętnej polskiej rodziny

ale w miedzy czasie musisz gdzieś mieszkać i tu taki przykład: odkładając 1000zł, płacisz za wynajem 1500zł, natomiast spłacając kredyt za dom 2000 zł plus rachunki 500zł, wychodzisz na to samo.. ale mieszkasz w "swoim domu"

Jak bym miał piniądze to też bym wziął kredyt

A i zapłace mniej bo mam raty malejące.

Edit:
jak mam terorytyczne 400 tys na 15 lat przy ratach malejących zapłacę 160 185.00 odsetek

Oszczędzanie jest bardziej opłacalne niż branie kredytów, a im dłużej trwa kredyt tym większe odsetki do zapłaty.W przypadku oszczędzania tym większe zyski. Czy zdajecie sobie sprawę gdyby zamiast brać kredyt na 30 lat na 300 000 zł z ratą 2000 zł miesięcznie zacząć je oszczędzać to mielibyście po tych 30 latach około 1 671 000 zł???!!!!! Nikt mnie nie przekona ,że kredyt jest korzystny.

Ja jestem zdecydowanie za opcją oszczędzania a nie brania kredytu.

Płacenie 370koła za pożyczenie 400, to nie jest wcale mało.
Do tego hipoteka i życie pod ciągła presją.
Kula u nogi i strach. Weźmy taką rodzinę, niech ktoś nagle straci pracę. Bank przejmuje dom i jeszcze obciąża i wcale nie jest wesoło, bo rodzina wraca do punktu wyjścia i jeszcze ma obciążenie (tak działa nasz system akurat).

Zamiast spłacać te 737 koła przez 30 lat, można oszczędzić jakieś 360tys przez 15 lat i jeszcze odpowiednio je w tym czasie inwestować. Co w efekcie może się przerodzić w te same 737 w 15 lat.
Zakładając, że w czasie oszczędzania trzeba więcej wydać na mieszkanie, niech ta sama rodzina oszczędza połowę tego, co kosztowałaby rata kredytu. Po 15 latach mają ca.180.000 plus to co dało im się na tej kasie dodatkowo zarobić.
Sądzę, że bliskie prawdy będzie jeśli powiem, że oszczędzając, mogą mieć kwotę kredytu po 15 latach, zamiast od razu i spłacać ją pod hipoteką przez 30 lat, ryzykując, iż byle potknięcie życiowe może się skończyć katastrofą

PiotrekW

ale co przez te 30 lat będziesz robił poza pracą i odkładanie kasy ?? mieszkanie pod mostem ?? jedzenie na śmietniku ??nie kumam bierzesz kredyt po to aby kupić dom, założyć rodzinę itd. Całę życie będziesz na garnku u rodziców ?? z czasem w pracy awansujesz, dostaniesz podwyżkę, raty nie będą tak bolały, będzie stać Cię na coraz więcej..

Może jestem mało odporny psychicznie albo życie mnie łagodnie traktuje, ale sfiksowałbym mając hipotekę na karku. A mając rodzinę nie podołałbym chyba prowadzeniu firmy pod tak wysoką presją
Może co innego jakiś etat w budżetówce. Tam stabilność niemal 100% i wiadomo, że człowieka nie ruszą. Ale już w sektorze prywatnym to licho wie. Przyjdzie kryzys, szef będzie szukał oszczędności. Albo branża padnie, czy nawet jakieś losowe wypadki.

Dla mnie to masakra, ale w sumie gówniarz jestem