Kyokushin napisał(a):
qqiz napisał(a):
Powiedz mi, co powstrzyma Ciebie lub kogokolwiek przed wejściem na rynek z konkurencyjną wobec naszego "kartelu" ofertą? Jestem przekonany, że gdy tylko nasze oferty trafiają do klientów już powstaje konkurencja, która łapie kawał rynku.
Kula w łeb.
Konkurencja w większym biznesie tak wygląda.
Przykłady również, można mnożyć, branża paliwowa, notariusze, handel heroiną - tu życzę powodzenia z wejściem w rynek z konkurencyjnymi cenami.
Wchodząc w grubszą branżę, wchodzisz w układ.
Przepraszam, ale Twoja argumentacja jest bez sensu. Nie możesz wysuwać jako kontrargumentu przeciw wolnemu rynkowi tego, że w jakiejś hipotetycznej sytuacji nie działa policja czy wymiar sprawiedliwości. Tego typu argumentami można obalić każdą tezę. Argumenty są pozorne i nie wnoszą wiele do tego sporu.
Każdy system możesz nazwać bezsensownym, wprowadzając do danego układu zewnętrzny, niezależny element. Tutaj wprowadziłeś jakąś mafię, niewydolną policję i sądy
Nie tworzymy tu scenariusza filmu sensacyjnego. Podałeś przykład branży paliwowej. Mam znajomego, który zaczął od jednej stacji paliw, a obecnie po serii przejęć ma ich siedem. Nikomu w łeb nie strzelał, raczej ciężko pracował i ostro konkurował ze wszystkimi dookoła.
A przytoczone przez Ciebie przykłady to strzał we własne kolano. Wszystkie są doskonałymi przykładami efektów działania państwa. Heroina - państwo zabrania handlu i ściga. Paliwa - licencjonuje wydobycie, koncesjonuje obrót, nakłada podatki na ten sam towar w zależności od jego przeznaczenia. Notariusze - państwo ogranicza dostęp do wykonywania zawodu, rozdając licencję na działanie w nim.
Stary, te wszystkie przykłady ukazują szkodliwość ingerencji państwa właśnie!
Kyokushin napisał(a):
OK. Wchodzisz w branżę, udało Ci się wejść, jaki masz interes w tym żeby sprzedawać taniej niż inni? Że niby klienci do Ciebie przyjdą?
Konkurencję stać na to, aby albo Ciebie sprzątnąć, albo zmieść z rynku cenami w wersji soft, albo sprawić że ciągłe kontrole sanepidu, i zus'u cię tak zamulą że sam upadniesz.
Dostajesz propozycję nie do odrzucenia. Ty zarabiasz, kartel zarabia, wszyscy zarabiają i żyją długo i szczęśliwie.
Tak się dzieje tam, gdzie coś zaburza konkurencje. Np. licencja państwa.
Konkurencja nasyła na mnie sanepid i zus, a ja na nich nie mogę, tak?
Oni mi mogą kulę w łeb, a ja im nie?
Co to za poziom argumentacji znowu?
Tak działa wolny rynek, że nie jesteś w stanie brać za usługę wartą x kwoty 10x, bo wygryzie Cie konkurencja, a klient nie kupi.
Wszedłem na rynek dość konkurencyjny, muszę nadrabiać cenami i jakością. Muszę znajdować wyróżniki i próbować na milion sposobów być lepszym od konkurencji. Jak tego zaniecham, to nie będę miał co jeść. Prosta sytuacja, jak ktoś jest zbyt drogi, nieefektywny to przegrywa. Nikt nikomu w łeb nie strzela, raczej trwa ciągła walka wielu frontach. Walka o pozyskanie klientów.
Nie jesteś w stanie stworzyć kartelu na wolnym rynku. Wyobrażasz sobie, że dogaduję się z kilkudziesięcioma znanymi mi konkurentami, że jak ktoś obniży ceny to go zastraszymy?

Jestem w stanie sobie wyobrazić sytuację działania karteli i sytuacji o których mówisz, ale jedynie w chorym systemie. Np. takim jak dziś. Policja nie działa, sądy nie działają, na byle handelek trza mieć licencję lub koncesję i dzieją się cyrki. Państwo stawia bariery wejścia, korupcyjny system pozwoleń utrudnia biznes, spora aktywność gospodarcza państwa rozpieprza konkurencję na rynku. Ograniczenia prawne jak choćby prawo pracy, ograniczają swobodę i szybkość przepływu kapitału. W takich warunkach kwitną patologię.
Kyokushin napisał(a):
Tak to działa. Ani tobie ani nikomu nie jest na rękę, że będziesz konkurencyjny.. bo poco skoro i tak klient zapłaci.
Konkurencja jest ekstra dla klienta. Ale w momencie jak się utworzy kartel to się robi syf - przykład - OPEC, producenci kart graficznych, procesorów.
Stary, ja jestem jak najbardziej za otwartą pełną konkurencją, bo to jest dla mnie dobre.
Ale żyjemy na Ziemi i warto pomyśleć realnie, do czego niektóre rzeczy prowadzą.
W jednym przypadku pełna prywatyzacja jest świetnym rozwiązaniem, w innym nie i trzeba to wypośrodkować, zbalansować, wady i zalety obu rozwiązań mądrze zastosować.
Pójście w którąkolwiek skrajność jest złe, bo albo masz komune, a to już było, albo trzepią cię jak chcą, co może mieć miejsce za chwile.
qqiz, masz rację, ale trzeba jeszcze to co mówisz, dopasować to świata który mamy i który idealny nie jest.
Nikomu nie jest na rękę, że jestem konkurencyjny? Chyba zapomniałeś o dość ważnym elemencie układu - klientach tworzących popyt i decydujących o przepływie środków. Im jest na rękę, że jestem konkurencyjny. Ostatecznie to oni decydują co się opłaca, a co nie. No chyba, że wprowadzisz do tej układanki kolejny zewnętrzny element, przymuszający konsumentów do korzystania z usług droższych i gorszej jakości.
Szeroko pojęty wolny rynek oraz klasyczny liberalizm są najlepszą rozwiązaniem dla tego nieidealnego świata.
Nie bardzo rozumiem Twój tok rozumowania, że wolny rynek i konkurencja jest w zasadzie o.k., ale czasem jest nie o.k.
Pytałem już: gdzie jest to kryterium wedle którego oceniasz, że jakaś dziedzina życia powinna być uregulowana, upaństwowiona itd.?
Ja jestem w stanie zrozumieć u niektórych pewien poziom lęku przed odpowiedzialnością za siebie i wolną konkurencją. Nieciekawa historia i ostra propaganda robią swoje.
Tyle tylko, że immanentnym elementem założenia, iż jakaś gałąź powinna być upubliczniona/upaństwowiona jest przyjęcie założenia, że państwo jest w stanie zrobić coś/zarządzić czymś lepiej niż prywatny właściciel.
Założenie to zostało po stokroć obalone. Państwo zawsze jest mniej efektywne, droższe i nieporadne.
Jeśli natomiast ktoś jeszcze w to nie wierzy i przyjmuje, że państwo działa lepiej niż właściciel, to chyba należałoby postulować powszechną nacjonalizację.
Skoro lepiej zajmie się robieniem dywanów, to czemu nie robieniem samochodów?
Wraca pytanie o kryterium. Gdzie ono jest do licha?