BMW Sport

wystawilem jakis czas temu moja bmw na sprzedaz. dostalem pare telefonow i pytania mnie rozbrajaly.
zawsze sa tematy jak to sprzedajacy wymysla cala historie ale chyba nie bylo tematu o kupujacych .
moze mieliscie jakies smieszne sytuacje.

pytania i spostrzezenia moich klientow. zaznaczam ze to byly ich pierwsze pytania!!

1.panie a jakiej firmy sa opony ?
2.a felgi to maja jakies zarysowania czy sa jak nowe?
3. a to ma kierownice po prawej stronie czy lewej.(auto na angielskich rejestracjach)
4. ja bym zrobil przekladke ale potem same otwieraja sie szyby
5.140 tys mill to panie nikt panu nie da 2 tys funtow
6.a gaz mozna zalozyc
7.czy te zdjecia to sa prawdziwe czy z katalogu

dodam ze polowa osob ktore do mnie dzwonily to polacy

Dla mnie tekst numer jeden:
Panie a nie boisz się pan sprzedawać tego samochodu? Bo jak ja przyjadę to wszystko znajdę.

Dobre ale czasami trzeba pytać o detale bo potem się okazują się różne cyrki.

Pytać trzeba ale niektóre pytanie naprawdę są niemożliwe...

"bo ja mam do Pana 100 km. , a to kawał drogi"

oooo, dawno przestałem pytać sprzedającego o stan auta

Ja staram się jak najwięcej dowiedzieć podczas rozmowy telefonicznej. Jeśli ktoś mówi „panie super dwa lata ganiam i grosza nie dołożyłem” to z góry dziękuje.

Pytac trzeba o wszystko i szczegółowo.Potem przyjedziesz i... lipa.

Jak auto jest kupione okazyjnie to można liczyć się z jakimiś mankamentami ale jak drogie to raczej nie powinno mieć felg do renowacji (gorzej jak są jak od M5 cieniowane lub fabryczna polerka i nie do naprawy) ani łysych opon itp....

Ja nauczyłem się zadawać pytanie: Czy coś powinienem wiedzieć o co nie zapytałem?

"czy powinnam o czyms jeszcze wiedziec zanim przejade te 200km, zebym nie musiala pana na miejscu zabic?"
A kto pyta nie bladzi

pzdr
GreenEvil

Najlepsze jakie miałem:

"A ile jedzie na trójce?"

he he he przypomniało mi się jak kupowałem swoje pierwsze auto (Obecne BMW )

Było wręcz przeciwnie Koleś-Sprzedawca mi ostro tłumaczył (mnie to nawet nie interesowało) Na którym biegu i jak mam jeździć, żeby jechać i przyśpieszać najszybciej

Mnie pytali jak sprzedawałem E30 318i za 2900zł jeżdżące dobrze na gazie i benzynie, oraz w dobrym stanie lakierniczym, z silnikiem w którym zrobiłem głowicę i kupiłem nowe kable WN firmy NGK, oraz wymieniałem kilka innych rzeczy, które niedomagały (alternator, rozrusznik, akumulator, uszczelki tylnych lamp):
"A czy coś jest do zrobienia w aucie? czy wszystko ok? bo nie chce wkładać w nie pieniędzy po zakupie!"
ja na to:
"trzeba tylko wymienić parę gum w zawieszeniu bo stuka, można zmienić bak bo powyżej 35L nie można wlać gdyż cieknie na łączeniu (auto na gaz), gałka zmiany biegów jest przetarta, ktoś mi zarysował maskę i jedna lampa ma odprysk:
klient:
"aaaaaaaa, to nie, myślałem że wszystko z nią ok"

"to gdzie był bity?"

Autentyk:

Kumpel kiedyś chwycił temat importu Espero z Niemiec. Rok był chyba 2004, przez przypadek jakieś z Niemiec przywiózł i okazało się, że strzał w dziesiątkę. Spylał jedno po drugim, czasem 2 tygodniowo.
Jest wystawione ogłoszenie, jedziemy samochodem, dzwoni klient. Wypytuje o wszystko, czy działa, czy to i tamto, po czym zadaje zasadnicze pytanie:
- Panie, a jak tak wszystko super, to czemu tak tanio?
Kumpel nie z pierwszej łapanki odpowiada:
- Tanio? A jaka tam cena w ogłoszeniu jest?
- No jaka, 8500!
- A nie, to pomyłka! W żadnym razie. Za tyle to szrota szukać, cena jest 10500. Najmocniej przepraszam, ale jakiś błąd w druku.

Klient przyjechał, obejrzał, stargował na 9500 i kupił

Rzecz jasna cena była prawidłowa, ale liczy się refleks

Jak sprzedawałem e38 750i, to oczywiście były pytania o spalanie i czemu tak dużo.
Jak sprzedawałem 325 kiedyś, to kupujący na hasło, że ma 280tkm nazwał mnie oszołomem, co chce ludziom zajeżdżony szrot sprzedać i rzucił słuchawką.
Kiedyś sprzedawałem astrę w karetce. Panowie oglądali samochód na mrozie przez 4 godziny. Zajrzeli wszędzie, sprawdzili wszystko i kupili.
Po 2 miesiącach dzwonią z problemem, że nie zauważyli, że na boku ma 2 metrową rysę na lakierze. I genialne pytanie:
-Lakiernik wycenił na 3tysiące, żona krzyczy. Dorzucisz pan 1500?

Też autentyk. Kumpel mi opowiadał jak 2 gości (takich dziwaków okolicznych) napaliło się na e34 525i Pyta sie jeden, jaka to pojemność, kumpel mówi 2,5l, i sugeruje, ze to za dużo a ten gość "Eee, to prawie tyle co Nysa" Dali mu wyjechać tym z podwórka, ten gaz opór, sprzegło, wsteczny, strzał i jara kapcia nie wie co się dzieje ostatecznie podziękował za taki samochód

Rok temu szukałem e46 dla mamy.

Mówię człowiekowi:

-mam do pana 400km, mam czujnik lakieru
- nie szkodzi nigdzie nie bity, przyjeżdża pan

Przyjeżdżam i co? Obejrzałem chyba z 7 tych 320d i 5 z nich miało prawy bok w szpachli , głównie błotnik tył.

ja ostatnio miałem pytanie:
panie a co to znaczy: żaden element nadwozia nie był powtórnie malowany?(<tekst z opisu aukcji) no to gdzie byl bity?

BRAWET, nie każdy jest handlarz. ktoś kupił, co nie ma pojęcia o autach, powiedzieli mu że bezwypadek no i sprzedaje jako bezwypadek

Ja miałem odwrotnie, jak sprzedawałem Astrę: miałem kartkę za szybą, koleś z żoną zobaczył i oszalał obejżał z zewnątrz i powiedział że przyjedzie po południu z mechanikiem i kupuje. po kilku godzinach dzwoni ze jest niedaleko, ale żeby wyjechać po niego bo nie zna drogi, pojechałem, około 8km, koleś miał Kadeta. Wsiadł ze mną i lecimy. Cisnę ile mogę, znałem drogę to wiedziałem gdzie ile mogę jechać. Koleś podjarany. na miejscu żona jego mówi że super samochód bo nie mogła zdążyć za mną.
I teraz najlepsze:
silnik zgaszony, mechanik ogląda z zewnątrz, koleś z żoną wnętrze, było bardzo zadbane wiec zachytów nie było końca mówie że do wymiany przegub, próg jeden, bo jeden zrobiłem, rdza na błotnikach z tyłu.. koleś na wszystko odpowiadał: a to normalne, w kadecie to samo.
W końcu mówię do mechanika że może chce pod maskę zajżeć, otwieram, koleś patrzy w silnik, a ja zdezeriontowany patrzę na niego, nie chciał nawet żeby odpalić wtedy klient krzyczy: dobra idziemy pisać umowę

Racja , też możliwe, ale wydaje mi się że Ci kolesie mieli pojęcie o autach.

Mnie rozbawił kupujący jedno z moich aut.
Młody chłopaczek, najpierw na postoju pokazałem mu że wszystko bangla, doszliśmy do tematu lakieru, mówie widzi Pan jak jest, ideał nie jest, tu odprysk, tu coś tam gość Panie na ten rok to jest igła mnie to nie przeszkadza... ja
Wsiedliśmy, pokazuję pracę auta na PB i na LPG, przewiozłem po wybojach, pokazałem że zawias jest 100 procent sprawny, dojeżdżamy na osiedle, zatrzymuje auto, mówie to co przesiadamy się, to Pan poprowadzi i słyszę: a po co?? Przecież wszystko widziałem wrócę nią do domu to sobie pojeżdżę...
Pada pytanie czy ma jakiś alarm. Mówię że mam + odcięcie i że od strony kierowcy jest blokada drzwi tak że nikt ich nie otworzy chyba że on sam. A gość ale zajebioza, jak będę woził laski to nie będą mogły wysiąść....