Doszło troszeczkę nowych komentarzy. Czytam, czytam i sam nie wiem co napisać. Przez ostatni rok mam same problemy. Nie chcę się usprawiedliwiać i robić z siebie biednej czy poszkodowanej osoby bo nie o to chodzi. Zrobiło mi się jednak przykro, gdy
Nikodem do mnie napisał. Nie będę tutaj wstawiał PW od niego, tak samo jak on nie wstawia ode mnie ponieważ po to są wiadomości prywatne by możne było porozmawiać / popisać między sobą. Nie mniej jednak już po pierwszym mailu mogłem poczuć się jak krętacz czy oszust, a tak naprawdę
Nikodem mnie w ogóle nie zna. Również go nie znam ale osobiście szanuję za wiedzę z działu motoryzacja, a szczególnie mechanika i instalacje LPG. Po zamontowaniu przeze mnie instalacji w poprzedniej e46 (318i), pisaliśmy nawet ze sobą PW w których napisał mi, że mam za mały reduktor (obsługujący 90 KM, a wiadomo, że 318i w e46 ma 118 KM). Oczywiście nowy właściciel o tym wiedział bo w trakcie spotkania rozmawialiśmy między innymi na ten temat (ba, temat z moją galerią przeczytał, a o wszystkim tym co działo się z moim samochodem tam pisałem. O tym również pisał nawet sam
Nikodem. Mając samochód jeszcze w moich rękach, postanowiłem, że reduktor zostanie wymieniony jak odmówi posłuszeństwa albo przy najbliższym przeglądzie. Rozmawiając z przyszłym, nowym właścicielem doszliśmy do tego samego wniosku. Nowy właściciel dzwonił do mnie przed przyjazdem kilkakrotnie, wymieniliśmy też sporo maili. Po przyjeździe (był z tatą, który wywnioskowałem, że zna się na motoryzacji po tym jak spory czas o niej rozmawialiśmy. Pan ten mówił o rzeczach o których nie miałem zielonego pojęcia. Tak jak
rybik wspomniał nie jestem orłem w dziale mechanika ale między innymi dzięki forum podstawowe informacje mam). Na początku on sam oglądał samochód, później podczas naszej rozmowy autem przejechał się jego syn i z tego co widziałem też sprawdzał elementy kierownicze, ewentualne stuki w zawieszeniu, hamulce itp. Na sam koniec auto oglądali we dwóch, pamiętam jak dziś, że jego tata powiedział, iż silnik chodzi świetnie (zresztą przed moim zakupem tego samochodu, sam sprawdzałem go na stacji diagnostycznej, gdzie zostawiłem w podziękowaniu 0.5L oraz u najbardziej uznanego mechanika w naszym mieście. Dla jasności, nie wziął ode mnie żadnych pieniędzy i nawet nie chciał przyjąć drugiej 0.5L, którą miałem przyszykowaną dla niego. Powiedział, że silnik jest w doskonałej kondycji i dawno takiego nie widział w BMW. Później kilkakrotnie się spotkaliśmy i pytał jak się sprawuje samochód, zawsze dodając, że zrobiłem dobry zakup. DODAM PONOWNIE, ten człowiek nie miał żadnego interesu w moim zakupie. To ja pokierowałem
Kuba. (poprzedni właściciel), gdzie chce sprawdzić samochód. Teraz od
Nikodema się dowiedziałem, że silnik strasznie telepał, pod korkiem oleju był syf, a sam olej albo był nie wymieniany albo nie wiadomo co tam było lane. To mnie zdziwiło więc najbardziej bo olej był zmieniany 2-krotnie co 12 tyś. km. , a lałem zawsze Mobil 1, 5 w 50. Nie był to na pewno żaden lewy olej, a autoryzowany. Dla przykładu podam jedną ciekawostkę. Za pierwszym razem kupiłem ten olej na allegro, po czym na forum naczytałem się (pisałem i wymieniałem poglądy także), że z olejami bywa różnie, a większość osób proponowała mi go nie lać ponieważ był właśnie z allegro. Napisałem więc, że tak zrobię bo zawsze staram się mieć wszystko tak jak być powinno, a nowy olej już kupiłem w serwisie. Zresztą ten temat na pewno jest do znalezienia i do odświeżenia. Tak samo było z amortyzatorami z przodu, które podobno ledwo co żyły. Tutaj znowu wszystko jest do wglądu, amortyzatory, odboje, klocki, czujniki, płyn hamulcowy kupowałem u
Stonesa i to wszystko było wymienione na kolejnym etapie mojej przygody z 318i. Zakładałem też temat o amortyzatorach (tak samo klockach i płynie hamulcowym) z prośbą o polecenie mi dobrych w nie najwyższej cenie (wiadomo, nie każdy śpi na pieniądzach). Wtedy zgodnie z większością forumowiczów, zdecydowaliśmy, że wybór padnie na Monroe. Na sam koniec
Stones to potwierdził i dał jeszcze rabat

Dobra, wróćmy jeszcze do poprzedniego tematu. O tym kto patrzył na mechanikę już napisał kilka zdań, natomiast na stacji diagnostycznej sprawdzał je ojciec mojego kolegi. Z oboma Panami dobrze żyję. Za całą pomoc dostał 0.5L w ramach podziękowania). Wracając do oględzin samochodu, to nie był koniec. Obaj Panowie, którzy przyjechali oglądać samochód poprosili mnie o chwilę czasu na porozmawianie i zastanowienie. Po chwili przyszli i powiedzieli, że na tą chwilę wszystko im odpowiada ale chcieli by jeszcze "przetrzepać" samochód na diagnostyce. Odpowiedziałem, że nie ma żadnego problemu, nie mam nic do ukrycia. Pojechaliśmy więc na diagnostykę, gdzie samochód został sprawdzony nawet przez ich samych. Wchodzili na kanał by zobaczyć spód, oglądali wszystko co się da, rozmawialiśmy przy tym sporo. Nawet facet z diagnostyki zasugerował czy moglibyśmy już wyjechać i rozmawiać sobie, gdzie indziej ponieważ czeka na zewnątrz klient. Dodam tylko, że podczas sprawdzanie, tata człowieka dla którego miał być samochód dostrzegł na dole jakąś małą plamkę. Jakaś uszczelka już puszczała czy coś takiego. Zadzwonił do swojego mechanika by się skonsultować, przedstawił temat, po czym odłożył telefon i powiedział, że to nic wielkiego, a mechanik tym się zajmie. Dodał, że kosztować to będzie do 150 zł. Powiedziałem dobrze, spuszczę te pieniądze z ceny, dogadamy się, nie ma problemu, nie chce nikogo na nic oszukać. Po wyjeździe zapytałem czy chcą jeszcze coś sprawdzać, powiedzieli, że nie, że to im wystarczy. W tym miejscu pragnę dodać jeszcze kilka zdań o lakierze. O mojej słynnej rysie na prawym boku wiedział chyba każdy. Obaj Panowie oczywiście również. Spojrzeli na nią i powiedzieli, okey, to się pomaluje, najważniejsze żeby kwestia wizualna i mechaniczna była w porządku. Byli to więc "normalni" ludzie, którzy wiedzą, a 12-sto letni wtedy samochód może być malowany. Najważniejsze żeby było zrobione to dobrze, żeby wszystko miało ręce i nogi i żeby nie był składany z 3. Oczywiście nie było żadnych dziwnych różnicy w szczelinach, odstającej maski, krzywego samochodu czy coś w tym rodzaju. To było w takim razie wszystko więc zaprosiłem ich do domu, gdzie spisaliśmy umowę. Następnie pojechaliśmy do Radomia po pieniądze - dodam, że umowa już była spisana (poprosiłem o to czy mogę jeszcze ja pokonać tą trasę bo chciałem się, powiedzmy pożegnać z samochodem. Otrzymałem pozwolenie, pojechaliśmy, dostałem pieniądze, a w drodze powrotnej odwiedziliśmy jeszcze
Kubę w komisie. Na sam koniec nowy właściciel odwiózł mnie do domu, zniosłem mu jeszcze zimowe dywaniki, o których nam się przypomniało, porozmawialiśmy jeszcze chwilę, życzyłem szerokiej drogi, powodzenia i tyle. Później wymieniliśmy się jeszcze kilkoma sms-ami i telefonami. Nie było żadnego problemu
Podsumowując dodam jeszcze, że samochód sprzedałem 7 miesięcy temu. Był w bardzo dobrym stanie, a wszystkie jego wady opisałem. Wadami była omawiana rysa, paląca się kontrolka poduszki (zapaliła się jak samochód był już u mnie. Kiedyś słyszałem, czytałem, a teraz wiem, że jest to częsta przypadłość e46 ponieważ potrafi się ona zapalić przypadkiem np. przy odkurzaniu albo poprzez.... nieumiejętne korzystanie z fotelu pasażera
![Kwadratowy :]](./images/smilies/splash.gif)
. Przypadłością e46 jest także żółta kontrolka oleju, która świeci się po zapaleniu samochodu i po chwili gaśnie. Mamy wtedy padnięty czujnik, który oryginalny kosztuje bodajże w granicach 300 zł. , a za 3 miesiące może paść ponownie. Po rozmowie z kilkoma osobami, przyznam szczerze, że odpuściłem w takim razie jego wymianę. Oczywiście olej nigdy nie wyciekał, nie było potrzeby żadnego dolewania. To wszystkie wady z którymi był sprzedany samochód i o których już przed przyjazdem do mnie wiedział ewentualny kupujący. Aha, na diagnostyce wyszła jeszcze ta pierdoła (o której wspomniałem wyżej) do zrobienia za max 150 zł. o której nie wiedziałem i za którą oczywiście opuściłem pieniądze
Sprzedałem 12-sto letni samochód, który podczas zakupu był w bardzo dobrym stanie i przez w sumie 2.5 roku (najpierw w rękach
Kuby, a później w moich) nie sprawiał żadnych problemów. Przecież
Kuba. jest z Radomia, a samochód widziało mnóstwo osób z forum, które mogą to potwierdzić. Tak samo jak ludzie z którymi widziałem się na majówce w Toruniu w tamtych roku. Podstawowe wymiany eksploatacyjne + opony, króciec wody i tego typu rzeczy. Nic poważnego. Dziwnie się więc teraz czuję z tym, że ktoś, jakby nie patrzeć mi coś zarzuca, a ja sam poczułem się jak jakiś oszust czy krętacz. Nigdy nie byłem taką osobą i mam nadzieję, że nie będę bo moim celem w życiu na pewno nie jest oszukiwanie ludzi
Na sam koniec chciałem przeprosić za ewentualne błędy albo literówki. Trzeba przyznać, że jestem troszkę poddenerwowany i bardzo przejęty tą sytuacją co w połączeniu z moim problemami jakie mam od praktycznie roku sprawia, że wszystko wygląda tak, a nie inaczej
Pozdrawiam wszystkich i życzę miłego dnia