KotSylwester napisał(a):
Uważam że w pewnym momencie w życiu zmieniają się priorytety. Natomiast słyszałem od wielu osób że nie wyprowadzą się pod wawę, bo nie ma jak gdzieś pojechać i napić się we dwoje... Poważnie ludzie mają takie podejście.
O właśnie. Na przykład pojawiają się dzieci a na przedmieściach ani przedszkola, ani szkoły. Albo zajęcia dodatkowe na które trzeba jechać 20km. Przychodnia już dawno niewystarczająca na liczbę mieszkańców. O infrastrukturze nie wspomnę, woda zdatna do picia na 80m dopiero, kanalizacja to szambo, o telefonie/internecie zapomnij, do asfaltu 3km po błocie, najbliższy sklep to centrum handlowe 5km od domu, komunikacji zbiorowej brak. Takie tam realia polskich przedmieść

Ja wiem że zaraz napiszesz "to się trzeba było wyprowadzić do Józefowa i jechać kolejką 20 minut na pragę" ale to dla mnie kiepski argument. Suburbanizacja ma swoje problemy i z faktami ciężko dyskutować. Zwłaszcza że sprawl w polskim wykonaniu jest poprostu jednym wielkim chaosem na zasadzie "hurra budujemy domek na przedmieściach! cisza, spokój, i 250m zamiast 60m w centrum!". A potem płacz bo gmina odrolniła parę hektarów ale w dupie ma wybudowanie nawet jednej drogi. Mam kolege, pod koniec lat 90 się wyprowadzili z bloku w centrum do domku na przedmieściach. Ostatnio tam byłem, o ile na początku to stał ich dom i 4 inne w zasięgu wzroku to teraz jest regularne osiedle domków, szeregówki itd. A dojazd jak był po błocie tak dalej jest

Żeby nie było to ja tam wolę dobre przedmieścia od wchodzenia do domu przez "klatkę"

Problem jest tylko taki że taka "dobra" decentralizacja kosztuje tyle że nie da się jej na dłuższą metę uciągnąć, a już napewno nie w naszym kraju. Mam też "przyjemność" przebywać od czasu do czasu w miejscach które są definicją urban sprawlu i gdzie wszystko jest sensownie zorganizowane. Tylko co z tego że masz infrastrukturę jak sprowadza się ona do 3-4 pasmowych dojazdów do 8-12 pasmowej autostrady na której 2-3 godziny dziennie stoisz w korku? Trochę słabo

KubaCK napisał(a):
Nie rozumiem z kolei, czemu piszesz że kupowanie to strzał w stopę ? Całe życie wynajmować ? Im wcześniej tym lepiej - mieszkania w perspektywie długofalowej zawsze będą drożały. Jak w tym roku spadną o 5 % to i tak oddasz to za wynajem mieszkania - moim zdaniem jak są zdolności kredytowe zakup to zawsze dobry pomysł.
KubaCK napisał(a):
KotSylwester, jak potanieją w tym i przyszłym to odbiją z mocną nawiązką w ciągu 5 następnych ...
Bazinga! Drożały nominalnie? Realnie? A może po tych 5 następnych latach spadną o 50% i w dodatku będą wymagać remontu za 1/4 wartości? Póki co jedyne co można zaobserwować to to że co najwyżej nominalnie ceny ofertowe stoją w miejscu lub lekko spadają czyli realnie spadek jest jeszcze powiększony o inflację i stosunek cen ofertowych do transakcyjnych.
Mała ilustracja w ramach ciekawostki (ceny wynajmu/kupna od roku 1650 do 2000):

Dlaczego nie uważam kupowania teraz za dobre wyjście? Bo wystarczy popatrzeć na ceny. Jak jakieś dobro w 5 lat drożeje kilkukrotnie to wiedz że coś się dzieje

Takie terminy jak spekulacja czy bańka napewno nie są Ci obce. Są pewne uniwersalne wskaźniki odnośnie tego ile takie coś jak mieszkanie powinno kosztować, oczywiście bardzo ogólne i zależne od wielu czynników ale jednak pozwalające ocenić czy coś kosztuje w granicach normy czy 10x za dużo. Piszesz że jak są zdolności kredytowe to trzeba kupować. Ja powiem inaczej - jak kogoś stać to niech kupuje, na zdrowie, kumple z pracy pokupowali mieszkania/domy po ~600k i dobrze im się mieszka a do pracy jadą tylko 1.5h

Nie odbierz tego źle czy jako atak bo nie to mam na myśli. Poprostu zdolność kredytowa to w dzisiejszych czasach jedna wielka bzdura wyliczana na podstawie układu gwiazd na niebie i nie mająca nic wspólnego ze zdolnością do spłaty kredytu. Łatwy kredyt, trochę nagonki, dobry fundusz inwestycyjny, "rodzina na cudzym" i banieczka gotowa. Przerabiamy to w USA, Irlandii, Hiszpani, itd. Teraz jeszcze Chiny są w kolejce. Islandia już się przejechała, a raczej przejechali się angole którzy zaufali tamtejszym bankom i którzy teraz się muszą zrzucać na ratowanie cudzych kieszeni.
Krótko podsumowując, kupować można, jak kogoś stać, czemu nie? Mieszkanie/dom to podstawowa potrzeba i fajnie jest mieć swoje. Byle to nie był owczy pęd bo w gazecie (już nie napiszę jakiej

) napisali że będzie tylko drożej

Trzeba mierzyć siły na zamiary, ja sam pewnie za 2-3 lata będę chciał kupić, tylko bardzo konserwatywnie, do 200k, blisko centrum, możliwie jak najbardziej za gotówkę. Liczę że ceny spadną, albo że walutę szlag trafi i w końcu że ja będę w lepszej pozycji do kupna

KubaCK napisał(a):
Chciałem zwrócić uwagę na jeszcze jedno - ja jestem wielkim fanem Polski.
KubaCK napisał(a):
Bobby Vintage, sporo się tu zmienia - przynajmniej ja to zauważam. Ludzią żyje się coraz lepiej, coraz fajniejsze fury na ulicach, jak patrzę jakie chaty ludzie budują to w ogóle. Ja wierze, że za kolejne 5 lat będzie jeszcze lepiej a nie gorzej. Ja patrzę optymistycznie na Polskę i jestem pełen nadziei że tak będzie, ale jak ktoś tu napisał potrzeba dużo czasu na to.
Polska fajny kraj ale narazie to perspektywy są słabe. O ile nie wpadniemy w pułapkę średniego kraju i nie zatrzymamy się na tych ~60% PKB najlepszych to może coś z tego będzie. Narazie to jesteśmy taka bardziej cywilizowana Ukraina, tanie robole dla niemca inaczej mówiąc

becek napisał(a):
spoko, za dwie strony wrócimy do szczęśliwego perspektywicznego życia z aborygenami
Właśnie, na to odpowiedzi już udzielałem. Uważam że bez wyższego wykształcenia nie ma co tam jechać, chyba że po studencku dorobić na piwo i świata zobaczyć.
To jeszcze dodam odnośnie tego:
KubaCK napisał(a):
becek, mieszkania ciągle drożeją - to właśnie nie jest bezsens. Jakbym wziął mieszkanie jak o tym pierwszy raz pomyślałem, właśnie w wieku 21 lat to bym kupił albo o 40 % taniej albo dwa razy większe wtedy za tą samą kasę. Za kolejne 5 lat znowu będzie drożej.
Czyli wiemy tyle że przez 4 lata drożały?

Powiem tak - w połowie studiów kolega kupił mieszkanie za 90k (2 pokoje + kuchnia). Po obronie przeprowadził się do innego miasta a mieszkanie sprzedał za ~250k. Jednym słowem nieźle wygrał. Niedawno paru kumpli z pracy pokupowało mieszkania/domy po 600k pod Wawą. Teraz realnie to by pewnie po 500k max zapłacili. Tylko niech ktoś mi wytłumaczy dlaczego taka sytuacja ma się utrzymać? Rozumiem wzrost wynikający z inflacji albo wartości dodanej. Ale ot tak 300% w 3 lata?

KubaCK napisał(a):
Moim zdaniem mieszkanie / ogólnie nieruchomość to najmądrzejsza inwestycja.
Do mieszkania zdecydowanie najlepsza. Jako lokata kapitału juz o wiele mniej. Do inwestowania w sensie zarabiania to już zupełnie się nie nadaje. Też tak kiedyś myślałem, kupić i wynajmować, nawet bez kredytu jakbym kupił to nijak z wynajmu się nie zwraca w sensowny sposób a co dopiero zarobić (nie liczę tu spekulacji na bańce bo to oczywiste i przykład sam przed chwilą podałem).