Wypowiedź na temat cen paliw znaleziona na jednym z blogów. Co prawda jest tam trochę politykowania ale generalnie całość wypowiedzi odnosi się do cen paliwa oraz ogólnie jest bardzo "do rzeczy".
Cytuj:
Tak samo jak ludzie nie zdają sobie sprawy , że 60 procent swoich zarobków w ostateczności oddają państwu, tak samo wielu z nas nie wie, że połowę ceny paliw pochłaniają podatki. To dlatego władza i mainstreamowe media każdy postulat walki z rosnącymi cenami na stacjach zbijają argumentem, że rząd ma ograniczone pole manewru. Nic bardziej mylnego.
Ceny paliw rosną jak szalone. Dziś łódzka firmy Refleks, obserwująca rynek paliwowy, podała, że ceny benzyny w ciągu roku poszły w górę o blisko 15 procent, w przypadku oleju napędowego to wzrost niemal o 20 proc. Najwolniej drożeje LPG – w tempie ok. 10 proc., licząc rok do roku. Sprawą oczywistą jest, że wpływ na ten wzrost mają napięcia geopolityczne np. w związku z sytuacją w Iranie, a także słabość złotego. Warto jednak podkreślić, że rząd nie robi absolutnie nic, aby trochę ulżyć kierowcom. Mało tego, rząd, dostosowując się do brukselskich dyrektyw podniósł o 16 groszy podatki (akcyzę i opłatę paliwową) doliczane do ceny litra oleju napędowego.
Co można zrobić?
Przede wszystkim obniżyć akcyzę i zmniejszyć podatek VAT od paliw. Właśnie te dwie daniny, które na stacjach każdego dnia płacą kierowcy, to ok. 40 proc. obecnej ceny paliwa. Niestety, ograniczenia unijne powodują, że akcyza na benzynę może być zmniejszona zaledwie o 11 groszy na litrze. Władza mogłaby również wrócić do poprzedniej stawki VAT na paliwa, która wynosiła 16 proc. To spowodowałoby spadek cen co najmniej o kilkadziesiąt groszy na litrze. Można zatem stwierdzić, że ogólną cenę paliw można jednym ruchem obniżyć o około złotówkę. Ruch na stacjach benzynowych na pewno by nie zmalał, a i w sondażach Platformie trochę by urosło.
Problemem jest również niska siła nabywcza naszych pensji. Mimo że paliwo w Polsce należy do jednego z najtańszych w Unii Europejskiej, to za średnią pensję kupimy go dużo mniej niż w innych krajach. Według wyliczeń wspomnianej firmy Refleks, mieszkańcy Europy Zachodniej za swoje przeciętne zarobki mogą kupić 1500-1600 litrów paliw, my około 500.
Ktoś powie, że nic nie można zrobić, bo napięty budżet i kryzys. Przypominam jednak o kolejnych setkach tysięcy miernych urzędników zatrudnianych za kadencji Tuska. Jakoś nikt też głośno nie rozpacza, gdy co kilka dni dowiadujemy się, że przez właśnie tą partaczą robotę urzędników Polsce wstrzymywane są ogromne kwoty dotacji unijnych, tak jak np. dziś, gdy Komisja Europejska zatrzymała 3,7 mld euro na stworzenie e-administracji. Również ostatnio przekazaliśmy 8 mld dolarów Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu. Nagle pieniądze nie grają roli.
Warto wspomnieć także o ciekawej sprawię, którą niedawno na łamach „Uważam Rze” opisywał Paweł Jabłoński. W sierpniu ubiegłego roku Orlen (koncern kontrolowany przez państwo) zapowiedział obniżkę cen paliw, mimo że ceny ropy na światowych rynkach rosły. Rzeczywiście, przed wyborami tankowaliśmy tanie paliwo, choć koncern na tej promocji poniósł straty. Po 9 października, a więc gdy już wiedzieliśmy, że PO wciąż będzie u władzy ceny skoczyły i wróciły do normalnego poziomu. Cóż, na potrzeby kampanii wszystkie chwyty dozwolone.
Polacy kombinują i protestują
Pewnego dnia nadejdzie taki moment, kiedy kierowcy powiedzą „dość”. Do tej pory z drogim paliwem radzą sobie mieszkańcy północno-wschodniej Polski, którzy zachęceni niskimi cenami jeżdżą zatankować do Kaliningradu. Dzięki przemytowi powstają tam garażowe stacje paliw, oferujące benzynę po 4,5 zł za litr. Naprzeciw popytowi wychodzi rosyjski koncern Lukoil, który jedną z przygranicznych stacji wyposażył w pochylnię, by paliwa nalać „pod korek”. O sprawie donosił tygodnik „Wprost”. I jak myślicie? Kto zarobił więcej? Wysoka akcyza w Polsce sprzyja tylko takim przemytniczym praktykom.
Warto również odnotować coraz większą ilość protestów przeciwko horrendalnym cenom paliw. Jest to zjawisko dotąd niespotykane, demonstracje nasiliły się jesienią zeszłego roku i z różnym nasileniem trwają do dziś. Tylko w tę sobotę blokady stacji benzynowych odbędą się w 20 dużych miastach Polski, o czym informuje facebookowy profil Blokada stacji. Media społecznościowe są wielkim sprzymierzeńcem kierowców, warto też wspomnieć o stronie twojepaliwo.pl, która z ponad 20 tysiącami fanów na Facebooku koordynuje tego typu akcje.
Pewnego dnia ten protest może przybrać naprawdę masowy charakter. Ciekawe co wtedy zrobi rząd, którego premier jeszcze niedawno straszył ludzi, że za PiSu benzyna będzie po 5,10 ?