Wiesz, codziennie bym sobie zapalil, ale dopinguje mnie kobieta, to juz polowa sukcesu. Caly wrzesien oszukiwalem sie superlightami, efekt jest taki ze palisz wiecej slabszych fajek niz normalnych lightow, tak wiec nie warto. U mnie sprawa wyglada tak, ze palenie bylo wpisane w moj rytm dnia. Idac do garazu (500m) fajeczka, nawet na czczo, dalej po paru kilometrach fajeczka w aucie itp. Palilem glownie w samochodzie (bo nudno w trasie), przy bajerze z kumplami , czekajac na myjniach albo do bankomatu, no i oczywiscie obowiazkowo po seksie

. Staram się nie palic poprzez zmianę nawyków. Do garazu jezdze na rowerze, gadajac z kumplem na dworze wole zaciagac sie jego dymem (smierdzi jak cholera i juz sie nie chce palic), w samochodzie nie woze papierosów, za to pod ręką mam zawsze jakis batonik, cukierek, miętówkę. Jak na razie daję radę, tylko zacząłem jeść 2 obiady dziennie i starannie wypracowany na wiosnę płaski brzuch zaczyna znowu odrastać, scheisse...
Naprawdę wszystko leży w Twojej głowie. Mnie oprócz kobiety przekonało to, że głupia paczuszka za 8 złotych zaczyna rządzić Twoim życiem, dyryguje Tobą, nie palisz wtedy kiedy chcesz tylko kiedy chcą tego papierosy. Takie myslenie bardzo mi pomaga, co ja jestem jakimś leszczem żebym nie miał silnej woli?
Paliłem 8 lat, zacząłem na studiach, wczesniej bardzo aktywnie trenowałem piłkę nożną i widziałem różnicę kondycyjną u palących i niepalących piłkarzy. Na początku studiów zacząłem popalać w przerwach między zajęciami, okazyjnie, i tak nagle przez ostatnie lata juz nałogowo. Nie da się rzucać stopniowo, czy jak na reklamie ograniczać. Albo palisz, albo nie. Wybierz sobie łatwą datę do zapamiętania (ja 01.10) i po prostu nie pal. Rzucałem 2 razy, a teraz się uda.
A, i taki aspekt motoryzacyjny - coś nagle ładnie pachnie w samochodzie. LeSiO, trzymam kciuki. Napisz jak idzie.