Niezależnie od tego ile tak naprawdę jechali, napewno nie ograniczyli prędkości do wskazanej przez znak.
Nie ma tu znaczenia, czy jest to 50, 70, 90, 120 czy więcej.....Polak i tak będzie jechał po swojemu i nadal będzie prędkość przekraczał.
Znak ograniczenia prędkości jaki i pozostałe znaki informują, ostrzegają, nakazują o dostosowaniu się do ich wskazań w wyniku niedogodnych warunków na drodze. Nie służą one w celu tępienia naruszających przepisy kierowców, lecz "uprzedzają" przed niebezpieczeństwem mogącym zaistnieć w wyniku czynników drogowych, ruchu, pogodowych itp.
Ale Polak jest Polakiem i wychodzi z założenia, że przepisy są po to, aby je łamać, Że skoro jemu do tej pory nic się nie stało, to nic się nie stanie, gdyż uważa się za dobrego w takiej sytuacji kierowcę.
Nawet, jeśli stan dróg się poprawi do takiego stopnia, że przy wyższych prędkościach będą one z założenia bezpieczne, to nie zwalnia to z poczucia obowiązku jeżdżenia wolniej. Na każdej drodze, wcześniej, czy później może pojawić się problem, którego rozwiązanie nie zajmie 5 czy 50 minut i jednym z obowiązków zarządców dróg jest postawienie znaku informacyjnego do którego kierowca musi się dostosować......zależeć od tego będzie jego życie.
Nie poradzimy nic na to, że niedogodny stan dróg utrzymuje się w takim samym lub gorszym stanie od wielu lat. Nic przez te lata nie zrobiono i nie ma co liczyć na szybką poprawę, i jeśli w przypadku tej muldy tak właśnie jest to znak informuje o tym, że powyżej 50/h jazda staje się niebezpieczna, bo z mułdą nic nie zrobiono.
Teraz tam będzie ograniczenie nie do 30, lecz postawią radar...... i tak bywa z każdym miejscem w którym kierowcy łamią nagminnie ograniczenie prędkości.
Jak widać w tym temacie zdarza się to nawet znanym medialnie osobom.
Nie ma tu co winić zarządce drogi, że nic z mułdą nie zrobił. Było ich zapewne kilku na przestrzeni wielu lat i oni również z tym nic nie zrobili, ale znak postawili i wpływu już nie mają na to, że inni znaków nie przestrzegają. Tak samo można winić twórcę tej trasy i wykonawcę za nieprzewidzianą przyczynę powstania muldy/uskoku. Powstać ona może w każdej chwili i po to jest znak aby ostrzec......kierowca zaś musi się dostosować.
Mułda jest mułdą i istnieje tam od kilku lat.....przedarło się przez nią w tym czasie setki tysięcy jak nie miliony aut......i trzy wypadki w okresie dwóch lat. Czy w takich sytuacjach wnioskować można, że mułda jest problemem, których w polsce nie mało, czy raczej brak dostosowania prędkości do widocznego ograniczenia??
Dla mnie winny jest każdy, kto nagina prędkość w miejscach z ograniczeniami.
Zarządca drogi byłby winien, gdyby nie postawił znaku z dopuszczalną prędkością jazdy na danym odcinku.
Rozwiązywanie problemów na drodze, będące powodem istnienia ogromej ilości znaków z ograniczeniami prędkości to temat na inną dyskusję, w którym niestety można jedynie dyskutować. Apeluję więc o to, aby nie łączyć dwóch faktów, w którym zginęło troje ludzi, a czwarty walczy o życie wykorzystując do tego te tragedie a obwiniając zarządcę drogi, gdyż (nie wiem jak w dwóch poprzednich wypadkach) ale w trzecim ewidentnie wina leży po stronie kierowcy.
Gdyby to było ograniczenia na miejskiej ulicy przy szkole lub przedszkolu, to kierowca także jest bez winy jadąc powyżej tej prędkości a wina leży po stronie dyrektora szkoły który nie zadbał o postawienie barierek wokół obiektu ??
_________________ "Przemilczenia dzielą bardziej niż nieobecność"
|