Podczas nawałnicy 15 sierpnia zagubieniu uległa moja jedna tablica rejestracyjna i wczoraj zapukał do moich drzwi policjant z informacją, że ktoś się zatankował na tą właśnie tablicę mniej więcej tydzień później. W międzyczasie wyrobiłam sobie duplikat tablicy, wczoraj złożyłam tez zeznania. Z zeznań świadków wynika, że nie mógł to być mój samochód - czerwony compact w żaden sposób nie przypomina czarnego golfa
Przyznam szczerze, że nie chce mi się biegać na komendę, żeby składać jakieś kolejne wyjaśnienia. Czy ktoś z was miał taki przypadek? Bo ciekawi mnie jak sprawa będzie dalej wyglądała - czy jeszcze gdzieś będą mnie wzywać czy już dadzą mi spokój?
Swoją drogą dosyć sprawnie działają policjanci - po tygodniu od zatankowania już u mnie byli, szkoda, że nie we wszystkich sprawach tak działa polska policja...
Na marginesie dodam, że przesłuchiwał mnie straszny głąb - ciężko mu było jakiekolwiek zdanie zbudować, niektóre mu dyktowałam, a jak napisał "w tedy" to miałam ze śmiechu łzy w oczach
