Wysłany: 25 Wrzesień 2008, 19:29
Imię: Emil
historia padania mostu w moim m42
1. Minimalne huczenie, czami przy wrzucaniu 1 biegu takie letkie pukniecie z okolicy mostu...
2. Głośne huczenie, zawsze dziwny dźwięk przy wrzucaniu 1 biegu
3. Zauważyłem ze mam cały tył auta w czymś tłustym pochlapany (zaglądam pod auto a tam w półosi cieknie i mokro na całej długości kola zapasowego (od spodu)
4. Dolewka oleju o podobnych parametrach ale nie castrola

(ok 2 setek)
5. Wracanie z nad jeziora 02.00 w nocy, Bardzo głośne huczenie dziwne dźwięki trybów po 3 km auto całkowicie stanęło... przy puszczaniu sprzęgła nic nie działało bardzo przeraźliwe dźwięki szarpanie brak możliwości jazdy
6. 85 km od domu... co teraz? środek nocy? las? zero ludności...
7. i niestety spanie do rana, 1 busik o godzinie 6.00 i jazda z kolega po jego golfine i niestety======== bmw i linka ciągnięta przez poczciwego 20 letniego golfine
0o 1punktu zrobiłem na moście około 1500 km i umarł. A wcale go nie katowałem
W serwisie mi doradzali ze to musi być castro la bo tylko taki wchodzi w grę.
Także u Ciebie prawdopodobnie tez moscik
