CoX napisał(a):
Bobby_Valentino napisał(a):
A to gdzie są takie kluby w których niema prowincji ?
Ostatnio zahaczyłem o klub Space, nie wiem czy byłeś, całkiem tam tłusto było, wszyscy z którymi rozmawiałem byli ze stolicy. Poza tym, mały Heineken 24 PLN, też jest odstraszający dla raczej biedniejszej społeczności z prowincji.
Generalnie chodzi mi o wątpliwość stwierdzenia Bierute'a. Bo nie wyobrażam sobie metody, którą bada pochodzenie ludzi w klubie. Wpadasz, widzisz jakies 300 ludzi i podchodzisz po kolei i sie pytasz "siema, skąd jesteś ??"

CoX, wnioskuję, żeś młody
jak latasz po mieście od dobrych 20 lat, udzielasz się, organizujesz, bywasz, jesteś, zapraszasz, jestes zapraszany, grasz muzykę, słuchasz jak graja przyjaciele, dokumentujesz, piszesz, plakatujesz - wtedy sie w takich sprawach orientujesz. Jak popijasz w klubie Space piwko za 24 złote - o takich sprawach nie wiesz. I pewnie wiedziec nie będziesz.
Kyokushin napisał(a):
:zdrowko:
Tak już zupełnie poważnie mówiąc, nie widziałbym problemu jakbym miał tak do 3km dojeżdżać sobie do pracy rowerem, powiedzmy że raz autkiem, raz rowerkiem, w zależności od dnia.
Zdrowo, szybko, tanio i poniekąd wygodnie.
Nie wiem jaki jest ogólnie klimat w Holandii w kwestii deszczu, ale u nas jak co chwila pada to mogło by to być upierdliwe.
Kyo - nie od razu Kraków zbudowano.
zdaję sobie sprawę, że co innego jechac do pracy rowerem w Amsterdamie, gdzie rower ma wszędzie pierwszeństwo, sa drogi, oznaczenia, parkingi itd itp. jedziesz w gajerku, nawet w deszcz - zakładasz jedynie pelerynke. co innego u nas - musisz liczyć sie z kałuzami, dziurami, krawężnikami, ochlapywaniem przez samochody, chamstwo i ignorancję kierowców. to dwa zupełnie inne rowerowe światy. ale od czegoś trzeba zacząć. najlepiej od zmiany mentalności, sposobu myslenia, przyzwyczajeń. za tym pójdzie potrzeba. jak się pojawi potrzeba - za nią pójda czyny. ja teraz mieszkam w Wilanowie. i wszędzie moge pojechac rowerem - wszędzie sa drózki. co innego jak mieszkałem na Ochocie - tam dróżek nie uswiadczysz. więc niby Warszawa i tu i tu, ale warunki jazdy inne. generalnie chodzi o zmiane przyzwyczajeń - ona wymusi zmiany infrastrukturalne, które umożliwią czerpanie coraz wiekszych przyjemności z porzucenia auta na parkingu...